Głównym
tematem tej powieści jest to, co tygryski lubią najbardziej, czyli carska
Rosja, wojna i miłość. Dwoje bohaterów: 16-letnia Aleksandra (Szura) z zamożnej
rosyjskiej rodziny z Kisłowodzka i 24-letni Kurt Sejit Efemov, oficer gwardii
cesarskiej (kawalergard), potomek krymskich Tatarów, przeżywają gorący romans
na tle burzliwych wydarzeń rewolucji październikowej. Akcja dzieje się najpierw
w Rosji, potem w Stambule.
Poznają
się w 1916 roku na balu w arystokratycznej rezydencji w Moskwie i zakochują się
w sobie od pierwszego wejrzenia. Wybuch rewolucji powoduje, że wiążą ze sobą
swoje losy, choć nie są małżeństwem. I nie mogą nim zostać. Oboje są z podobnej
sfery społecznej, jednak dzieli ich religia: Aleksandra jest prawosławna, zaś
Sejit to muzułmanin, któremu ojciec pozwolił na romanse z Rosjankami, ale za
żonę nakazał mu wziąć kobietę swojej wiary.
Historia
tej miłości w dużym stopniu oparta jest na faktach. Sejit Efemov był dziadkiem (ze
strony matki) autorki tej książki, czyli tureckiej dziennikarki Nermin Bezmen,
która przez osiem lat starała się odtworzyć jego losy, śledziła jego
młodzieńcze poczynania, podróżowała jego śladem na Krym, odszukała ludzi,
którzy znali go w tamtych czasach. Nigdy nie poznała swego dziadka, bo zmarł
przed jej przyjściem na świat.
Na
bazie wszystkich informacji, jakie zebrała, napisała powieść „Imperium miłości”
(oryginalny tytuł „Kurt Sejit i Szura”), która stała się w Turcji bestsellerem.
Na jej podstawie turecka telewizji Star TV nakręciła serial (oryginalnie 21
odcinków trwających 2,5 godziny). Rolę Kurta Sejita zagrał tam zabójczo
przystojny aktor i model Kivanc Tatlitug. W Polce ten serial był pokazywany w
zeszłym roku, o dziwnej porze, jakoś tak około 15.00. Mignął mi kiedyś, ale nie
oglądałam go wtedy. Dopiero teraz, gdy ukazało się polskie tłumaczenie książki Nermin
Bezmen, rzuciłam się do YT i znalazłam go. Można go oglądać w oryginale z
polskimi napisami, ale ponieważ męczyło mnie czytanie tych napisów, więc
wybrałam wersję z rosyjskim dubbingiem.
Powieść
i serial różnią się znacznie. Na przykładzie „Imperium miłości” zrozumiałam, na
czym polega produkcja (a może raczej pisanie scenariusza) tureckich seriali.
Otóż, jest to po prostu rozdmuchiwanie do ostatecznych granic fabuły, mnożenie
wydarzeń, dodawanie jakiś epizodycznych postaci itd. Było mało akcji, jest dużo,
tyle, że starczy na kilkadziesiąt godzin oglądania.
Uczciwie
mówiąc, to jest tak: serial „Imperium miłości” to bardzo rozdęta fabuła powieści
Nermin Bezmin, która z kolei jest rozdętą wersją tego, co autorka dowiedziała
się o swoim dziadku. Bo jego historia była bardzo interesująca, jednak pewnie
by nie starczyła, by ją opisywać w dwóch tomach po prawie 300 stron każdy (a
nawet w czterech tomach, bo potem jeszcze powstała powieść o jego dalszych losach).
Ja rozumiem, że autorka dodała (wymyśliła) różne rozmowy i zachowania
kochanków, ale opisywać kilkanaście razy z detalami akty miłosne? W dużych
ilościach to się robi nudne. Może narażę się tutaj feministkom, ale uważam, że
tylko mężczyźni potrafią podniecająco pisać o seksie (i to tylko niektórzy, nie
wszyscy przecież!). W babskim wydaniu to jest tylko takie męczące gadanie: a on
zrobił to, a ona zrobiła tamto, on jej położył tu, a ona jemu tam i tak dalej.
On był wielki, a ona mokra. I tak do znudzenia! Tak więc większość scen
erotycznych w tej powieści opuściłam, bo byłam ciekawa, jakie będą dalsze losy
bohaterów i nie chciałam spowalniać lektury, marnując czas na bzdety.
Tak, właśnie ich
powikłane losy mnie interesowały, nie sam romans, o którym mówi się, że był
taki ognisty, a ja tego jakoś nie zauważałam. Bo jego opisanie też za bardzo
autorce się nie udało: jakby tam było za mało emocji, czy też za mało
utożsamiania się z losami bohaterów, za mało przedstawienia ich racji moralnych
(np. pojąć nie mogłam, czemu właściwie oni się rozstali, czemu w tym Stambule
nie pożenili się, skoro mieszkali już razem, czyżby były jakieś zakazy prawne dotyczące
zawierania związków małżeńskich między chrześcijanką a muzułmaninem w
osmańskiej Turcji? Autorka w ogóle o tym nie pisze. A szkoda.) W czasie lektury
drażnił mnie też nieporadny miejscami język powieści i częsta dziwaczna budowa
zdań. Nie znam tureckiego, więc co? Zawinił polski tłumacz czy jak? Ktoś musiał
tu popełnić te błędy!
Mimo wszystko,
przeleciałam przez tę książkę jak burza. Połknęłam dwa tomy w ciągu dwóch nocy,
czytane do drugiej nad ranem. Bardzo mnie zainteresowało posłowie, to jest
opis, jak Nermin Bezmen szukała wiadomości o swych bohaterach. Bardzo długo
wpatrywałam się w znajdujące się na
końcu książki zdjęcia „oryginałów” tej opowieści, to jest dziadka Sejita, jego
ukochanej Szury oraz członków ich rodzin (niektóre fotografie są opatrzone
smutnym komentarzem „zamordowani przez bolszewików”).
Tak wyglądali naprawdę
bohaterowie tej opowieści (to są okładki oryginalnego wydania: pierwszy tom „Kurt
Sejit i Szura”, drugi tom „Kurt Sejit i Murka”):
Tu jest link do zwiastuna serialu
„Imperium miłości”:
Acha, i proszę nie
marudzić, że polska okładka jest kiczowata! Są tam aktorzy z serialu i tyle.
Chociaż, mnie osobiście, bardziej podoba się okładka oryginalna turecka, z tymi
starymi zdjęciami w stylu retro.
Bezmen
Nermin, „Imperium miłości”, tłum. Robert Waliś, wyd. Marginesy, Warszawa 2016
Właśnie obejrzałam dwa pierwsze odcinki tego serialu, bo TVP je teraz emituje (po raz kolejny? wcześniej nie oglądałam). Zachwyciły mnie zdjęcia Petersburga, w którym byłam w tym roku i z przyjemnością oglądałam te miejsca. Urok tych seriali polega tez na tym, że pokazują jak ludzie potrafią ładnie się kochać - patrzeć na siebie, słuchać siebie nawzajem, tęsknić... Jaka szkoda, że człowiek nie może być wiecznie zakochany...
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam, że są w telewizji i jak mogę, to podglądam, choć są o takiej nietypowej porze. Piękny serial, piękni aktorzy, cudne stroje..
Usuń