Translate

środa, 14 października 2015

Maciej Chłopek, „Zdumiewający świat. ZSRR i ludzie radzieccy w propagandzie Polski Ludowej lat 1944 – 1956”



„Zdumiewający świat. ZSRR i ludzie radzieccy w propagandzie Polski Ludowej lat 1944 – 1956” młodego polskiego historyka Macieja Chłopka to bardzo interesująca i świetnie napisana książka o tym w jaki sposób Związek Radziecki i ogólnie pojmowana „radzieckość” były obecne w polskiej przestrzeni publicznej i w świadomości Polaków w okresie stalinowskim. Fantastyczna lektura! Przeczytałam jednym tchem! 

Autor  zaczyna od przedstawienia polskiego stereotypu Rosjanina na tle historycznym. Pisze o języku, jakim w Polsce mówiono o Rosjanach, przywołując rozmaite teksty polskie literackie, które od wieków ukazywały Rosję w świetle negatywnym. Jak się okazuje, źródeł współczesnej polskiej rusofobii należałoby szukać już w twórczości średniowiecznego kronikarza Galla Anonima, który ugruntował wizerunek Rusinów jako tchórzliwych i prostackich wrogów Polski oraz w poezji renesansowego twórcy Jana Kochanowskiego, u którego pojawia się sformułowanie „Moskwa zuchwała”. Także w XVII wieku polscy autorzy pisali o Rosji w negatywnym tonie. Tu przykładem może być utwór Jana Żabczyca z 1605 roku „Mars Moskiewski krwawy” czy „Pamiętniki” Jana Chryzostoma Paska, których autor podkreślał niższość cywilizacyjną i kulturalną państwa moskiewskiego. 

Najwięcej antyrosyjskich utworów powstało w Polsce w okresie zaborów, co jest, oczywiście, zrozumiałe z powodów historycznych. To właśnie wtedy utrwalił się w naszej zbiorowej świadomości związek carskiej Rosji z uciskiem Polaków, jak również Rosji jako więzienia narodów i międzynarodowego żandarma. W negatywnym tonie o Rosji pisali prawie wszyscy polscy twórcy okresu romantyzmu i większość pozytywistów (za wyjątkiem Bolesława Prusa, który w „Lalce” przedstawił pozytywną postać rosyjskiego kupca Suzina), jak również pisarzy młodopolskich. 

Negatywny wizerunek Rosji oraz Związku Radzieckiego jest obecny w polskiej literaturze okresu międzywojennego. Zdaniem Macieja Chłopka, polskie teksty z tego okresu, przesycone antybolszewizmem, są zarazem manifestacją jawnej rusofobii. Rusofobiczne są polskie historyczne produkcje filmowe z okresu międzywojnia takie jak „Cud nad Wisłą”, „Rok 1863”, „Huragan”, a nawet komedie „Antek Policmajster” i „Dodek na froncie”. W tym czasie Polacy śpiewają w okresie Bożego Narodzenia antyrosyjskie kolędy, w których propagowany jest negatywny stereotyp Moskala, zaborcy i wroga Polaków (np. śpiewana na melodię „Przybieżeli do Betlejem” pieśń o następujących słowach: Kiedy Moskal napada we święta, niech to Boże Narodzenie pamięta! Hurra! - głos się roznosi, każdy pięść w górę wznosi i zemstę swą  głosi.”). W okresie międzywojennym do starego stereotypu Rosji wrogiej Polsce dołącza stereotyp krwiożerczej Bolszewii (Sowdepii), kraju dzikiego, bezkresnego i mrocznego. Mieszkańca tej krainy, Sowieta – Bolszewika – Moskala przedstawia się w tekstach literackich jako krwawego, nierzadko otępiałego umysłowo, chorego na „dzikość” Azjatę i barbarzyńcę, które zajmuje się głównie, walką, grabieżą, gwałceniem kobiet i niszczeniem kościołów. 

W książce Macieja Chłopka czytamy, że przedwojenne polskie stereotypy dotyczące Związku Radzieckiego uległy zmianom po II wojnie światowej. Radzieccy i polscy inżynierowie ludzkich dusz pracowali wówczas nad pokazaniem Polakom pozytywnego wizerunku człowieka radzieckiego i jego zasług dla ludzkości. W latach tuż powojennych system propagandy proradzieckiej oraz jego metody były bardzo rozbudowane. Pracowała nad tym polska partia komunistyczna, pracowały poszczególne ministerstwa w rządzie PRL, Ludowe Wojsko Polskie i rozmaite organizacje, zwłaszcza Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej (TPPR). Masowo wydawano radzieckie książki, w tym ogromne nakłady takich tytułów jak „Krótki kurs historii WKP(B)”, „Droga przez mękę” Aleksego Tołstoja i „Kołchoz „Czerwony Październik” Anny Jełaginy.  Masowo wyświetlano radzieckie filmy, bowiem kino uważano za najlepszą formę propagandy. Były to w dużej mierze obrazy o Leninie i rewolucji październikowej, a poza tym takie tytuły jak „Czapajew”, „Sekretarz Rejkomu”, „Timur i jego drużyna”, „Młoda gwardia”, „Samotny biały żagiel” (proszę Autora, w książce błędnie podany jest tytuł  – to nie jest „Samotny żagiel" jak Pan pisze, ale „Samotny BIAŁY żagiel”, s. 137). 

