Wróciłam do tego bloga,
wracam też do pisania o książkach. Eksperymentalnie będę numerować przeczytane
lektury, ot, taki projekt sobie założyłam na nadchodzący rok. Jestem ciekawa,
ile też książek przeczytam w całości, bo wiele zaczynam, nadgryzam i nie
kończę. Albo zaglądam gdzieś, bo potrzebuję coś wiedzieć do pisania, i też tego
chyba nie można liczyć jako przeczytane? Ciekawe, ile mi się nazbiera do końca
roku, jeśli wytrwam w swoim postanowieniu pisania? Piszę dlatego, by nie
zapomnieć, co czytałam i dla ćwiczenia stylu.
Na tym blogu parę lat
temu pisałam o książce Jadwigi Waydel-Dmochowskiej (1893-1962) „Jeszcze o
dawnej Warszawie”, którą byłam zachwycona. Autorka to znana polska tłumaczka z
kilku języków (angielski, rosyjski, niemiecki, francuski). I to jej właśnie
zawdzięczamy m. in. polskie przekłady takich arcydzieł literatury światowej jak
„Emma” Jane Austen, „Dziennik roku zarazy” Daniela Defoe, „Mefisto” Klausa
Manna, „Zapiski myśliwego” Iwana Turgieniewa i „Wielki tydzień” Louisa Aragona.
Była córką znanego warszawskiego adwokata Emila Waydla i jego żony Wandy z
Lublińskich, która później zostawiła męża i po uzyskaniu rozwodu wyszła drugi
raz za mąż za malarza Józefa Pankiewicza.
Tę pierwszą książkę
Waydel-Dmochowskiej znalazłam w zbiorach biblioteki w Malborku, gdzie mieszkam.
Drugiej części nie mieli, niestety. Szukałam jej po antykwariatach i w końcu
udało mi się ją dopaść, bodajże w moim ulubionym antykwariacie internetowym
„Tezeusz”, który jest naprawdę dobrze zaopatrzony. Przeczytałam ją bardzo
uważnie i z ogromną przyjemnością. Jest pisana cudownie lekkim stylem gawędowym
i zawiera całą masę szczegółów z życia codziennego Polaków sprzed przeszło stu
lat.
Autorka opisuje tam swoją
biografię na tle dawnej Warszawy. Wspomnienia obejmują okres od
najwcześniejszego dzieciństwa aż do momentu wyjścia za mąż za Stefana
Dmochowskiego, krewniaka Henryka Sienkiewicza i zamieszkania w należącym do jego
rodziny dworze Burzec na Podlasiu, który był prototypem dworu Skrzetuskich
opisanym na początku „Potopu” Sienkiewicza. To właśnie tam Zagłoba bawił dzieci
Skrzetuskich. Głównym bohaterem tych wspomnień nie jest człowiek, lecz miasto. Waydel-Dmochowska
wywołuje ducha Warszawy sprzed I wojny światowej, z czasów zaboru rosyjskiego.
Na początku opisuje ulicę Miodową, na której spędziła dzieciństwo i młodość.
Miodowa to
była kiedyś jedna z najważniejszych ulic w stolicy Polski, była szlakiem
łączącym ulice Senatorską i Długą. To właśnie tam, w dość bliskim sąsiedztwie
zamku królewskiego i Starego Miasta, swoje pałace budowali wielcy polscy
panowie, których obowiązki zmuszały do wielomiesięcznego nieraz mieszkania w
Warszawie, a nie chcieli stawać ze swymi dworami w gospodach i zajazdach,
potrzebowali wygodniejszego lokum. W czasach stanisławowskich ulicę tę
uwiecznił mieszkający wówczas w Warszawie znany włoski malarz Bernardo Bellotto
zwany też Canaletto (1721-1780):
Przez długi czas ojciec
Jadwigi wynajmował mieszkanie na Miodowej w pałacu należącym niegdyś do Piotra
Teppera, jednego z najbogatszych ludzi w Polsce stanisławowskiej, bankiera
króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. To ten drugi dom po lewej na obrazie
Canaletta. Na początku XIX wieku to właśnie tam, w dawnych salonach Teppera,
odbył się słynny bal zorganizowany przez Charles’a Talleyranda na cześć
Napoleona, w czasie którego cesarz poznał panią Walewską i zachwycił się jej
urodą. W czasach Królestwa Polskiego mieściła się tam Komisja Rządowa
Przychodów i Skarbu, słynna kawiarnia literacka „Dziurka”, przez pewien czas,
kiedy pałac stał się już kamienicą czynszową, mieszkała tam pisarka Narcyza
Żmichowska, u której zbierały się „Entuzjastki” (pierwsze polskie feministki),
a pod koniec XIX wieku w pałacu Teppera urodził się poeta Jan Lechoń. Kamienica
została zniszczona w czasie II wojny światowej i już jej nie odbudowano. W
czasach, kiedy mieszkali tam Waydlowie, wyglądała mniej więcej tak:
A poza swoją kamienicą
autorka opisuje, oczywiście, jej sąsiedztwo: domy, sklepy i charakterystycznych
ludzi, zapuszcza się też w dalsze rejony Warszawy, odnotowuje jak wyglądały
takie miejsca jak Ogród Saski, park w Łazienkach, Dolina Szwajcarska i tak
dalej. Pod jej piórem te wszystkie miejsca ożywają, wypełniają się barwą i
dźwiękiem. To się nie da opowiedzieć, to trzeba naprawdę przeczytać!
Pochłaniałam tę książkę w zachwycie, bo była to dla mnie nie tylko wycieczka do
dawnej Warszawy, ale także zajrzenie za kulisy wielu dawnych tekstów literackich, których
autorzy nie opisywali miejsca dziania się akcji aż tak dokładnie.
Tak wyglądała słynna
Dolina Szwajcarska, miejsce w którym organizowano zimą ślizgawki, a latem koncerty i przedstawienia:
Bardzo powściągliwie
pisze natomiast autorka o swojej rodzinie, a zwłaszcza o rozpadzie małżeństwa
swych rodziców i drugim związku swojej matki. W tamtych czasach z pewnością był
to ogromny skandal! Dość dokładne są natomiast opisy początku I wojny światowej,
kiedy latem 1914 roku autorka wybrała się wraz ze starszą siostrą i jej dziećmi
na wypoczynek do Sopotu i została praktycznie uwięziona w Niemczech jako
rosyjska poddana. To się naprawdę doskonale czyta!
Po raz nie wiem już który
– zachęcam do czytania wspomnień, dzienników i pamiętników!!! A cudowne
pamiętniki Waydel-Dmochowskiej to naprawdę ktoś powinien w końcu wznowić, bo to
jedyne wydanie jakie jest, pochodzi sprzed 60 lat i jest praktycznie nieobecne
w świadomości czytelników w Polsce. A to jest przecież nasza historia!
A teraz - zapraszam do czytania
mojego bloga i komentowania!
Waydel-Dmochowska
Jadwiga, Państwowy Instytut Wydawniczy, „Dawna Warszawa”, Warszawa 1958
Źródło ilustracji:
1.
Wikipedia, File:Bellotto Miodowa Street in Warsaw.jpg
2.
Wikipedia, File:Pałac Teppera w Warszawie przed 1939.jpg
3.
Wikipedia, File:Warszawa - Dolina Szwajcarska - 18600623.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz