Translate

sobota, 18 października 2014

Oriana Fallaci, „Kapelusz cały w czereśniach. Saga”



Kiedy Oriana Fallaci, najsłynniejsza europejska dziennikarka, dowiedziała się, że jest chora na raka, postanowiła przed śmiercią spisać historię swej rodziny sięgając aż do lat 70. XVIII wieku. Miała do tego dobre przygotowanie. W jej rodzinie do czasów II wojny światowej zachował się bardzo stary kufer posagowy, należący do jednej z prababek. Mała Oriana czytała dokumenty i zapiski przechowane w tym kufrze, oglądała schowane tam pamiątkowe przedmioty. Kufer spalił się podczas wojennego bombardowania. 

Po latach starzejąca się dziennikarka wróciła do historii swoich przodków. Dziesięć lat prowadziła rozległe poszukiwania, ryła w archiwach cywilnych i kościelnych, podróżowała, czytała książki historyczne, stare rozkłady jazdy, plany miast, restauracyjne menu i cenniki różnych produktów. I oto efekt jej pracy – przeszło 800 stron arcyciekawej sagi rodzinnej, pełnej pasji i namiętności.

Cała historia rozpoczyna się od zamożnego rolnika Carla Fallaci (przodek ze strony ojca) i zalotnej oraz pracowitej, acz niepiśmiennej Cateriny, która obiecuje, że wyjdzie za niego, jeśli nauczy ją czytać i pisać. Umawiają się na rynku w miasteczku. – Jak ją rozpoznam? – spytał Carlo. – Będę miała kapelusz cały w czereśniach – kazała odpowiedzieć Caterina, która miała na targu swoje stoisko. 



Caterina wyszła za Carla i zamieszkała w San Eufrosino di Sopra przy średniowiecznym kościele Oratorio di Sant’Eufrosino (na zdjęciu z Wikipedii), który zachował się do dzisiaj. Kościół znajdował się na terenie dawnej farmy rodziny Fallaci. 

Kiedy Caterina nie miała na czym pisać, poświęciła na naukę pisania swą posagową bieliznę. Te same delikatne serwety i poszewki oglądała po latach mała Oriana Fallaci. Jej prababka napisała na nich tak: „Ja jestem Caterina Zani. Jestem chłopką i żoną chłopa, który nazywa się Carlo Fallaci. W siedem miesięcy nauczyłam się czytać i pisać i niedługo nauczę się również liczb, żeby rachować. San Eufrosino di Sopra, dnia ósmego kwietnia 1786”. Zachował się również spis księgozbioru Cateriny: „Boska komedia” Dantego, „Jerozolima Wyzwolona” Tassa, „Dekameron” Boccaccia, „Rycerze Okrągłego Stołu”, „Skarbczyk wiejski albo Podręcznik Doskonałego Rolnika”, „Pieśń nad Pieśniami” oraz Stary i Nowy Testament.  

W części drugiej Fallaci pisze o prababce, która była nieślubną córką hiszpańskiego księcia Gerolamo Grimaldi i pradziadku piracie. Dalej opowiada o tajemniczym polskim pradziadku imieniem Stanisław, który zginął w czasie Wiosny Ludów (Oriana Fallaci podejrzewała, że mógł to być Stanisław Wyspiański, który – według niej – był podobny z rysów do członków jej rodziny), a także o prababce, która najpierw była we Włoszech baletnicą, a potem wyjechała do Ameryki i dorobiła się majątku, prowadząc burdel na Dzikim Zachodzie. Interesujących postaci w tej książce nie brakuje. Każdy przodek to jeszcze jedna ciekawa historia, a wszystko to na tle szerokiej, historycznej panoramy osiemnastowiecznych i dziewiętnastowiecznych Włoch. 

Mimo olbrzymich rozmiarów, czyta się to znakomicie. Całość napisana jest z rozmachem i epickim oddechem. Oriana Fallaci nawiązuje do najlepszych tradycji literatury europejskiej. Jej „saga” przypomina mi  „Opowieści kanterberyjskie” Chaucera, „Don Kichota” Cervantesa, „Dekameron” Boccaccia i szkatułkowy „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego, a także trochę „Sto lat samotności” Marqueza.  Szkoda, że Orianie nie udało się doprowadzić swego dzieła do końca. Pisała swą sagę rodzinną w Nowym Jorku, miała zgromadzone materiały do dalszej części, ale jej pracę przerwał zamach na WTC w 2001 roku. Wtedy porzuciła swoich przodków dla współczesności. 

„Kapelusz cały w czereśniach” ukazał się już po jej śmierci, w 2008 r. i natychmiast stał się bestsellerem. We Włoszech sprzedano ponad 500 tysięcy egzemplarzy tej książki. 

Trudno powiedzieć, ile w tej książce jej prawdy , a ile zmyślenia, niemniej jednak przykład Oriany Fallaci działa inspirująco i zachęca do poszukiwań genealogicznych i zdobywania wiedzy o swoich przodkach. To jest dodatkowa korzyść z poznania tej wspaniałej sagi rodzinne, która wzrusza, bawi i zachwyca. 

W każdym razie – jak mawiają Włosi: „se non e vero, e ben trovato” (nawet jeśli to nie jest prawda, jest to dobrze wymyślone).  Po prostu – kawał dobrej prozy! 

Fallaci Oriana, „Kapelusz cały w czereśniach. Saga”, tłum. Jarosław Mikołajewski, Monika Woźniak, Wyd. Literackie, Kraków 2012


10 komentarzy:

  1. Mam, mam - może w zimie będę wreszcie czytać skoro ta zachęcasz.
    Mam też jej Inszalah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś pięknego! Naprawdę! Napisane w świetnym, starym stylu, tak jak się pisało "prawdziwe" powieści. Kiedyś... Nie wiadomo, ile tam prawdy, ile zmyślenia, ale czyta się doskonale. Chociaż długo. Ja czytałam dwa miesiące z przerwami.

      Usuń
    2. też byłem zafascynowany. Biorąc książkę do ręki i wiedząc kto zacz Fallaci, nie spodziewałem się tak wspaniałej sagi rodzinno-historycznej. Nie mogłem się oderwać.

      Usuń
    3. nie czekałbym do zimy,,,,

      Usuń
  2. Dziękuję!! Wahałam się czy kupić, a teraz widzę, że KONIECZNIE muszę mieć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupić! To taka książka, do której się wraca. I nawet można kupić wydanie w miękkiej okładce, bo wytrzymuje dwumiesięczne miętolenie, klej mocny, nic się nie rozpada.

      Usuń
    2. Miałam kupić miękką, ale te 6 zł więcej załatwia mi wysyłkę, gratis więc wiesz :) na stronie wL szalona promocja.

      Usuń
  3. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń