LIST OTWARTY DO P. OLGI TOKARCZUK
(Tekst
jest na wolnej licencji tzn. wolno go kopiować, powielać bez pytania i bez wynagrodzenia
+ proszę o udostępnianie; zapraszam także do komentowania)
Proszę mi powiedzieć, ilu Żydów
zabiła Pani i Jej rodzina, kiedy, z jakich powodów i jakimi metodami, dlaczego
prokurator nic o tym nie wie - i dlaczego Pani uważa że wszyscy Polacy za to
odpowiadają?
Szanowna Pani,
wczoraj przeczytałam, iż w programie
"Minęła dwudziesta" w TVP, powiedziała Pani tak: "Wymyśliliśmy
historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie
splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy
straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła
mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów".
Mam nadzieję, że to prawda. Gdyż
bardzo mnie ucieszyła ta Pani wypowiedź.
Jest, tradycyjnym, zadaniem
polskiego pisarza leczenie społecznych stosunków. Rozdzieranie ran - oraz ich
opatrywanie, w dobrym celu.
Aby doprowadzić zbiorowość do
rachunku sumienia, odpokutowania win oraz naprawy zaburzonych relacji. A także
wydźwignąć tę zbiorowość na wyższy poziom moralnej samoświadomości, przydając
jej zarazem poczucia godności, woli i mocy sprawczej oraz mądrości na
przyszłość.
Najgorsze czyny - przekuć w dobroć i
światło, taka jest rola pisarza w Polsce.
Cieszę się, że rozumie Pani to
posłannictwo.
Szkoda wprawdzie, że wybrała Pani na
otwarcie tak poważnej sprawy - konfrontacyjny styl.
Tak, szkoda. To ogromnie utrudnia
porozumienie, gdyż na wstępie buduje kolejny, całkiem zbędny, mur. Ale to
akurat łatwo naprawić, więc mam nadzieję, iż uda się nam zastosować mniej
agresywny model komunikacji.
Cieszę się, że wstąpiła Pani w
szranki publicznej dyskusji.
Ponieważ oczywiste, że teraz musi
Pani przeprowadzić porządny, logiczny i faktograficzny - dowód swoich tez.
Albo, jak mawiają w filmach z
Hollywood, "zamilknąć na zawsze".
Nawet sto faktograficznych książek
(nie mówimy o powieściach), z których każda opisuje 2-3 obrzydliwe, wstrętne
historie nie wystarczą, żeby – sformułować taki wniosek: „jesteśmy paskudnymi,
zakłamanymi okrutnikami oraz łobuzami, i to od wieków” - na temat narodu, który
obecnie sobie liczy 38 milionów, a w ciągu 1000 lat swojego istnienia miał tych
milionów znacznie więcej.
Na temat Narodu, o którego
szlachetnych i wspaniałych czynach napisano tysiące książek – i to w różnych
językach świata, nie tylko po polsku.
Zakładam więc, że dysponuje Pani
wiedzą tajemną, hermetyczną, ogólnie niedostępną na temat polskiej historii – i
żądam, aby Pani teraz się nią z Polakami podzieliła.
Cieszę się, że będę mogła Pani pomóc
w tym zadaniu, przedstawiając swoje kontrstanowisko, ponieważ Polakom - oraz
Europie - jest potrzebny krótki kurs prawdziwej historii Polski.
Dobrej czy złej, ale prawdziwej.
A tej trzeba dopiero poszukać. Gdyż
ani Pani jej nie zna ani ja; znana jest tylko wersja zwycięzców, wersja
nieuczciwa i zmanipulowana. Natomiast dzialając razem - jesteśmy w stanie do
tej prawdy jakoś się zbliżyć. I zachęcić naszych Rodaków, aby nam pomogli:
stworzyć z naszej historii pulsujące źródło niewygasającej potęgi - oraz przestrogi
dla Narodu.
Najwyższy więc czas na poważną
rozmowę o starych dziejach. I wydarzeniach nowożytnych.
M. in. o wzajemnych nieprzyjemnych
zaszłościach w stosunkach Polaków z mniejszościami narodowymi - naturalnie na
szerokim tle, historycznym oraz współczesnym tzn. warto uwzględnić też pozycję
Polaków jako mniejszości w innych państwach, ze szczególnym uwzględnieniem
Niemiec, Ukrainy, Białorusi, Litwy. (A przy okazji jeszcze sprawdźmy, jak sobie
z zagadnieniem radzą inne państwa np. USA, Izrael, Rosja, Chiny, żeby znaleźć
jakieś konstruktywne tradycje czy wzory oraz sprawdzić, czy nasze polskie blędy
są naprawdę jedyne i niepowtarzalne).
Czas na rozmowę o faktycznej
narodowości znanych przestępców wojennych, którzy w oczach światowej opinii -
uchodzą za Polaków, chociaż to nieprawda, bo akurat byli dziećmi przedwojennych
mniejszości narodowych.
I w ogóle, czas na rozmowę o
przestępcach wojennych, których Państwo Podziemne wyrzuciło poza nawias
społeczny, ledwo powstało - których eliminowało, ile miało sił - to samo
Polskie Państwo (mniejszości raczej tam słabo się udzielały), które
bezskutecznie usiłowało powstrzymać Holocaust np. za pomocą raportu Karskiego.
Czas na rozmowę o przestępcach
wojennych, których po wojnie ukarała PRL – i których nie ukarała, gdyż
komuniści zauważyli ich służebność czy przydatność – możliwość ich zastosowania
do własnych celów, tak samo jak to zrobiły USA, Niemcy i inne kraje.
Ta dyskusja ma jeszcze jeden walor:
aktualność. Obecne władze – wbrew stanowisku ponad 90% Polaków - usiłują teraz
zaimplantować do Polski mniejszość narodową. Obcą kulturowo, niewykształconą,
nie asymilującą (z zasady religijnej), ubogą.
Generalnie sprawy idą w kierunku
wygenerowania arabskich gett czy wsi w Polsce. Zatem pozwolę sobie na wtręt:
analogia ze sztetlami i dzielnicami żydowskimi nasuwa się, niestety,
automatycznie. Jest więc okazja przypomnieć, na marginesie naszej rozmowy jeden
z powodów, dla którego większość polskich Żydów nie miała praktycznie szansy na
uratowanie życia podczas niemieckiej okupacji.
Bo nie znali polskiego języka ani
obyczaju, chociaż od pokoleń mieszkali w Polsce.
Bo żyli we własnych skupiskach – i
nie mieli polskich krewnych oraz serdecznych przyjaciół.
Bo byli niezdolni wtopić się w tłum,
nawet jeżeli dysponowali urodą fizyczną, odległą od niemieckich wyobrażeń na
temat „wyglądu typowego Żyda”
Tak więc, dziękuję, że Pani wywołała
wiele istotnych tematów.
I - wzywam Panią, aby krok po kroku
udowodniła Pani swoje tezy.
Powiedziała Pani tak:
"Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako
kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości.
Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa,
która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy
Żydów".
Oczekuję nazwisk tych, co wymyślili
tę nieskazitelną historię Polski – oraz tytułów ich wiekopomnych dzieł, a także
informacji o nakładach.
Oczekuję informacji, gdzie byliśmy kolonizatorami
– i gdzie mieliśmy niewolników.
Oczekuję szczegółowego wykazu tych
„strasznych rzeczy”, które robiliśmy jako większość narodowa oraz mordercy
Żydów.
Powinien być solidny – bardzo długi,
obszerny i szczegółowy, ponieważ użyła Pani formy „my”.
W tej sytuacji akt oskarżenia musi
być naprawdę – potężny, chociaż Pani ujęła problem w lapidarnym skrócie.
Proszę więc o nazwiska, daty,
miejscowości, komplet znanych okoliczności. Ma Pani tysiąc lat historii Polski
do dyspozycji, czas start.
Miesiąc Pani wystarczy na jakąś
odpowiedź? - czy potrzebny kwartał? A może rok?
Możemy to zrobić korzystając ze
swoich stron oraz Facebooka?
Tymczasem przygotuję swoje wykazy i
przygotuję się do przedstawienia swojego stanowiska.
Proponuję, żebyśmy się potem nawzajem
– krytycznie pochyliły na całym materiałem: Pani oraz moim.
I porozmawiały o boleściach w
stosunkach polsko-żydowskich, polsko-ukraińskich, białoruskich, litewskich - a
także polsko-niemieckich.
Kulturalnie. Elegancko. Na piśmie.
***
Jeżeli Pani pozwoli, wyłożę swoje
obserwacje.
Otóż, po pierwsze, wypowiadając się
w imieniu wszystkich Polaków - i to ponad czasem oraz przestrzenią - weszła
Pani w rolę wszechwiedzącego narratora.
Bardzo śmieszne i pisarzom się
zdarza, ale życie to nie powieść, proszę Pani.
Nie jesteśmy na kartkach Pani
kolejnej genialnej powieści.
Zastosowała Pani generalizację.
To poważna intelektualna
nieuczciwość.
Wypowiedziała Pani jawną oraz
brutalną nieprawdę, innymi słowy.
Nie ma podstaw do stwierdzenia, iż
"Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju (....) który nie splamił się
niczym złym w stosunku do swoich mniejszości".
Proszę mi pokazać poważne dzieło
historyczne – w szczególności podręcznik - które w ten sposób kreuje historię
Polski. Proszę, czekam.
Alternatywnie: żądam przeprosin za
to, że w biały dzień zaczęła Pani kreować nasz 38-milionowy naród za
niepoczytalny i oderwany od rzeczywistości. Żyjący "wymyśloną
historią" i ją sobie "wymyślający".
Z tego, co wiem, wyidealizowane
pojęcie o Ojczyźnie stanowiło specyfikę poezji doby Romantyzmu.
Ale poeci nie opisują historii, lecz
ją mistyfikują. Romantycy robili to ze znanych powodów; to było potrzebne.
I uważam, że poetów można
usprawiedliwić, gdyż śnią na jawie, taka ich robota. No i oni, tak samo jak
teraz Pani – nieraz biorą swoje sny – swoje wyobrażenia o rzeczywistości za
autentyk, za realia. Ale co ma to wspólnego z faktami? (Nawiasem, od tamtych
chwil upłynęło trochę czasu i dorobiliśmy się kilku twórców wielkiej klasy,
którzy prezentowali trzeźwe, krytyczne podejście oraz konkret. Nie udowodni
więc Pani swojej fałszywej tezy, nawet w oparciu o historię literatury).
Świat, proszę Pani, był bez plam,
tylko na etapie Stworzenia. Potem ludzkość nigdy nie żyła w raju.
Dlatego w książkach zawodowych
historyków – można wyczytać, iż stosunki pomiędzy Polakami i mniejszościami
zawsze były skomplikowane, i zazwyczaj niedobre. Bo inaczej być nie mogło i
wciąż nie może. Taka jest natura ludzka, taka jest natura państwa.
Tak się dzieje, gdy różnice
interesów nakładają się na różnice kulturowe.
Tak samo jest przecież w obecnej,
oświeconej epoce np. z mniejszością polską w Niemczech, w Rosji, na Ukrainie
oraz w Wilnie. Mniejszości narodowe tylko zawadzają większościom, proszę Pani.
I tylko dlatego istnieje poprawnośc polityczna..., która wyrządza więcej szkód
niż naprawia. Dlatego najbardziej stabilne jest państwo (w miarę możliwości)
jednonarodowe – tak ocenili politolodzy po I wojnie światowej, jak ocenił
Stalin na etapie Układu Poczdamskiego; dlatego multi-kulti to zbrodnia na
własnym państwie - źródło jego niemocy i potencjalnej zagłady.
Proszę się zapoznać z historią
świata czy Europy – oraz współczesnym życiem kontynentu. Zawsze większość
ogranicza prawa mniejszości, a mniejszość się buntuje i uważa za pokrzywdzoną,
sponiewieraną i niszczoną; dąży do wyrównania pozycji, wszelkimi metodami.
Ale... nie ograniczajmy sie do
naszego kontynentu: identycznie jest przecież w Izraelu.
W wielu przypadkach, miejscach,
okresach historycznych to prawda.
Ale też jest prawdą, że te
wzgardzone mniejszości – ze wszystkich stron kontynentu – brały kurs na I
Rzeczpospolitą.
I zawsze jest pytanie o kres
prawdziwości twierdzenia.
Pani zarzuciła Polakom - odwieczną i
wręcz systemową zbrodnię na Żydach.
Bardzo ciekawe, jak Pani tego
dowiedzie, niecierpliwie czekam. Poza wszystkim, to wymaga jakiejś spójnej
ideologii oraz grupowego zorganizowanego działania pod wodzą władzy, która ma
absolutną większość - albo dyktatora. Ciekawe, skąd Pani to wszystko weźmie.
Dalej...
Poruszyła Pani jeszcze kwestię
"kraju" czyli państwa, zarządzanego przez naród mający liczebną
większość - i jego niewłaściwego stosunku do mniejszości. To znaczy, że
odróżnia Pani grzechy państwa od grzechów Narodu (i wierzę, mniejszych
społeczności).
To miło, gdyż niestety, jak Pani
zapewne wie, Polska ma najdłuższe i najbogatsze tradycje demokracji w Europie
(tak samo jak jedne z najdłuższych tradycje praw kobiet), ale z przyczyn
niezależnych - brak im ciągłości.
Zatem - cóż, który "kraj"
Pani ma na myśli? - to ciekawe, gdyż pomiędzy I a II Rzplitą było ponad 120 lat
przerwy: a przerwa we własnej państwowości - zwłaszcza w epoce, o której mówimy
- to bardzo poważna sprawa. Bardzo. Zwłaszcza że Rosja była państwem jawnie
antysemickim - co dodatkowo skaziło zachowania Polaków na terenach okupowanych
przez carat; oj, zruszczenie to straszna sprawa - straciliśmy tu i ówdzie swój
własny styl (też niezachwycający) - a pomiędzy wojnami światowymi było za mało
czasu, aby go odzyskać. (A prawdziwe kłopoty nastapiły dopiero potem...)
To dygresja, ale Pani stosuje
milczące założenie, że każda mniejszość narodowa to jakieś ciepłe kluski, na
czele z żydowską - jakby Żydzi byli bezbronnymi barankami; dziwne
nieporozumienie, bo to zawsze był niezwykle waleczny naród - od czasów
starożytnych.
Ale w Pani wizji, mniejszość
narodowa jest bezsilna, bezbronna i niczemu niewinna – a do tego jej wolno
wszystko, nawet gdy zachowuje sie nielojalnie, a większość musi to honorować
bez drgnienia. Nawet w sytuacji, gdyby tak było (a przecież nie było – mam
opowiedzieć o zachowaniach np. mniejszości niemieckiej?), to w II
Rzeczpospolitej mieliśmy kilka mniejszości i trzeba zapytać o wzajemne stosunki
mniejszości pomiędzy sobą - oraz o to, komu przypadała niewdzięczna rola
regulatora.
Kto ponosił odpowiedzialność za to,
żeby państwo – targane siłami odśrodkowymi mniejszości – w ogóle mogło
funkcjonować i działać?
Dlatego chętnie dołożyłabym do tej
dyskusji o wzajemnych powikłaniach, dzisiaj niepojętych, gdyż zakłamanych do
szpiku - zagadnienie przedwojenne zwane jako numerus clausus. Czyli rozwiązanie
stosowane wówczas m. in. w USA, Rosji, Niemczech - no i w Polsce, gdzie tą
drogą dążono m. in. do przywrócenia zachwianej równowagi reprezentacji różnych
narodowości w zawodach korporacyjnych. Tak się składa, że Żydzi mieli tam
nadreprezentację, co ograniczało możliwość wykonywania w II
Rzeczpospolitej zawodu np. adwokata czy lekarza przez Polaków, Ukraińców i
Białorusinów. Polskie państwo zastosowało więc numerus clausus, który aktualnie
jest uznawany za dowód genetycznego antysemityzmu Polaków. Natomiast USA,
gdzie stosowano numerus clausus wobec Żydów aż do lat 50-tych XX wieku, nikt
tego nie pamięta i nie wypomina.
Zatem jak to jest? Jednemo wolno, a
drugiemu nie mozna sie dać usprawiedliwić?
Dlaczego postrzega Pani Polaków jako
podejrzanych z założenia, naród II kategorii, któremu nie da się wybaczyc
grzechów odpuszczonych innym?
Dalej...
W mojej opinii popełnia Pani pewien
błąd w rozumowaniu. To znaczy dawne wydarzenia wyrywa Pani z ich tkanki
społecznej, lokalnej oraz międzynarodowej - z łańcucha następstw i skutków - po
czym je mierzy współczesnymi kategoriami.
To doktrynerskie, proszę Pani.
To dyskwalifikujące w poważnym
towarzystwie. Tym bardziej, że pisarze mają szczególną rangę w świecie
intelektualistów - więc podobne wypowiedzi mają reperkusje. De facto, nie wiem
czy Pani jest tego świadoma, Jej dyskusyjne niezręczności posłużą do
szkalowania naszego narodu.
Napisałam "naszego"- czyli
wspólnego, a Pani zastosowała pluralis maiestatis („wymyśliliśmy historię,
robiliśmy straszne rzeczy jako właściciele niewolników, mordercy Żydów”).
I jeszcze wypowiedziała się Pani z
perspektywy siły sprawczej - winnego - sprawcy: właściciela niewolników (czyżby
miała Pani na myśli chłopów pańszczyźnianych? ilu ich posiadała Pani rodzina? -
bo się troszkę zatraciłam), kolonizatora (bardzo ciekawe, co w ogóle Pani ma na
myśli), oprawcy Żydów.
Gdyby wejść na Pani poziom
erystyczny, mozna napisac tak:
Może i Pani mordowała Żydów, nie
wiem. Ale, jeżeli sumienie Panią dręczy, może warto iść do prokuratora - i
zeznać mu, z kim Pani mordowała, zamiast bić się w moje piersi - i spowiadac
się w telewizji?
Być może to Pani rodzina robiła te
straszne rzeczy, też nie wiem.
Ale proszę mówić za siebie oraz
swoich przodków. Z doświadczeń mojej rodziny wynikają diametralne wnioski. Np.
że wielu Żydów mordowało Polaków. Innymi słowy, jak to w życiu, jak to w
małżeństwie czy pod jednym dachem: stosunki nie były najlepsze z winy obu stron.
A teraz powiedzmy - serio:
Martwi mnie, że Pani cierpi za
miliony. 200 lat temu uchodziło to za wyznacznik talentu, ale dzisiaj stanowi
powód do leczenia psychiatrycznego.
Nie wolno, naprawdę, zatracać miary
zdrowego rozsądku - a do tego wchodzić w skórę nie tylko właścicielki Polski
Ludowej, lecz także obecnego rządcy dusz.
Nie zgadzam się na to, żeby Pani
wypowiadała się w moim imieniu, gdyż umiem mówić własnym głosem – a do tego mam
pełnię praw cywilnych i obywatelskich. No i jestem wolna od kilku pokoleń, gdyż
w tych wioskach, z których pochodzą moje rodziny po mieczu i kądzieli,
wyzwolili chłopów już w 1864 r.
Mam wprawdzie pochodzenie
inteligenckie, ale moi przodkowie to włościanie. Bardzo więc proszę teraz nie
wypowiadać w moim imieniu tekstów na temat win kolonizatorów oraz złego
traktowania niewolników. Nie ma Pani żadnego prawa, nawet jeżeli pochodzi
Pani z Radziwiłłów.
Zwłaszcza, jeżeli pochodzi Pani z
Radziwiłłów.
Polska historia nie jest
jednoznaczna, prosze Pani. Składa się z osobnych historii (oraz kultur) panów i
historii sług, czego Pani jakoś nie dostrzega.
W szczególności nie ma Pani jednak -
z tego tytułu - dzisiaj - prawa opowiadać kocopołów w biały dzień - o tym, że
Polacy są narodem kolonizatorów.
Coś byłabym o tym wiedziała, jak
mniemam.
I coś… zauważyłabym dzisiaj… A mam
akurat wrażenie, że Polacy mają zachowania niewolników, nieskażone imperialnym
piętnem: i słusznie, gdyz nasza kultura narodowa (nie mówię o kulturze
polskojęzycznej lecz tradycyjnej) takiego piętna nie miała, nie ma i mieć nie
będzie.
Kolonizator, proszę Pani, to...
szczególny stan umysłu; to poczucie wyższości + skaza w rozumowaniu, która
przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Dzisiaj to sprawia, iż narody
postkolonialne np. Niemcy oraz Francja uważają odległe ludy za słabsze umysłowo
oraz niezdolne same rozwiązać swoich kłopotów politycznych czy gospodarczych.
(Obecny plan rozwiązania tzw. "kryzysu imigracyjnego" jest przecież
nacechowany właśnie tą kolonialną protekcjonalnością, w ślad za którą idzie
wola osiągnięcia różnych korzyści, kosztem imigrantów ekonomicznych,
traktowanych przez tę pseudo-cywilizowaną Europę niczym bydło wożone wagonami w
dowolnych kierunkach).
Kiedyś miało to inny wymiar.
Stąd w krajach prawdziwie kolonizatorskich
- europejskich - przez prawie dwieście lat pokazywano np. Murzynów w tzw.
ludzkich ZOO.
Owszem, taka wystawa na pewno raz
zagościła w Warszawie, w XIX wieku (tylko tyle wiem) tj. w kraju okupowanym
przez Rosjan.
Aleksander Głowacki (dobrze pamiętam,
że On?) cholerycznie się oburzał na tę imprezę, niegodną Człowieka.
Ale narody kolonizatorskie maja inne
wyczucie moralne: w Brukseli taką wystawę zorganizowano więc ostatni raz
dopiero w 1958 roku.
I była oblegana przez eleganckie
paniusie, także pisarki.
I właśnie dlatego teraz ani Pani ani
Europa nie będziecie mnie uczyć tolerancji.
Nie pozwolę też sobie wcisnąć
ciemnoty, że jestem z narodu konkwistadorów. Nie dam sobie wytykać wydumanych
wad charakteru oraz urojonych grzechów Polaków wobec mniejszości.
Znam właściwą skalę problemów oraz
rzeczy.
Nie zaprzeczam, że w naszym
narodzie, w każdej epoce, były dranie, łobuzy i zbrodniarze. Ale i w narodach
mniejszości również byli zdrajcy stanu, dranie oraz mordercy.
Oto kondycja ludzka.
Niemiła, zwłaszcza gdy nie hamuje
jej - i to silnie - religia.
Tak tylko wspominam, bo daleko nie
zajedziemy metodą wsadzania sobie nawzajem palca w oko. I jestem za spokojną
wymianą argumentów, za miłą rozmową o trudnych sprawach.
Niemniej historia to rachunek
ciągniony, proszę Pani.
Wyniki poprzednich etapów –
nadpisuje się nad rozpoczęciem nowego rozdziału, ba! nowej strony. Nie pozwolę
na ocenianie naszego narodu na podstawie szeregu wyizolowanych wydarzeń,
wybranych do analizy według nieznanego klucza.
Bo w ten sposób można udowodnić
wszystko, co się z góry założyło.
Wyjściowo przyjmijmy więc, nie
zgadzam się na to, aby publicznie osądzała Pani nasz naród przez pryzmat tych
zbrodniczych indywiduów/grup oraz własnej głębokiej niewiedzy historycznej - w
sytuacji gdy sumienie Pani zezwala także na nieuczciwe chwyty erystyczne.
Nie zgadzam się, zwłaszcza w
sytuacji, gdy czyjeś niegodziwe czyny osądził sąd. Gdy ktoś zapłacił, za to co
zrobił. Bo to jest objaw na to, że społeczeństwo coś odrzuciło, coś
napiętnowało – chciało się samooczyścić. W ogóle, nie zgadzam się na
prezentowanie żadnych czynów, ohydnych oraz szlachetnych – bez sprawdzenia jak
je komentowali współcześni: pochwalali czy ganili? Bez sprawdzenia, jakie to
miało reperkusje, gdyż dość często się zdarza że stanowisko niepopularne w
jednym momencie, po 20 latach ma gros wyznawców.
Ta Pani wypowiedź nie może ujść bez
dowodu.
Rola pisarza jest w Polsce
szczególna. Bo to pisarze wydźwignęli nas z niewoli - podnieśli z kolan -
poszli z kagankiem oświaty.
Odpowiedzialność pisarza także jest
szczególna.
Zwłaszcza odkąd jesteśmy narodem
chłopskim, który straciwszy elity, "wypracowane" przez kilka wieków -
postradał realną możliwość transmisji kulturowej. Czyli przekazywania następnym
pokoleniom, jak (i dlaczego?) kiedyś to było - robienia uczciwych rachunków
sumienia - oraz budowy zdrowych, konstruktywnych mitów, potrzebnych każdemu
narodowi, aby żyć, śnić i się rozwijać.
Czy Pani zdaje sobie sprawę, że w
miejsce prawdy o naszej historii - od kilkudziesięciu lat są montowane
półprawdy, fałsze i jawne kłamstwa?
Pomijam okres zaborów. Zaczęto to
(planowo) robić, począwszy (najpóxniej) w 1926 r.
Ale prawdziwym rozmachem popisali
się dopiero komuniści, którzy regularnie stwarzali też wydarzenia, potrzebne
aby udowodnić różne tezy.
Np. słynny pogrom kielecki był jedna
z zaplanowanych prowokacji UB, zrealizowaną siłami tej instytucji. Czy Pani o
tym wie? - czy przebił się do Pani materiał badawczy na ten temat zrobiony po
transformacji? Wątpię. A jednak. A to tylko jeden z przykładów takich
"rewelacji", które weszły do naszej oficjalnej historii na prawach
faktu historycznego - oraz prawdy o naszym narodzie: jego usposobieniu czy
charakterze.
A przecież, patrząc realnie: jeżeli
UB musiało montować prowokacje - to znaczy, że w naturalnej przyrodzie nie było
dostatecznie nasilonego, agresywnego antysemityzmu. Trzeba więc było „zdobywać”
spektakularne "dowody" na antysemityzm rzesz zwykłych ludzi.
Tak, jest naszą winą, że dawaliśmy
się sprowokować. Ale coś Pani powiem: za pogrom kielecki ludzie zapłacili
głowami – pluton egzekucyjny przyjechał zresztą do Kielc razem z sędziami.
Uważam rachunek za zamknięty oraz zasypany piaskiem: za glupotę drogo sie
nieraz płaci.
Poza tym można też prowokować dobre
wydarzenia – skłaniające ludzi do refleksji i dobroci. Z tej możliwości UB
jakoś nie korzystało, chociaż miało władze nad życiem oraz śmiercią – tudzież
prawie nieograniczone możliwości wywierania wpływu.
A 1968 rok? - a cóż my – zwykli
ludzie - mamy wspólnego z wypędzeniem Żydów z Polski oraz fachowo zorganizowaną
antysemicką nagonką?
Daliśmy się sprowokować. Nie
zaprzeczam. Ale może także ukarzemy rękę, a nie sam ślepy miecz. Czy to my
byliśmy przy władzy?
Komuniści to zrobili. Komuniści,
którzy byli kolonizatorami – najeźdźcami, którzy narzucają swoje prawa.
Komuniści, którzy nie mieli u nas realnego poparcia społecznego.
Dlaczego więc mowa że
antysemici-POLACY WYGONILI ŻYDÓW?
Biegamy za antysemitów na całym
świecie wskutek wydarzeń z okresu komunizmu, zorganizowanych przez rodziny
resortowych dzieci - czyli dzieci i wnuki tych, którzy wtedy wyrzucali z Polski
z paszportem w jedną stronę obywateli PRL, pochodzenia żydowskiego - w tym np.
profesora habilitowanego Rittermana, wielkiej postaci Wydziału Prawa UJ
(nieoszacowana strata dla polskiej nauki) - a dzisiaj przypisują Polakom czyny
swoich własnych przodków, jakbyśmy byli jakimś durnym ofiarnym kozłem, do
obarczania cudzymi grzechami i wyganiania na Wyspy Brytyjskie.
Nasza polityka zagraniczna jest
kształtowana przez ich mity np. na temat Niemiec, Rosji oraz Ukrainy.
Nasza opinia zagraniczna buduje się
w oparciu o ich pomówienia.
Obecnie te resortowe dzieci
powielają Pani niebaczną wypowiedź o Polakach - jak prawdę objawioną o naszej
historii oraz narodowej naturze.
To znaczy, że Pani nazwisko wpisuje
się w bardzo nieprzyjemna akcję zakłamywania naszej historii w biały dzień.
Pani nazwisko firmuje coś wyjątkowo
obrzydliwego.
Nie wiem, czy Pani wzięła w tym
procederze udział z głupoty i niewiedzy - ot, coś Pani chlapnęła bez
zastanowienia - czy dla nagród i kariery, uznania salonów.
Jest mi to obojętne.
Domagam się, aby na piśmie -
publicznie - udowodniła Pani swoje tezy. Albo nas wszystkich - publicznie -
przeprosiła.
Dość, proszę Pani. Naprawdę dość
tych kłamstw, tych oszustw, pogrywania ludzkimi emocjami – a także dość
fałszowania historii Holocaustu. Powtarzam, dość.
Razem poszukajmy prawdy. Prawda
wyzwala i konsoliduje, prawda stwarza szanse.”
List do Olgi Tokarczuk jest na wolnej licencji, uprasza się o
kopiowanie i udostępnianie jak największej liczbie czytelników.
Autorka listu otwartego, Iwona L. Konieczna, pisze o sobie na blogu: Mam 50
lat. Ukończyłam dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (1989). Debiutowałam
w "Życiu "Literackim" (jeszcze w liceum, 1982). Na studia
dostałam się z konkursu "Indeks za debiut" ("Razem", 1983).
Najwięcej zawdzięczam redakcji "Sztandaru Młodych" (1987-1992). W
latach 1990-99 prowadziłam swoją firmę oraz byłam redaktorem, najczęściej
naczelnym-organizatorem, w kilku czasopismach. Potem zajmowałam się rodziną, a
na marginesie drukowałam opowiadania sf i wykonywałam kilka innych zawodów.
Ostatnio piszę książki.
Dodam, że Iwona L. Konieczna jest autorką słynnego już listu antyimigracyjnego, który zaczyna się od słów "Mam rodzinę na Kos..." (opublikowany na FB w połowie września tego roku) i opisuje tragiczną sytuację na tej greckiej wyspie zalewanej przez arabskich najeźdźców. List ten był wielokrotnie usuwany przez lewackie grupy na FB. Poza tym, napisała książkę obyczajową "Szarlotka z ogryzków".
Uważam, że ta kobieta ma jaja! Brawo, pani Iwono!
I jeszcze dygresja osobista:
wczoraj, za kolportowanie tego tekstu zostałam wyrzucona z dwóch grup na FB. Jednej, która zrzesza autorów blogów książkowych (Rozmowy o książkach) i drugiej "Dyskusyjny klub książki" czy jakoś tak. Widać prawda kogoś boli. Zrobił się drugi obieg informacyjny, jak za komuny. Mamy obieg oficjalny, czyli ściekomedia i nieoficjalny, czyli normalny, ludzki.
wczoraj, za kolportowanie tego tekstu zostałam wyrzucona z dwóch grup na FB. Jednej, która zrzesza autorów blogów książkowych (Rozmowy o książkach) i drugiej "Dyskusyjny klub książki" czy jakoś tak. Widać prawda kogoś boli. Zrobił się drugi obieg informacyjny, jak za komuny. Mamy obieg oficjalny, czyli ściekomedia i nieoficjalny, czyli normalny, ludzki.
Tekst Iwony L. Koniecznej jest
kasowany i likwidowany wszędzie tam, gdzie nie pasuje do oficjalnej wersji.
Dodam, że wczoraj, za kolportowanie tego tekstu zostałam wyrzucona z dwóch grup na FB. Jednej, która zrzesza autorów blogów książkowych (Rozmowy o książkach) i drugiej "Dyskusyjny klub książki" czy jakoś tak. Widać prawda kogoś boli.
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani! W związku ze znaną szeroką akcją pseudo-pisarki Olgi Tokarczuk zamiescilem nastepujacą wypowiedź na: www.empik.com:
OdpowiedzUsuń2/5
Hucpiarskie Księgi Jakubowe
Najnowsza książka Olgi Tokarczuk TO NIEPOROZUMIENIE. Autorka, najprawdopodobniej nie wie, o czym pisze. Sam miałem okazję, przyjemność i WIELKI zaszczyt przeczytanie NIEWYDANEJ książki Leszka Białego na podobny temat, książki, której jednym z bohaterów jest Jakub Frank. Książka Białego jest prawdziwym arcydziełem na skalę światową. Jestem nią zachwycony. Książka Białego to nie potencjalna Książka Roku, ale Książka Dekady. NIESTETY, w Polsce układów, klakierów i klik i wszechwładzy opinii tzw. Salonu - po prostu zabrakło dla niej Wydawcy. Autor "Źródła Mamerkusa" - z tego, co wiem, trzyma ją w szufladzie. Pani zaś Tokarczuk emabluje potencjalnych swych klientów, przysłowiowych Lemingów z Wilanowa, nie tylko obcą im tematyką religijną, o której nie ma jak i oni większego pojęcia, ale i opowieściami o niewolniczym kraju Polska, którego mieszkańcy trzymali Izraelitów w niewoli, nie powstrzymując się przed mordowaniem ich. Wstyd pani pisarko Tokarczuk. To metoda niegodna promocji swojego gniota! Przykre, ale to dowód na AMOK, w którym tkwi nieszczęsna autorka "Ksiąg Jakubowych".
Podobnie w uwagach pod artykułem Profesora Andrzeja Nowaka:
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/268048-na-marginesie-slow-olgi-tokarczuk-wiele-trzeba-zapomniec-zeby-pozwolic-sobie-na-apel-bysmy-uczyli-sie-od-niemcow-stosunku-do-historii
Antoni J. Wręga
Witam Pana i serdecznie dziękuję za rzeczowy wpis.
UsuńMusimy walczyć o prawdę i godność narodu polskiego!
Dzięki za podane linki, zaraz tam zajrzę!
Szkoda, że książka Leszka Białego, o której Pan wspomina, nie została wydana.
UsuńPróbowałam czytać dzieło pani T., ale poległam.
Nuuuuuuuda! Po prostu nuda!
Nigdy żadnego za przeproszeniem "dzieła" tej baby nie dotknę!
OdpowiedzUsuńBrawo! Ja także!
Usuńbardzo trafny komentarz do wypowiedzi P.Olgi, dziękuję
OdpowiedzUsuńwg mnie hipokryzja pisarki jest wręcz zadziwiająca- to że opiera się na faktach- "nie powiedziałam niczego, co byłoby nieznane historykom oraz ludziom, którzy mają podstawową wiedzę na temat historii Polski" nie znaczy ,że na ich podstawie można wyciągać dowolne wnioski i rozciągając je niczym gumę przykrywać morze pozytywnych działań Polaków i Polski. Bez wątpienia całkowita władza szlachty nad życiem chłopów była często powodem ich cierpień i śmierci. Ale porównywać to do niewolnictwa? Większość ludzi jednak utożsamia niewolnictwo, poza okrutnym wyzyskiem i przemocą, z uprowadzaniem ludzi z ich terenów i handlem nimi. Kolonizacja-żarty? Mieszkam we Wrocławiu-jestem więc potomkiem okrutnych kolonizatorów? Nie widzę nic złego w zasiedlaniu terenów odzyskanych spod panowania tureckiego, porównanie takich działań z kolonizacją np ameryki (a tak się kojarzy) jest kolejnym krzywdzącym uogólnieniem. "większość narodowa, która tłumiła mniejszość, mordercy żydów"-przed IIWŚ sama społeczność Żydowska wskazywała Polskę jako tolerancyjny kraj. Nie zaprzeczajmy faktom (pogromy,kolaboranci) , ale niech nie przyćmią faktu generalnego sprzeciwu, braku kolaboracyjnego rządu itp. Polacy pamiętają "tłumienie mniejszości"-masowe wywózki, obozy śmierci, więc odwrócenie ról sprzeczne ze skalą działań budzi sprzeciw,złość. Stąd fala negatywnych komentarzy dla Pani Tokarczuk- zbyt agresywne,wręcz oderwane od rzeczywistości (groźby itp)... tak została odebrana wypowiedź P.Olgi, właśnie jako agresywna i mimo że oparta o fakty, tak naprawdę oderwana od rzeczywistości. Insynuacja iż hejterzy po prostu nie znają historii, są niewykształceni itp? Każde kontrargumenty można w ten sposób odrzucać. Lubię czytać (2 ksiązki/m-c) ale P.Olgi wogóle nie znam-dla mnie więc jak najbardziej jej wypowiedź można traktować jako próbę narzucenia swojej wersji historii Polski korzystając z możliwości, a przecież wystarczyło wziąć bicz i się biczować jeśli ma na to ochotę...
No, z tym "uciskiem" chłopów pańszczyźnianych przez szlachtę to nie należy przesadzać. Ktoś niedawno obliczył, ile pracował na pańskim i u siebie polski chłop pańszczyźniany i współczesny polski pracownik korporacji. I wyszło, że chłop pracował kiedyś połowę tego, co Polak dzisiaj. O mobbingu w ogóle nie było mowy. Więc co tu biadać i załamywać ręce nad niedolą chłopów? :)))
UsuńCóż, być może pański dziadek, Panie Waldemarze, siadał na konia opierając się na grzbiecie rusińskiego dziadka pani T., ale to chyba nie jest powód do wstydu?