„Nikołaj
i Bibigul” Dymitra Strelnikoffa to sensacyjno-przygodowo-mistyczna opowieść o współczesnym
potomku dawnych Rosjan, którzy założyli kozacką stanicę Wiernyj, dzisiaj miasto
Ałma Ata (Ałmaty) w Kazachstanie.
Kiedy
przeciętny Polak słyszy Kazachstan, to zaraz kojarzy, acha, Polacy w
Kazachstanie, wywózki, Stalin, NKWD i tak dalej. Natomiast przeciętnemu
Rosjaninowi Kazachstan może kojarzyć się zupełnie inaczej.
Rosyjski
pisarz Dmitrij Strelnikoff (który pisze po rosyjsku i po polsku) urodził się w
Ałma Acie, w czasach kiedy to miasto było częścią Związku Radzieckiego i napisał
książkę, która jest swego rodzaju rosyjskim pożegnaniem z Kazachstanem. Jej
bohater, Nikołaj Mieńszykow, rosyjski biznesmen z Moskwy przyjeżdża do
Kazachstanu, by tropić ślady swoich przodków, którzy założyli miasto Wiernyj, a
potem żyli tam do rewolucji październikowej i w czasach Związku Radzieckiego. W
latach 1920. bolszewicy skonfiskowali im rodową kamienicę w Ałma Acie, ale nie
udało się im zniszczyć rodzinnej tradycji szlacheckiej przekazywanej ustnie z
ojca na syna.
Mieńszykow
przybywa do współczesnego Kazachstanu, kraju, który na cały świat rozsławił
film o Boracie, wyposażony w rodowy pierścień otrzymany od ojca i legendę o skarbie
ukrytym przez pradziadka. Najpierw odwiedza Ałma Atę, obecnie Ałmaty, miasto
swego dzieciństwa, potem Bałchasz, gdzie mieszkał jego dziadek, radziecki
nauczyciel. Skarbów swoich przodków szuka na pustyni i w górach, m. in. w
uroczysku Bektau Ata, niezwykle pięknym miejscu. Towarzyszą mu postaci realne,
a także fantastyczne, jak para Kazachów, Bibigul i Abyz, którzy przychodzą
czasem z innego wymiaru. Jest także rosyjska wróżka, obdarzona paranormalnymi
zdolnościami, która pragnie zemścić się na Mieńszykowie za śmierć swego syna i
zsyła na niego różne niebezpieczeństwa.
W
sensacyjną treść książki wplecione są dygresje na temat rozpadu Związku
Radzieckiego i konsekwencji tego procesu dla zwykłych radzieckich ludzi. Mieńszykow
wspomina swoją niedoszłą karierę naukową: nie został archeologiem i historykiem
sztuki, bo w latach 1990. nie mógł sobie pozwolić na studiowanie. Trzeba było
pracować, aby przeżyć. On miał szczęście, gdyż udało mu się z zyskiem sprzedać
mieszkanie po babci, a potem wszedł w moskiewski rynek nieruchomości i z czasem
dorobił się sporego majątku. Jest też wątek polski, gdyż bohater książki
podczas swych wędrówek po Kazachstanie spotyka radzieckiego Polaka, potomka
Polaków wywiezionych przez Stalina.
Muszę
przyznać, że ta dziwna książka mocno mnie zaskoczyła. Kojarzyłam autora jako
jednego z tych mieszkających w Polsce cudzoziemców, którzy kilkanaście lat temu
występowali w propagandowym programie „Europa da się lubić”, którego celem było
przekonanie Polaków do wstąpienia do Unii Europejskiej. Mówił mądrze i tym
właśnie pozytywnie wyróżniał się na tle pozostałych gości. Pewnie dlatego go zapamiętałam.
Jakiś czas temu dowiedziałam się, że ożenił się z Polką i opisał to w książce.
Szukałam tej pozycji, nie znalazłam, ale za to w taniej książce Dedalus
wytropiłam „Nikołaja i Bibigul”. Kupiłam w ciemno, nic nie wiedząc o czym będzie.
No i spotkała mnie bardzo przyjemna niespodzianka! Lektura książki sprawiła mi
wiele frajdy, sporo dowiedziałam się z niej o Kazachstanie historycznym i
współczesnym, a poza tym, stała się inspiracją do poszukiwań sieciowych.
Tropiłam później w Internecie miejsca, które odwiedzał Mieńszkow w Kazachstanie.
Na przykład opisane w powieści uroczysko Bektau Ata, święte miejsce Kazachów, wygląda tak:
A
to jest filmik reklamujący „Nikołaja i Bibigul”:
Strelnikoff
Dmitrij, „Nikołaj i Bibigul”, wyd. W. A. B., Warszawa 2009
Mam to gdzieś u siebie na półce od dawna!:)
OdpowiedzUsuńTo warto zdjąć z półki ;)))
UsuńFajnie się czyta.