Translate

środa, 11 listopada 2015

Michał Sobków, „Koropiec nad Dniestrem”




„Koropiec nad Dniestrem” autorstwa doktora Michała Sobkowa to napisana w lekkim tonie historyczna monografia rodzinnej miejscowości autora, która po 1945 roku pozostała za naszą wschodnią granicą. 

Wioska położona w powiecie buczackim (województwo tarnopolskie) została założona w XV wieku przez króla Władysława Jagiełłę, który był fundatorem miejscowego kościoła. W 1453 roku właściciel miejscowości Alfred Buczacki nadał Koropcowi prawa miejskie. Później właścicielami Koropca byli kolejno: rodzina Kierdziów, wojewoda podolski Jan Sieniński, Jan Piekarski i Stefan Potocki. Z czasem zniszczony i spalony podczas tatarskich napadów Koropiec podupadł i na powrót stał się wsią. Aby ożywić tę okolicę, rodzina Potockich zaczęła ściągać tam mieszkańców Sambora, Mazowsza i przykarpackiej Rusi (byli to tzw. Rusini, zwani dziś Ukraińcami). Nowi osadnicy mieli pewne ulgi: nie musieli odrabiać pańszczyzny i płacić podatków. Wkrótce wokół Koropca powstały czysto polskie osady, takie jak Późniki, Nowosiółka i Krościatyn.  Od końca XVIII wieku Koropiec był we władaniu rodu Mysłowskich. Rodzina Mysłowskich wybudowała tam piękny klasycystyczny pałac, w którym podobno konie w stajniach miały marmurowe żłoby.



Ostatni dziedzic z tego rodu, hrabia Alfred Mysłowski, został opisany w książce Sobkowa tak, jak go zapamiętali najstarsi mieszkańcy wsi, czyli jako młody i przystojny hulaka i utracjusz. Był bardzo bogaty. Mieszkał na stałe w Anglii, co nie przeszkadzało mu w pełnieniu obowiązków wójta. Do swojej posiadłości przyjeżdżał kilka razy w roku, a wtedy był owacyjnie witany przez miejscową ludność, która sypała na jego cześć kwiaty na drodze przejazdu jego powozu, a on im za to z okna pojazdu rzucał hojną ręką austriackie grajcary. Zadłużony majątek przejął po Mysłowskim marszałek Galicji, hrabia Stanisław Badeni, a po nim jego syn Stefan, który był ostatnim dziedzicem Koropca. Miał on tak demokratyczne poglądy, że pozwalał swoim dwojgu dzieciom bawić się z dziećmi z wioski. 

Przedwojenny Koropiec, jaki opisuje Michał Sobków, był dużą wsią zamieszkałą przez Rusinów, Polaków i Żydów. Polacy i Rusini żyli razem i większość rodzin we wsi była mieszana. Zasada była taka, że w takich związkach syn dziedziczył narodowość i religię po ojcu, zaś córka po matce. Michał Sobków pisze o sobie, że po śmierci ojca Polaka był jedynym Polakiem w swojej rodzinie. Jego matka była Rusinką, podobnie jak siostra. Konflikty polsko-ukraińskie w Koropcu zaczęły się na początku XX wywołane tym, że rząd austriacki zaczął podsycać narodowe dążenia Rusinów i sterować ich nienawiścią do Polaków. Później te właśnie dążenia doprowadziły do ludobójstwa Polaków na Ukrainie, jakie miało miejsce także w Koropcu i okolicach w czasie II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu. 

