Translate

wtorek, 28 kwietnia 2020

Nr 20/2020 Michaił Jelizarow, „Bibliotekarz”


Bardzo, ale to bardzo dziwna książka. Dobrze napisana, ale strasznie męcząca w lekturze i wprawiająca w koszmarny humor. A miałam się w czas zarazy odprężać przyjemnymi książeczkami. A to przyjemne, niestety, nie jest.

Pomysł na tę powieść jest taki: stare radzieckie książki z czasów socrealizmu, opiewające trud i znój sowieckiego robotnika i chłopa, niosą ze sobą tajemnicze przesłania, pełne różnorodnych emocji. Ich lektura wywołuje pozytywne i negatywne stany u czytelników. Czy warto do nich sięgać po upadku Związku Radzieckiego? Okazuje się, że tak! Michaił Jelizarow snuje na ten temat fantasmagoryczną opowieść, której akcja dzieje się gdzieś w okolicach roku 2000. 

Jej narratorem i zarazem głównym bohaterem jest młody mężczyzna, który jedzie z Ukrainy do Rosji, na daleką Północ, by objąć spadek po stryju polarniku. Całe dziedzictwo po krewnym stanowi skromne, dwupokojowe mieszkanie z bloku, które trzeba jak najszybciej sprzedać, a z pieniędzmi wrócić do siebie na Ukrainę. Jednak to okazuje się niemożliwe, bowiem stryj pozostawił jeszcze jedno dziedzictwo – swój status „bibliotekarza”, to jest właściciela i strażnika jednej ze „świętych” ksiąg socrealizmu. Tego właśnie skarbu poszukują różne „biblioteki” i „czytelnie”, to jest grupy zafascynowanych nią osób, gotowe dla zdobycia tego skarbu zabijać innych ludzi. No i potem następuje ogólna naparzanka, która ciągnie się przez większą część powieści. 

Utwór składa się z trzech części. Pierwsza i ostatnia są napisane tak, że klękajcie narody, natomiast właściwa fabuła jest dość nudna, bowiem składa się z wielu następujących po sobie bitew o księgi, ludzie tłuką się tym, co mają pod ręką, głównie narzędziami gospodarskimi i ogrodniczymi, siekiery, młoty, łańcuchy itp.. idą w ruch, trup ściele się gęsto, tylko są kłopoty z chowaniem ciał, ale i na to znajduje się rada. Przyznam, że zmęczyło i znużyło mnie czytanie o roztrzaskanych czaszkach, czekałam, aż to się jakoś rozwinie, ale się nie rozwinęło. Książka ta to właściwie sama akcja, ale przedstawiona w jakiś taki nudny i zarazem nieprzyjemny sposób. Artystycznie jest o wiele gorsza od takiego choćby „Metra” Dymitra Głuchowskiego!

„Bibliotekarz” zdobył w 2008 roku rosyjską nagrodę literacką, tzw. Rosyjskiego Bookera. Szczerze mówiąc, nie wiem, za co? Być może zaważyły na tym liczne aluzje i odnośniki do życia codziennego w Związku Radzieckim, a potem w Rosji i Ukrainie? Nie wiem, czy dobrze je odczytałam, jest ich bowiem wiele i chyba nie wszystkie są zrozumiałe dla polskiego czytelnika. Rzadko to mówię, ale powiem: chciałabym zapomnieć to, co przeczytałam! Taka ohyda właściwie! Nie polecam!

Michaił Jelizarow pochodzi z Iwano Frankowska, czyli dawnego polskiego Stanisławowa, jak wynioskowałam nie uważa się jednak za Ukraińca, lecz za Rosjanina. Poza tym, ma dość ciekawy życiorys, jest człowiekiem niezwykle kreatywnym, prócz pisania zajmuje się także innymi dziedzinami sztuki, jak np. śpiewaniem. Jest na YT, można sobie wyguglać.

Jelizarow Michaił, „Bibliotekarz”, tłum. Izabela Korybut-Daszkiewicz, wyd. Muza, Warszawa 2012





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz