Translate

wtorek, 9 sierpnia 2016

Elżbieta Cherezińska, „Harda” (Cherezińska – polska Philippa Gregory, nowy Sienkiewicz czy też Kraszewski?)


Od dawna nie czytam już powieści historycznych, jednak z ogromną nadzieją na dobrą lekturę sięgnęłam po książkę Elżbiety Cherezińskiej „Harda” opowiadającą o losach piastowskiej księżniczki Świętosławy/Sygrydy. Z nadzieją dlatego, że z różnych stron słyszę same peany na cześć pisarstwa pani Cherezińskiej, a zupełnie nie znam jej książek, no i z uwagi na interesującą bohaterkę przez nią opisaną. Chciałam poddać to weryfikacji, no i nie zawiodłam się. 

Świętosława czyli Sygryda zwana Storrada (Dumna), to postać to na poły baśniowa i nie wiadomo, czy w ogóle istniała w rzeczywistości.  Jeśli tak, to była albo córką albo siostrą Bolesława Chrobrego, a potem kolejno żoną dwóch królów skandynawskich (króla Szwecji i króla Danii), zaś jej synowie zostali królami Anglii. Jej wielką miłością miał być król Norwegii Olaf Trygwasson, z którym widzimy go na tej ilustracji:





Wiadomości na temat Świętosławy są bardzo skąpe i porozrzucane w różnych miejscach. Nawet jej imię nie jest pewne. Jest też taka ewentualność, że ta postać została zlepiona przez skandynawskich bardów i niemieckich kronikarzy z wiadomości o kilku różnych osobach. Jeśli istniała realnie, z pewnością nie była osobą tuzinkową, bo nawet w epoce średniowiecznej, kiedy kobiety pozbawione były wszelkich praw i traktowane jako zdobycz wojenna (branki) lub przedmiot przetargowy (córki) Świętosława dała się poznać jako dama z wielkich charakterem: silna, waleczna, samodzielna, a nawet okrutna. Barwny rozdział na jej temat przeczytałam może z 35 lat temu w książce Jadwigi Żylińskiej „Piastówny i żony Piastów” (polecam!) i pamiętam go do tej pory. 

No i właśnie Świętosława jest tytułową bohaterką najnowszej powieści Elżbiety Cherezińskiej. Rzecz zaczyna się od tego, że książę Polan Mieszko I postanawia przyjąć chrześcijaństwo, żegna się ze swymi licznymi żonami i morduje głównego kapłana pogańskiego sanktuarium. Po czym chrzci się w nurtach rzeki wraz ze swoją drużyną i żeni się z przybyłą z Czech księżniczką Dobrawą, która rodzi mu dwoje dzieci: Bolesława i Świętosławę. Autorka pokazuje panowanie Mieszka na tle ówczesnej Europy, czytamy więc o kontaktach ze Skandynawią, pogańskimi plemionami słowiańskimi, niemiecką arystokracją, sąsiadami z Czech i Węgier. Opowieść prowadzona jest umiejętnie i wielowątkowo: obok dziejów Świętosławy czytamy także o losach Mieszka i Bolesława, ich żon, jak również skandynawskich władców i wojowników. Podczas lektury trzeba pilnie uważać, by nie pogubić się w gąszczu szwedzkich, norweskich i duńskich imion.  Mam podejrzenie, że książka była pisana na cześć 1050 rocznicy chrztu Polski, bo ten temat jest równie ważny jak dzieje głównej bohaterki. Zresztą, mowa jest także o przyjęciu chrześcijaństwa przez kraje skandynawskie i wszechobecnej walce nowej, atrakcyjniejszej religii ze starymi, tradycyjnymi wierzeniami. 

Dużym plusem tej książki jest brak językowej archaizacji typowej dla dawnej polskiej powieści historycznej. Czytając „Hardą” nie trzeba przedzierać się przez różne tam „daj ać ja pobruszę, a ty poczywaj”; można sobie odpuścić te wszystkie gontyny, żerce, białki i inne pojęcia, których znaczenie trzeba sprawdzać w słowniku. Opowieść jest pisana językiem współczesnym, jasnym i zrozumiałym nawet dla czytelnika mało obytego z historią. Do tego jest bardzo barwna i panoramiczna, wypełniona dramatycznymi wydarzeniami (jak spalenie przez Świętosławę zalotników w łaźni) i okraszona licznymi scenami erotycznymi (z uwzględnieniem elementów sadomasochistycznych), jednak przy tym wszystkim (a może mimo to?) narracja całości toczy się dość wolno. Z tego powodu czytałam to w spokojnym rytmie, obyło się bez gryzienia palców w napięciu… Niestety, niestety…   

Powiem szczerze, podobało mi się obrazowanie jakie spotkałam w „Hardej” i znakomicie, wręcz sensualnie opisane sceny z dawnego życia Słowian i Skandynawów. Autorka z ogromną umiejętnością przedstawia epokę średniowiecza, widać, że jest w tym temacie dobrze przygotowana i doczytana. Przypuszczam, że odrobiła lekcje z historii, także z historii życia codziennego w średniowieczu. Mam wrażenie, że niektóre sprawy zna z autopsji (czyżby działała w grupach rekonstruktorskich?), jak np. jazdę konną czy żeglarstwo. Jednak zdecydowanie lepiej wychodzi jej pisanie o rycerskich pojedynkach i twardym męskim życiu dawnych wojów niż ciągnięcie wątku miłosnego. W całej powieści wiele mówi się o miłości, sceny erotyczne są nawet bardzo ostre, jednak ja nie odczułam pomiędzy bohaterami jakiejś wielkiej chemii czy namiętności. Nie ma tego w warstwie słownej, nie wyczuwa się też tej chemii pomiędzy słowami. Dlatego mam wrażenie, że jest to raczej książka dla dużych chłopców, których uwiodą opisy bitew i pojedynków, niż dla pań spragnionych romansu w średniowiecznym anturażu. Wspominam o tym, ponieważ słyszałam od kogoś opinię, że „Cherezińska to polska Philippa Gregory” (czyli brytyjska autorka, która napisała już milion romansowych powieści o kobietach epoki Tudorów). Otóż, mówię z całą odpowiedzialnością, że Cherezińska to NIE JEST polska Philippa Gregory, choć ma w tym kierunku pewne zadatki. Jednak by nią została, musiałaby bardziej nacisnąć pedał z napisem „romans”. A nie wiem, czy takie właśnie są zamiary szanownej Autorki. Może ona woli o tych wojach pisać zamiast o miłości?  

Na skrzydełku „Hardej” jest z kolei opinia jakiegoś pana, że „Cherezińska  to nowe wcielenie Henryka Sienkiewicza”. Z tym się również nie zgodzę, bo u Sienkiewicza akcja płynie dosłownie błyskawicznie, nie ma momentów przestoju ani zastanowienia, zaś bohaterowie nieustannie przemieszczają się z miejsca na miejsce, jak w westernie. No i jest niesamowite napięcie. Jak już wspomniałam, ostrej akcji ani wielkiego napięcia nie ma u Cherezińskiej, akcja toczy się tu raczej spokojnie. „Harda” to taka powieść, że można spokojnie wieczorem włożyć do środka zakładkę, by doczytać ją następnego dnia. Nie ma tu przymusu czytania do rana, jak w przypadku powieści przygodowych. 

Jeśli już miałabym szukać jakiegoś literackiego odnośnika dla tej pisarki, to – moim zdaniem – byłby to raczej Józef Ignacy Kraszewski z jego dokładnym obrazowaniem dawnych dziejów i szczegółową, acz leniwą narracją.   

Na końcu książki jest informacja, że „Harda” jest pierwszą częścią opowieści o losach Świętosławy, kolejna ma nosić tytuł „Królowa”. Myślę, że po nią sięgnę, jak wyjdzie. 

Przy okazji, tak mi przyszło do głowy, by odświeżyć sobie stare powieści o polskich Piastach, poczytać sobie Żylińską („Złota włócznia”), Gołubiewa (cykl „Bolesław Chrobry”), Parnickiego, Bunscha czy nawet Kraszewskiego. Nie wiem, czy to zrealizuję, bo jakoś zawsze szkoda mi czasu na czytanie fikcji. Ale czuję się zainspirowana! Nie wiem, jak przebrnę przez mocno archaizującego Gołubiewa, ale skoro udało się za młodu, to czemu by nie spróbować jeszcze raz?  

Cherezińska Elżbieta, „Harda”, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2016

2 komentarze:

  1. To fajnie, że polecasz. Ja też jeszcze nie czytałam. I też planuję poczytać Kraszewskiego. Parnickiego wspominam ze studiów jako wyjątkowo ciężką lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze do kolekcji wygrzebałam takiego pisarza Grabskiego, autora "Sagi o jarlu Broniszu", brzmi znajomo, ale nie znam. Trzeba by też zajrzeć, jak już...
      Parnicki jest trudny, też przedzierałam się przez jego książki z bólem, ale zapamiętałam jego ciekawe rozważania o historii i polityce. Na studiach czytałam "Srebrne orły" i "Koniec Zgody Narodów". Ta pierwsza jest o Polsce, druga dzieje się gdzieś w starożytności.

      Usuń