Najwięcej miejsca poświęcił autor opisowi radzieckiej i niemieckiej okupacji Koropca. We wrześniu 1939 roku pojawiła się tam Armia Czerwona, a zaraz za nią młodzi Żydzi ubrani w wyszywane ukraińskie koszule. Okazało się, że to członkowie radzieckiej milicji i NKWD. W czasie krótkiego panowania Sowietów w Koropcu zostali aresztowani wszyscy bardziej majętni i światli Polacy (w tym stryj autora), a później wywieziono ich w nieznane. Z niektórymi, np. z lekarzem Józefem Czyniewskim, który trafił do więzienia w Czortkowie, a po wojnie został na Zachodzie, autor nawiązał kontakt dopiero po wojnie. Po Sowietach przyszli Niemcy i zaczęły się rządy niemiecko-ukraińskie. Sobków z detalami opisuje jak 8 lipca 1941 roku Rusini udekorowali  bramę triumfalną na cześć wchodzących do wsi hitlerowców. Na bramie zawiesili dwie flagi: niemiecką ze swastyką i niebiesko-żółtą ukraińską. Ukraińcy witali Niemców kwiatami oraz chlebem i solą, a później masowo i z ochotą wstępowali do oddziałów wojskowych SS Galizien. Uważali bowiem, że Adolf Hitler uderzając na Związek Radziecki spełnił marzenia Rusinów o „samostijnej” Ukrainie. W czasie musztry śpiewali:

„Smertj, smertj lacham (czytaj Polakom) smertj.
Smertj moskowsko-żydowskij komuni.
W bij krwawyj OUN nas wede.
Hołodnych Polakiw za Wysłu prożynem,
Todi na Ukrainie weseło prożywem.”

 Niedługo potem ukraińscy sąsiedzi rozpoczęli czystkę etniczną i „rezanie” Lachów. Pierwszym morderstwem, które zapamiętał autor, było zabójstwo w pobliskiej wsi Dąbrowa. Zabito tam Justynę Maćków, Rusinkę, która wyszła za Polaka i urodziła mu trzech synów. Najmłodszy z nich miał trzy lata. Ukraińcy powiesili ich wszystkich razem z matką. Wkrótce później zagłada przyszła na pobliską wioskę Krościatyn, gdzie 28 lutego 1944 roku w ciągu zaledwie kilku godzin przebrani za polskich partyzantów Ukraińcy zamordowali 156 osób. Napadem na wieś kierował młody ksiądz grekokatolicki ze wsi Monasterzyska. 

Banderowcy zabijali Polaków nawet po wejściu Sowietów. W tym czasie młody autor pracował przy radzieckim sztabie wojskowym w pałacu Badenich i brał udział w akcjach przeciwko Ukraińcom. W środę popielcową (noc z 12 na 13 lutego) 1945 roku nad czysto polską wsią Późniki pojawiła się wielka ognista łuna. To UPA paliła domy i wyrzynała jej mieszkańców. Mieszkańcom wsi, w której zostały prawie same kobiety i dzieci (mężczyzn Sowieci zabrali do milicji i wojska), pospieszyli na pomoc Polacy z Koropca pod dowództwem radzieckiego komisarza Kirjejewa. Niestety, przybyli za późno. 

Oto, co Sobków zapamiętał z tej nocy: „W centralnych częściach wsi makabryczne widoki. Wiele kobiet z obciętymi sutkami wyje niesamowicie. Na każdym kroku spotyka się ludzi z krwawiącymi ranami głowy zadanymi im siekierami. Zgłasza się do nas o pomoc kilkuletni chłopiec, Rudolf Łódzki, z wgniecioną czaszką. Nic jednak nie możemy mu poradzić, ponieważ nie ma wśród nas lekarza. Dziurę w czaszce ma zaklejoną chlebem. Opatrzność Boska chyba nad nim czuwała. Matka i dwie jego siostry zostały jednak zabite. Podążam śladem komisarza. Jego z kolei prowadzą na miejsce zbrodni ci, którzy przeżyli. Przed nami zwłoki mężczyzny. Miejscowi ludzie rozpoznają w nim Józefa Jasińskiego. Sztyletami zadane ciosy są jedne przy drugich. Trafiamy następnie na zwłoki małego dziecka. Otoczenie twierdzi, że to Stasio Wiśniewski liczący zaledwie półtora roku. Na widok noża wepchniętego w jego usta robi mi się jakoś dziwnie słabo. Ogółem zamordowano sto cztery osoby, a we wsi liczącej kilkaset gospodarstw zostało tylko czternaście.”

