Translate

środa, 20 maja 2020

Nr 25/2020 Dean Koontz, „Opiekunowie”


Najlepiej lubimy piosenki, które już znamy! To wiadomo! Ja w dobie rzekomej epidemii i mojej heroicznej walki z tym całym przebrzydłym medialnym ściekiem – mam jakiś dziwny problem z percepcją, bo nie mogę za bardzo skupić się na czytaniu i pisaniu. To znaczy w ogóle nie piszę, a czytam z trudem i bardzo powoli. Dlatego sięgam po stare, wypróbowane lektury, o których wiem, że mnie złapią i poniosą w swój świat. Taki eskapizm mnie dopadł. Aktualnie mam fazę na horrory Koontza, które czytałam ćwierć wieku temu.

To chyba najlepsza z powieści Koontza, jakie czytałam. Horror/thriller/science fiction i trochę romansu. I znowu motyw tajnego laboratorium w Ameryce i związanych z nim złych ludzi. Tym razem zrobili w ramach eksperymentów dwie niezwykłe istoty: psa równie mądrego jak człowiek i Obcego równie złego jak sam Szatan. Cała akcja to właściwie rozgrywka pomiędzy tymi dwoma istotami. Plus wątek kryminalno-przygodowo-romantyczny.

To się czyta! Akcja jak złoto! Można uciec w świat Koontza!

Koontz Dean, „Opiekunowie”, tłum. Mirosław Kościuk, Warszawa 1994



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz