„W
Wilnie i w dworach litewskich. Pamiętnik z lat 1815-1843” Gabrjeli z Guntherów
Puzyniny to wspomnienia polskiej damy z Litwy obejmujące kilkadziesiąt lat jej życia.
Chcecie
polskiej Jane Austen? Oto ona: kronikarka polskiego życia salonowego na Kresach
w pierwszej połowie XIX wieku, Albina Gabrjela Gunther (na ilustracji powyżej), urodzona w 1815 roku jako trzecia, najmłodsza córka w polskiej
rodzinie arystokratycznej. Jej rodzicami byli Adam Gunther i Aleksandra z
Tyzenhauzów, właściciele majątku Dobrowlany w powiecie święciańskim na Litwie. Od urodzenia całe
jej życie upływało spokojnie pomiędzy pałacem w Dobrowlanach, gdzie rodzina
Guntherów spędzała lato, a Wilnem, dokąd przeprowadzano się na zimę. Czasem
odwiedzano krewnych w stolicy, bądź jechano gdzieś do wód (m. in. do
Druskiennik).
Rodzina
prowadziła bujne życie towarzyskie, były to: bale, pikniki, wesela, pogrzeby,
zabawy, wizyty przyjmowane i oddawane, różne uroczystości i tak dalej, które
Gabrjelka z ochotą opisywała. Jej pamiętnik
wyrasta z opowiadań rodziców żyjących w bardzo
ciekawej epoce. Pierwsze opisane w nim sceny miały miejsce zimą 1815 w
Warszawie, kiedy to dwie piękne młodziutkie panny rywalizowały o palmę
pierwszeństwa, tańcując na salonach: ciemnowłosa księżniczka Anna Sapieżanka i
blondynka Joanna Grudzińska, która została później drugą żoną wielkiego księcia
Konstantego.
Autorka
tych wspomnień stosunkowo mało pisze o sobie, więcej zaś o ludziach ją
otaczających. Skupia się na rodzinie, znajomych bliższych, dalszych, a nawet
przelotnych. Na kartach jej wspomnień pojawiają się koronowane głowy ,
przedstawiciele polskiej i obcej arystokracji, artyści, naukowcy, duchowni i
zwykli ludzie, wśród których nie brakowało kresowych oryginałów i ekscentryków.
Są to m. in. spowinowacone z Juliuszem Słowackim siostry Becu, literaci Ignacy
Chodźko, Antoni Edward Odyniec i Tomasz Zan, malarze Jan Rustem i January
Suchodolski, pianistka Maria Szymanowska i szereg innych ciekawych osób.
Niezapomniana jest opowieść o księżnej Izabeli Czartoryskiej szmuglującej kosztowne
francuskie sztuczne kwiaty przez granicę (kwiaty wolno było przewozić bez cła,
ale tylko wtedy, jeśli były ozdobą stroju, księżna Czartoryska przyczepiła więc
sobie do kapelusza 12 wielkich bukietów, zaś zdziwionym celnikom odpowiadała,
że tak bardzo kocha kwiaty; a co, kto bogatemu zabroni?).
Pamiętnik
Puzyniny obfituje w ogromną ilość rozmaitych szczegółów obyczajowych i
związanych z życiem codziennym. Czytamy więc o modzie i strojach, popularnych lekturach
(ballady Adama Mickiewicza czytane wieczorami w salonach), sposobach spędzania
wolnego czasu i tak dalej. Gdzieś daleko w tle dzieje się wielka historia:
wybucha powstanie listopadowe, a także straszna epidemia cholery, co wybitnie
wpływa na ograniczenie życia towarzyskiego w Wilnie i dworach litewskich.
Autorka
ma doskonałą pamięć, wielką ciekawość i ogromny zmysł obserwacji. Kocha plotki,
ale pisze o ludziach życzliwie i bez większej złośliwości, aczkolwiek trudno to
stwierdzić po latach, być może niektóre z ujawnianych przez nią informacji miały
jednak posmak skandalu? Ma poczucie humoru
i dystans do samej siebie, kiedy np. wspomina jak pewnej zimy, z nudów zaczęła
pisać trzynastozgłoskowcem „Poemat o Dobrowlanach” w czterech częściach , ale
natychmiast porzuciła swoje dzieło, kiedy tylko wpadł jej w ręce przysłany
potajemnie z Francji „Pan Tadeusz” Mickiewicza. Gabrjela szykowała się bowiem
na pisarkę. Od dziecka tworzyła poetyckie drobiazgi, które cieszyły się taką
popularnością, że krążyły w odpisach wśród znajomych na Litwie. W 1846 roku
przymierzała się do wydawania własnej gazety „Teki Litwinek”.
Pamiętnik
Puzyniny kończy się tuż przed jej zamążpójściem (wyszła za ziemianina Tadeusza
Puzynę), które nastąpiło późno, bo dopiero w wieku 36 lat. Jej dzieło długo
czekało na druk. Całe lata było w posiadaniu hrabiego Rajnolda Przeździeckiego.
Po raz pierwszy zostało wydane dopiero w 1928 roku. Wydanie z 1990 roku to
reprint pierwodruku. Oryginalny rękopis dyktowany przez autorkę sekretarce
został zniszczony w czasie powstania warszawskiego.
Puzynina
z Guntherów Gabrjela, „W Wilnie i w dworach litewskich. Pamiętnik z lat
1815-1843”, Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1990 (reprint)
A tu jest wydanie cyfrowe pamiętnika Gabrjeli:
To jeden z ważniejszych pamiętników ukazujących życie polskiej szlachty na Kresach w I poł. XIX stulecia. Dziś książka szczęśliwie jest już w bibliotekach cyfrowych, więc potrzebując informacji mam ułatwione zadanie. Kiedyś, by poczytać Puzyninę trzeba było specjalnie wybierać się do naukowej biblioteki, bo wydanie było przedwojenne.
OdpowiedzUsuńJedna z jej kuzynek będzie bohaterką (jedną z wielu) książki, nad którą obecnie pracuję :)
Magdo, pamiętam dobrze tamte czasy, kiedy podróżowało się do bibliotek. Pisałam pracę o polskiej powieści gotyckiej i czytałam powieści Mostowskiej w bibliotece UMK w Toruniu, a Rautenstrauchową to mi moja uczelniana biblioteka sprowadzała aż z Krakowa.
UsuńCiężko było, ale też te wyprawy do bibliotek miały swój urok.
Wiedziałam, że Gabrjela napisała ważny pamiętnik, pamiętam nawet to wydanie z roku 1990 jak leżało w księgarni, ale nie kupiłam wtedy, no i dopiero teraz pożyczyłam z biblioteki, by przeczytać. Ale jest tam taka masa szczegółów, że jednorazowa lektura nie wystarcza. Trzeba wracać, więc sobie własnie znalazłam wydanie cyfrowe.
Ciekawa jestem, kto będzie tą bohaterką?
Bardzo lubiłam te wyprawy do bibliotek i dziś kilka razy w roku wyruszam, bo nie wszystko jest jeszcze dostępne w cyfrowych. Ma to swój urok, jak wspomniałaś.
UsuńJedną z bohaterek książki będzie kuzynka należąca do grona "panien Postawianek", od nazwy siedziby ojca w Postawach, gdzie Gabriela często przyjeżdżała w odwiedziny.
I mamy kolejną wspaniałą recenzję na nasz kresowy blog! :)
Dzięki, że uchyliłaś rąbka tajemnicy.
UsuńZaciekawiłaś mnie tą kuzynką, nazwę posiadłości kojarzę, ale zaraz sprawdzę, o jakich kuzynkach pisała Gabrjela. Tyle tam tych postaci, że nie sposób zapamiętać wszystkich.
Znam ten pamiętnik, a niedawno kupiłam go sobie i stoi na półce wśród innych. Teraz, czytajc go po latach, wpisywałam w google nazwiska tam wymieniane żeby zobaczyć co się działo z ludźmi, czasem tylko raz, wspomnianymi. Często moja ciekawość została zaspokojona i dowiadywałam się bardzo ineteresujacych rzeczy. Przy okazji,jeśli nie znasz,to polecam "Nad Prypecią dawno temu" Antoniego Kieniewicza. Wspomnienia napisała też jego siostrzenica Janina z Puttkamerów Żółtowska - "Inne czasy, inni ludzie". Świetnie uzupełnia "Prypeć".Polecam też "Dereszewicze 1863" Stefana Kieniewicza. Ale piszę o tym dlatego, że czytając "Inne czasy, innych ludzi" też zaglądałm do internetu szukając informacji o dalszych losach bohaterów i natrafiłam na historię zupełnie mi nieznaną, a wstrząsającą. Mianowicie wpisałam nazwisko - Zofia Gieczewicz i okazało się, że, po mężu Horodyńska, została zabita przez Niemców. Sprawdzam dalej, patrzę, że jej córka została zabita tego samego dnia. Tak trafiłam na straszną historię rodziny Horodyńskich z 1943 roku. Może ty o niej słyszałaś, ale ja nie i raczej nie jest powszechnie znana, a powinna być. Jeśli jej nie znasz to wpisz "Historia rodziny Horodyńskich na stronie Kuratorium Oświaty w Reszowie". Magda
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ciekawe informacje, chętnie skorzystam. Kieniewicza chyba czytałam, ale dawno temu i warto byłoby przpomnieć.
UsuńTak to nieraz jest, że się gdzieś trafia wężykiem :)))
W każdym razie - miło mi bardzo i dziękuję za wizytę. Proszę wpadać, bo czytam i opisuję dużo kresowej literatury.