Pod koniec 1945 roku Polacy z Koropca zostali repatriowani „do Polski”. Po ich wyjeździe stał się cud: kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w miejscowym kościele zaczęła płakać rzewnymi łzami. Obraz był duży (2 na 3 metry) i wody lało się tyle, że Ukraińcy zaczęli podstawiać wiadra i zabierać ją do domów. Sowieci tłumaczyli im, że pewnie w kościele było zainstalowane jakieś urządzenie hydrauliczne, przeryli ścianę świątyni, ale nic nie znaleźli. Po zamknięciu kościoła Ukraińcy przenieśli obraz do swojej cerkwi. 

Michał Sobków jako Polak wyjechał do Wrocławia, gdzie skończył studia medyczne i został lekarzem. Po raz pierwszy wrócił do rodzinnej wsi po 10 latach, w roku 1955. Wszystko się tam zmieniło, a najbardziej stosunki własnościowe (kołchozy) i mentalność ludzi. Zdziwił się, że po tylu zbrodniach Ukraińcy z Koropca pytali go, jak gdyby nic się nie stało: „kiedy wy, Polacy, znowu tu wrócicie?”. Innym razem został poczęstowany bimbrem z „polskiej” przedwojennej butelki, która była w rodzinie przechowywana jak relikwia i stawiana na stół tylko przy szczególnych okazjach. Stosunek Ukraińców do Polaków zmienił się znowu na gorsze po rozpadzie Związku Radzieckiego i powstaniu „samostijnej” Ukrainy. 

Doktor Sobków był znanym we Wrocławiu lekarzem i działaczem kresowym. Jego wspomnienia powstawały latami. Napisana gawędowym stylem, pełna uroku i ciekawych anegdot książka o Koropcu otrzymała drugą nagrodę w konkursie na pamiętnik związany z Kresami organizowany w latach 1990. przez „Kartę” i Instytut Zachodni w Poznaniu. Później napisał jeszcze kilka innych książek wspominkowych: „Podróż w nieznane”, „Saniami do nieba”, „Dwa lata w raju”. Zmarł w 2014 roku w wieku 87 lat.  

Tu wywiad z doktorem Sobkowem na temat epidemii czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 roku:

Inne ciekawe linki:

Wspomnienie pośmiertne - Lek. Michał Sobków - Medium

Zbrodnia w Korościatynie – Wikipedia, wolna encyklopedia

Zbrodnia w Puźnikach – Wikipedia, wolna encyklopedia

dr Józef Czyniewski - Puls Polonii

Lekarz w więzieniach i łagrach NKWD (6) - Puls Polonii


Sobków Michał, „Koropiec nad Dniestrem”, Wyd. Poznańskie, Poznań 1999

Zdjęcie pałacu w Koropcu pochodzi z Wikipedii - File:Коропець. Палац графа Бадені.jpg



6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa książka, tym bardziej, że jakiś czas temu kupiłam wspomnienia Stefana Badeniego "Świat przedwczorajszy", ostatniego właściciela Koropca. Pisałam o niej nawet swego czasu na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie, właśnie, jakoś mi ten Badeni dzwonił, a to od Ciebie :)))
      Jestem ciekawa, co się stało po 1939 roku z rodziną Badenich, bo Sobków o tym już nie pisze. W pałacu po wojnie był sierociniec.

      Usuń
    2. 17 września 1939 r. przedostali się na Węgry, gdzie w Budapeszcie Stefan Badeni działał w konspiracji. Aresztowany przez Gestapo wysłany do obozu w Mauthausen. Ocalał. Po wojnie Koropiec znalazł się w granicach Związku Sowieckiego. Badeni zamieszkał w Irlandii, zmarł w 1961 r. Jego syn Jan był pilotem RAF-u.

      Usuń
    3. Dzięki!
      Ciekawa rodzina, szkoda, że taki piękny pałac im przepadł :(

      Usuń
  2. Dużo emocji i swego rodzaju inności tamtych czasów widać już w Twojej recenzji. Widzę, że lektura jest warta przeczytania, a najbardziej ciągnie mnie do niej gawędziarski styl, o którym piszesz. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor miał bardzo dobre pióro i taką naturalną zdolność do opowiadania o trudnych sprawach.

      Usuń