„Polesia
czar. Wspomnienia, gawędy, opowieści” Zbigniewa Adrjańskiego to urocza gawęda literacka
i chyba najbardziej dowcipna książka o polskich Kresach Wschodnich, jaką
kiedykolwiek czytałam.
Jej
autor to Poleszuk z krwi i kości, urodzony w 1932 roku w Brześciu nad Bugiem
dziennikarz i literat, długoletni redaktor i kierownik działu kultury tygodnika
„Nowa Wieś”, współpracownik Polskiego Radia, redaktor programów telewizyjnych,
dyrektor Stołecznej Estrady, a także
autor tekstów piosenek (pisał m. in. dla Czesława Niemena – słynna „Płonąca
stodoła”, Ady Rusowicz, Anny German, Violetty Villas, Niebiesko-Czarnych i
Trubadurów) oraz tłumacz (przekładał z rosyjskiego teksty romansów cygańskich
dla Lucyny Arskiej).
Z
Kresami związana jest rodzina Adrjańskiego. Jego babka Stefania, urodzona w
Boćkach na Podlasiu, była córką polskiej szlachcianki Leokadii Sadowskiej i
Jana Kimmera, Holendra pochodzącego z Żuław. Holender trafił na Podlasie, by na
zamówienie księcia Sapiehy wybudować prawdziwy holenderski wiatrak. Książę Pan
wpadł bowiem na pomysł, że skrzydła wiatraka będą odstraszać bociany, a
bociany, jak wiadomo, przynoszą dzieci. Miałby więc ten wiatrak działanie
antykoncepcyjne. Idea ta podobała się księciu, jednak nie przypadła do gustu mieszkańcom
wsi Boćki, którzy nie chcieli wcale ograniczać liczby dzieci. Adrjański: „Główną
ulicą Bociek (główną i jedyną, która ginie w szczerym polu) przemaszerowała demonstracja.
Polacy, Rusini, Żydzi śpiewali zgodnym chórem „Gdy naród do boju wystąpił
orężem”. Wołano też: „Nie będzie Sapieha zaglądał nam do łóżek!”.”
W
tej sytuacji książę Sapieha wycofał się z budowy wiatraka, a przybyły Holender
został bez pracy. Zdążył jednak w międzyczasie uwieść polską szlachciankę,
został więc na Podlasiu, ożenił się, a z tego małżeństwa urodziło się pięć
córek, którym założył małą fabryczkę porcelany. Jedną z tych córek była
Stefania, która wyszła za Antoniego Andryjańskiego, syna zubożałego rodu z Andryjanek
na Podlasiu (rodowe dobra zostały im odebrane przez carskie władze jeszcze po
powstaniu listopadowym). Niestety, młody mąż wpadł nieszczęśliwie do przerębla
na zmarzniętym Bugu, przeziębił się i umarł, zostawiając wdowę z dwójką dzieci.
W tej sytuacji babcia Stefania zaangażowała się do pracy w dużej mleczarni w Rohaczewie
pod Mohylewem (w majątku pana Łaszkiewicza), gdzie pod jej kierunkiem 200 zatrudnionych
kobiet produkowało masła i sery na potrzeby dworu carskiego w Petersburgu.
Dostawała stamtąd listy i dyplomy z
podziękowaniami, które przechowywała starannie aż do czasu rewolucji
październikowej, kiedy to musiała uciekać przed bolszewikami. W jej domu
zjawiło się wtedy Czeka w osobie znajomego Wani Kriwoszejna, który wcześniej
mieszkał u niej na stancji, a ona żywiła go za darmo i ratowała z różnych
taraparów. Wania proponował, by została w Rohaczewie i nadal produkowała sery,
tym razem nie dla burżujskich krwiopijców, ale dla robotników i chłopów. Kiedy
nie chciała, Wania próbował ją aresztować, bo „syn u Dowbora, córka u Denikina,
a pani na władzę sowiecką bluźni”, jednak w końcu puścił ją do Polski.