Przebudowa świadomości Polaków prowadzona była na różnych płaszczyznach. Służyły temu obecne w przestrzeni publicznej symbole takie jak pomniki wdzięczności Armii Czerwonej, zmienione nazwy ulic, czerwone transparenty symbolizujące komunistyczną ideologię, białe gołąbki pokoju z papieru naklejane na szyby w szkołach, pochody pierwszomajowe, w czasie których niesiono portrety Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina. Tematyka proradziecka obecna była też w nauczaniu szkolnym (język rosyjski, historia, biologia, rolnictwo – dotyczyło to zwłaszcza wpływu dziwacznej ideologii biologicznej radzieckich uczonych Iwana Miczurina i Trafima Łysenki, według których należało np. masować wymiona ciężarnych maciorek, by urodziły większy miot prosiąt, albo siać ryż czy pszenicę za kołem podbiegunowym). Dzieci i młodzież zachęcano do korespondencji ze swoimi rówieśnikami ze Związku Radzieckiego w ramach pisania „listów do padrugi”. Adresy do korespondencji przekazywali nauczyciele języka rosyjskiego, a pochodziły one przeważnie z pisma „Przyjaźń”. 

Jednak mimo dużego wkładu pracy i kosztów, propaganda proradziecka w Polsce nie trafiała na dobry grunt. Polacy byli oporni w jej przyjmowaniu. Co innego mówiono oficjalnie, a co innego prywatnie. O tych rozbieżnościach świadczy wielka ilość krążących w społeczeństwie polskim dowcipów z tamtej epoki na temat Związku  Radzieckiego. Sama pamiętam takie dowcipy, które za komuny przynosił z pracy mój ojciec. Np. - jak powstał drut kolczasty? Miczurin skrzyżował węża z jeżem. Albo kto wymyślił żarówkę? Wiadomo, Iwan Iwanowicz Żarówkow.  Kto wymyślił rower? Rowerow! Po co radzieccy uczeni skrzyżowali świnię ze stonogą? Aby mieć sto szynek. Jaka jest radziecka pornografia? Lenin bez czapki. I tym podobne. Tymi dowcipami deprecjonowano powagę radzieckich przywódców komunistycznych, zdolności bojowe radzieckiej armii i siłę niezwyciężonego Związku Radzieckiego. Polacy oswajali trudną rzeczywistość wczesnych lat PRL-u śpiewaniem humorystycznych przeróbek i trawestacji radzieckich i komunistycznych. 

Maciej Chłopek kończy swe rozważania uwagami poświęconymi polskiej szeptanej propagandzie na temat Związku Radzieckiego. Przytacza to, co mówiła ulica na temat polsko-radzieckich stosunków politycznych i gospodarczych, pisze, jak w czasach stalinowskich śpiewano pieśń „Rota” do słów Marii Konopnickiej, zastępując słowa „krzyżacka zawierucha” określeniem „sowiecka zawierucha”, podaje, że masowo upijano się na zebraniach i wycieczkach organizowanych przez TPPR, cytuje masę zdarzeń życia polskiego codziennego obrazujących opór Polaków przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Był to opór dość niecodzienny i nieco absurdalny, bo tak naprawdę mało który Polak w okresie stalinizmu, a także i później, znał osobiście jakiegokolwiek człowieka radzieckiego. Mieszkańcy ZSRR byli od nas absolutnie odizolowani, tak samo jak my od nas. Wycieczki do Sojuza (słynne pociągi przyjaźni), podczas których zaczęliśmy handlować i upijać się z mieszkańcami ZSRR, ruszyły bowiem wiele lat później, gdzieś w latach 1970. 

„Zdumiewający świat” jest niezwykle bogatą w szczegóły pracą naukową z cytatami i bibliografią, opartą na publikacjach naukowych, materiałach archiwalnych i tekstach prasowych z epoki stalinowskiej. Jestem pełna podziwu dla autora, że – mimo, iż nie żył w tamtej epoce  – udało mu się tak zgłębić jej realia i klimat. Brawa dla Macieja Chłopka, że tak dobrze udał mu się drobiazgowy opis minionej rzeczywistości! 

Jedyna wada tej książki to brak ilustracji. 

A teraz dygresja osobista…

Jako osoba, która więcej niż połowę życia spędziła w PRL-u (zdawałam maturę mniej więcej wtedy, kiedy autor się urodził) czytałam tę książkę z pewnym takim sentymentalnym westchnieniem i spoglądaniem wstecz, bowiem dzięki niej mogłam przenieść się w czasie do minionej epoki. Sama nie pamiętam czasów stalinowskich, ale znam je z opowieści moich rodziców, którzy odbudowywali Polskę po zniszczeniach wojennych i kształcili się w tamtych czasach. To oni słuchali w ławce szkolnej o wybitnych osiągnięciach radzieckiej nauki, zwłaszcza biologii (sianie ryżu i ziemniaków za kołem podbiegunowym!). 

Moje własne dzieciństwo przypadło na erę  Edwarda Gierka, jak przez mgłę sięgam także  do panowania Władysława Gomułki. Kiedy poszłam do szkoły w wieku 7 lat, to nad tablicą wisiał orzeł bez korony, a przy nim po obu stronach dwaj poważni łysole, czyli Gomułka i Cyrankiewicz. Pamiętam festiwale piosenki radzieckiej (moje dwie starsze kuzynki, córki wiejskiego organisty, wystąpiły na festiwalu w Zielonej Górze z pieśnią o bratnim Sojuzie, cała rodzina je oglądała w telewizji), pamiętam miesiące filmów radzieckich (zawsze w październiku leciały w kinach same radzieckie filmy, zresztą wcale nie takie złe te filmy były, np. z całą szkołą poszliśmy do kina na „Białe słońce pustyni”, wspaniały western w radzieckim stylu, obecnie z sentymentu co jakiś czas oglądam go na YT), pamiętam radzieckie książki obecne w księgarniach (też nie były takie złe te książki, np. w dzieciństwie moją ukochaną lekturą był „Samotny biały żagiel” Katajewa, który czytałam zawsze jak zostawałam w łóżku z przeziębieniem, lubiłam także wówczas „Opowieść o prawdziwym człowieku” Borysa Polewoja, który imponował mi swoim uporem do dążeniu do celu). Jestem z pokolenia, które rozpoczęło naukę naukę języka rosyjskiego w klasie piątej, pisaliśmy bukwy piórem, kaligraficznie, do dziś potrafię kaligrafować po rosyjsku. Cyrylica wydawała mi się niezwykle egzotycznym alfabetem, z ochotą się jej uczyłam. No i, oczywiście, w starszych klasach podstawówki pisałam listy do padrugi. Mnie przypadła Nadia z Karagandy, która przysyłała mi radzieckie monety i pocztówki. Zachowałam na pamiątkę kilka okolicznościowych kopert z tamtych czasów z pieczątką z Karagandy:


No, a prócz tego, na przekór Związkowi Radzieckiemu śpiewałam masowe pieśni antykomunistyczne, takie jak „Na chuj nam swoboda ruskowo naroda” (na melodię hymnu radzieckiego) oraz „Wpadła mi do sedesu oznaka ZMS-u…” i słuchałam dowcipów o radzieckich przywódcach, które wymyślali Żydzi pracujący w miejskim komitecie PZPR w moim mieście. Kolportowała je w naszej klasie koleżanka Żydówka, której ojciec był jednym z czołowych partyjniaków w województwie. 

Powyżej pochwaliłam autora tej książki, a na koniec chciałabym jeszcze podziękować mojej Fejsbukowej koleżance Marcie Sieciechowicz z wydawnictwa von Borowiecky, która przysłała mi „Zdumiewający świat” do przeczytania. 

Marto, sprawiłaś mi wiele radości tą książką! 

Chłopek Maciej, „Zdumiewający świat. ZSRR i ludzie radzieccy w propagandzie Polski Ludowej lat 1944 – 1956”, wyd. von Borowiecky, Radzymin 2014

3 komentarze:

  1. Świetna recenzja, ale nie zgadzają się lata, bo ma być 1944-1956, a nie 1945-1956.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewłaściwe jest założenie, że „źródła rusofobii u Polaków” sięgają jakichś tam czasów. Polacy zazwyczaj nie są rusofobami. My po prostu znamy ich bardzo dobrze i naturę ich stąd nasza trzeźwa ocena tego ludu.
    Poza tym mieszanie „Rusinów” z późniejszymi Moskalami jest w dużym stopniu błędne. Rusini w ostrzeganiu ówczesnych Polaków to nasi „krajanie” z Litwy i Ukrainy lub bliscy sąsiedzi. Moskale to lud pochodzący dla tamtych Polaków z Azji, blisko spokrewniony z Mongołami. Pomijam już te inne hipotezy „prawie-naukowe” o pochodzeniu Moskali ze skrzyżowania Mongoła ze świnią.

    OdpowiedzUsuń