Stanisław
Adrjański, ojciec Zbigniewa (ten, który wcześniej walczył w szeregach Korpusu
Polskiego w Rosji (armia generała Dowbora) był w latach 1930. urzędnikiem w
Dyrekcji Dróg Wodnych (dyrekcja na siedem województw mieściła się w Wilnie,
potem w Brześciu nad Bugiem) i zajmował się inspekcją szlaków wodnych na
Polesiu. Dlatego właśnie znał na pamięć wszystkie poleskie rzeki, rzeczki,
mosty i przepusty wodne. Był także artystą malarzem, w młodości studiował
malarstwo u Fałata i Ruszczyca, a już w wieku dorosłym miał kontakty z
niezwykłym malarzem z Wilna, który uchodził za jasnowidza i wizjonera. Nazywał
się Marian Grużewski i był znanym portrecistą. Stanisław Adrjański zachwycał
się jego niesamowitymi pejzażami, a nawet sam malował obrazy w podobnym stylu
(na okładce tej książki jest obraz Adrjańskiego przedstawiający dwór szlachecki
namalowany pod wpływem Grużewskiego).
Przedwojenny
świat Polesia i Podlesia malowany przez Adrjańskiego jest różnorodny i
arcyciekawy. To duchy pokazujące się żywym (w tym duchy dwóch jego dziadków,
rodzonego i przyszywanego, jeden dziadek po śmierci śpiewał piosenkę o Heli, a
drugi jeździł dorożką), dziady wędrowne (słynne ukraińskie „didy” obdarzone paranormalnymi
właściwościami, dziewiętnastowieczny cudotwórca z Pińska (pisał też o nim Kraszewski
w swoich „Wspomnieniach Wołynia, Polesia i Litwy”), prawosławny batiuszka „co
latał ptakiem”, marynarze Flotylli Rzecznej stacjonujący w Pińsku, groźny wojewoda
poleski urzędujący w Brześciu (budzący postrach Wacław Kostek-Biernacki) i słynny
kresowy kawalerzysta generał Stanisław Bułak-Bałachowicz (zamieszczony w
książce Adrjańskiego „Wykład Bułak-Bałachowicza o prawdziwych jajach, jakie
powinien mieć kawalerzysta” z ciągłymi wezwaniami „pani Rodziewiczówna, pani
teraz nie słucha” to majstersztyk kabaretowego humoru).
Ten
barwny kresowy świat skończył się krwawo w 1939 roku. Adrjański: „W
dramatycznych okolicznościach, po siedemnastym września, uciekałem z rodzicami
i małym braciszkiem Ryśkiem z Baranowicz – w stronę Stolina. Polesie stało w
ogniu. Cofał się Korpus Ochrony Pogranicza - ostrzeliwując się przed sowieckimi
„taczankami”. Paliły się polskie dwory i domy wojskowych osadników. Chłopi
wychodzili na drogi pełne uchodźców, niosąc w chustach zawinięte topory i kosy.
Słychać było pomruk „Rezat panów”. Uciekaliśmy zatem w stronę szlacheckich
zaścianków pod Stolinem.”
Po
II wojnie światowej, kiedy prawie całe Kresy Wschodnie zostały od Polski „odrezane”
przez Stalina, ocalali z dziejowej pożogi Poleszucy chętnie wybierali na
miejsce zamieszkania położone po drugiej stronie Bugu Podlasie. Tam właśnie, w
fikcyjnym miasteczku Boguwodzie mieszkał i rządził wymyślony przez Adrjańskiego
pan Kulesza, bohater cyklu przezabawnych opowiadań. „Zaraz po wojnie nie
brakowało na tych terenach nadbużańskich osób do pana Kuleszy podobnych, które
zatrzymały się nad Bugiem w oczekiwaniu na powrót na dawne Kresy Wschodnie albo
zamieszkały dlatego, że życie na Podlasiu nie różniło się aż tak bardzo od
życia – na Polesiu.” Burmistrz Kulesza, dawny polski ułan, chciał remontować
zegar na wieży kościoła w czynie pierwszomajowym, zapraszać do miasta „pisarza
narodowego” Melchiora Wańkowicza, a także przerabiać pomnik Suworowa na pomnik
Kościuszki.
Kresowe
gawędy Adrjańskiego czyta się z rozkoszą i uśmiechem, powtarzając za nim, kto z
Polaków był Poleszukiem i podśpiewując słynne tango „Polesia czar”,
międzywojenny hicior, którego tuż przed wojną słuchano na całych Kresach:
Pośród łąk lasów i wód toni
W ciągłej pustej życia pogoni
Żyje posępny lud
Brzęczą much roje nad bagnami
Skrzypi jadący wóz czasami
Poprzez grząską rzekę wbród
Czasem ozwie się gdzieś łosia ryk
Albo gdzieś w głębi dziki głuszca krzyk
Potem znów cisza niczym niezmącona
Dusza śni pustką rozmarzona
Piękny o Polesiu sen
Polesia czar, to dzikie knieje, moczary
Polesia czar, to dziwny wichru jęk
Gdy w mroczną noc z bagien wstają opary
Serce me drży, dziwny ogarnia lęk
Słyszę jak w głębi wód jakaś skarga się miota
Serca prostota wierzy w Polesia czar
Tam, gdzie sędziwe szumią lasy
Kiedyś ujrzałam pełen krasy
Cudny Polesia kwiat
Słonko jaśniejsze mi się zdało
Wszystko w krąg nas się radowało
Śmiał się do nas cały świat
Próżno mi o Tobie dzisiaj śnić
Próżno w żalu i tęsknocie żyć
Nie wrócą chwile
Szczęścia niewysłowione drzemią
Wspomnienia pogrążone
W grotach poleskich kniej
Polesia czar...
W ciągłej pustej życia pogoni
Żyje posępny lud
Brzęczą much roje nad bagnami
Skrzypi jadący wóz czasami
Poprzez grząską rzekę wbród
Czasem ozwie się gdzieś łosia ryk
Albo gdzieś w głębi dziki głuszca krzyk
Potem znów cisza niczym niezmącona
Dusza śni pustką rozmarzona
Piękny o Polesiu sen
Polesia czar, to dzikie knieje, moczary
Polesia czar, to dziwny wichru jęk
Gdy w mroczną noc z bagien wstają opary
Serce me drży, dziwny ogarnia lęk
Słyszę jak w głębi wód jakaś skarga się miota
Serca prostota wierzy w Polesia czar
Tam, gdzie sędziwe szumią lasy
Kiedyś ujrzałam pełen krasy
Cudny Polesia kwiat
Słonko jaśniejsze mi się zdało
Wszystko w krąg nas się radowało
Śmiał się do nas cały świat
Próżno mi o Tobie dzisiaj śnić
Próżno w żalu i tęsknocie żyć
Nie wrócą chwile
Szczęścia niewysłowione drzemią
Wspomnienia pogrążone
W grotach poleskich kniej
Polesia czar...
Adrjański
Zbigniew, „Polesia czar. Wspomnienia, gawędy, opowieści”, wyd. Marpress, Gdańsk
2013
Jak pięknie napisałaś! Nie znam tej książki, ale już zapisałam, by mieć na uwadze.
OdpowiedzUsuńKresowe gawędy mogą być wspaniałą lekturą na jesienne, coraz dłuższe wieczory.
Cudowna, malutka, ale bardzo treściwa i zabawna książeczka.
UsuńPodczas lektury co jakiś czas parskałam śmiechem, zwłaszcza jak czytałam monolog generała Bułak-Balachowicza o jajach ułańskich.