Translate

piątek, 27 lutego 2015

Александр Пушкин, "Барышня-крестьиянка"




„Барышня-крестьиянка” to urocze opowiadanie Aleksandra Puszkina z cyklu „Opowieści Biełkina”. 
 
Akcja dzieje się na wsi rosyjskiej na początku XIX wieku. Dwóch skłóconych sąsiadów mieszka w dwóch sąsiadujących ze sobą majątkach. Jeden ma syna, zaś drugi córkę. Młodzi są w podobnym wieku. Dziewczyna słyszy o urodzie swego sąsiada i pragnie go poznać. W tym celu przebiera się za chłopkę i spaceruje po lesie w miejscu, gdzie młodzian zwykł polować. Młodzi spotykają się i zakochują w sobie, z tym, że chłopak cały czas jest przekonany, że jego wybranka to córka wiejskiego kowala, a nie szlachcianka. W międzyczasie ojcowie zawierają rozejm i postanawiają pożenić swoje dzieci, ale sprawa się komplikuje...

Przeczytałam w oryginale.  

Obejrzałam też bardzo stylową i świetnie zagraną ekranizację tego tekstu z 1995 r. 




czwartek, 26 lutego 2015

Anna Wrzalińska, „Życie rumiane moje”


„Życie rumiane moje” Anny Wrzalińskiej to powieść o tragicznej miłości młodej Polki i starszego o 20 lat pułkownika KGB. Akcja rozgrywa się na przełomie lat 80. i 90., w pamiętnym czasie przemian ustrojowych.  
 
W połowie lat 1980. Marianna studiuje w Warszawie nauki polityczne i  - jako jedna z najlepszych studentek - zostaje wytypowana na wyjazd do Moskwy. W czasie wakacji ma tam pracować społecznie na budowie, a potem spędzić jeden semestr na słynnym Uniwersytecie Moskiewskim im. M. Łomonosowa. Opiekunem jej grupy jest Nikołaj, przystojny pracownik naukowy… 

Romans między nimi ma przebieg dość dramatyczny i rozgrywa się pomiędzy Polską a Związkiem Radzieckim (później Rosją). Marianna studiuje i zaczyna pracować jako reporterka w warszawskich pismach. Nikołaj przyjeżdża do Warszawy, by wykładać na uniwersytecie teorię gier. Przy okazji opisów ich podróży czytelnik ma okazję poznać nie tylko Moskwę, ale także Sankt Petersburg, Białoruś (strefa w pobliżu Czarnobyla), spory kawał Azji Środkowej (Turkmenistan i Kazachstan) oraz zobaczyć z bliska wojnę w Jugosławii. 

Akcja powieści zaczyna się od końca, to jest od momentu tajemniczego zniknięcia Marianny. Potem jesteśmy prowadzeni jej śladami, czytamy jej notatki, pamiętniki i reportaże. Przebieg fabuły nie jest liniowy, ale meandryczny. Akcja to biegnie do przodu, to trochę się cofa. W treść utworu wplecione są różne dodatki, jak wiersze, baśnie, relacje różnych osób i fragmenty tekstów prasowych. Momentami wszystko razem przypomina nieco „Baśnie z tysiąca i jednej nocy”, a może „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego? Motywem przewodnim całości jest słynna piosenka „Konie” Wysockiego, a kluczem do odczytania powieści ma być symboliczna rosyjska baśń ludowa „Piórko Finista Jasnego, cud-sokoła”.  To znaczy, tak mi się wydaje…  

Na początku denerwował mnie styl tego utworu, wydawał mi się zbyt mocno przegadany, przepełniony obfitością słów i emocji, ale potem wciągnęłam się i już nie zauważałam tego nadmiaru. Z naprawdę zapartym tchem czytałam o przygodach dwojga kochanków na tle zmian w całej Europie. Z zainteresowaniem śledziłam opisy podróżniczych wypraw Marianny. Fragmenty opisujące okres jej studiów natchnęły mnie nostalgią, bo sama też studiowałam w latach 1980. i wiele pamiętam z tamtej epoki.

Szkoda tylko, że w opisywaniu barwnej rzeczywistości początku lat 90. autorka przyjęła optykę „Gazety Wyborczej”, jednoznacznie określając swoje sympatie polityczne. Człowiekowi, który nie cierpi tej optyki i środowiska „Gazety Wyborczej”, a samą „Gazetę Wyborczą” używa tylko jako podpałkę do pieca (i to rzadko, bo brudzi ręce), trudno jest znieść opisy pewnych sytuacji, a także język pełen politycznej poprawności (np. Rom zamiast Cygan, tfuuu!!! Nie znoszę tego!). Tak więc, momentami zgrzytałam zębami na autorkę, ale mimo to pędziłam dalej, uniesiona jej fantastyczną narracją i ciekawa, co będzie na końcu. 

Próbowałam dowiedzieć się czegoś o Annie Wrzalińskiej, ale wujek Google mało wie na jej temat. Na skrzydełku książki znajduje jej zdjęcie i krótki opis, że jest „z wykształcenia politologiem i negocjatorem, a z zawodu reporterem, copywriterem i mediatorem.” „Życie rumiane moje” to jej debiut literacki. We wstępie autorka pisze, że „nie jest to reportaż z jej życia”. Ale kto wie? Kto wie? 
   
Wrzalińska Anna, „Życie rumiane moje”, wyd. Novae Res, Gdynia 2012


sobota, 21 lutego 2015

Daphne du Maurier, „Rebeka”



„Rebeka” Daphne du Maurier to jedna z najgłośniejszych powieści XX wieku. Klasyka gatunku kryminalnego. Jej motywem przewodnim jest zazdrość. „Rebeka” wyszła drukiem w 1938 r., a dwa lata później powstała jej genialna czarno-biała adaptacja filmowa pod tym samym tytułem w reżyserii Alfreda Hitchcocka, która zgarnęła Oskara dla najlepszego filmu w 1940 roku. 

Oto treść powieści. Bardzo młoda, biedna i naiwna dziewczyna, która pracuje jako dama do towarzystwa bogatej Amerykanki, nieoczekiwanie wychodzi za mąż za starszego, zamożnego angielskiego arystokratę Maxima de Winter, poznanego w Monte Carlo i przyjeżdża z nim do posiadłości rodowej Manderley w Kornwalii. Tam jednak okazuje się, że wszyscy porównują ją do pierwszej żony Maxima, pięknej i charyzmatycznej Rebeki, która rok wcześniej zginęła w wypadku podczas przejażdżki jachtem. Okazuje się, że prawdziwą panią Manderley jest nadal Rebeka. Wszystko idzie takim porządkiem, jaki ona wprowadziła za życia. Pokoje w zachodnim skrzydle rezydencji nadal są codziennie sprzątane i gotowe na przyjęcie Rebeki. Rządy w posiadłości sprawuje demoniczna zarządzająca, pani Denvers, która budzi grozę młodej mężatki. Jednak z czasem wychodzi na jaw mroczna tajemnica pierwszego małżeństwa państwa de Winter, a także tajemnica Rebeki. 

Fabuła  utworu jest dość prosta, ale jak to jest napisane! Daphne du Maurier to mistrzyni napięcia, niedopowiedzeń, aluzji i cieniowania nastrojów. Także moralnych. Do końca bowiem nie wiadomo, kto w tej opowieści jest dobry, a kto zły. Kto jest ofiarą, a kto zbrodniarzem. 

„Rebeka” ma wiele z powieści gotyckiej (mroczny nastrój, tajemniczy zamek, femme fatale, naiwna bohaterka, łotr gotycki), jak również z thrillera romantycznego. Widać, że autorka czerpała pełnymi garściami z tradycji powieści angielskich, i to zarówno osiemnastowiecznych (pani Radcliffe i romans gotycki), jak i dziewiętnastowiecznych („Jane Eyre” Charlotty Bronte). 

Być może to właśnie te zapożyczenia sprawiły, że została oskarżona o plagiat przez brazylijską autorkę Carolinę Nabucco, która twierdziła, że Daphne du Maurier skopiowała jej powieść „A Successora”, wydaną kilka lat przed „Rebeką”. W latach 1930. Nabucco chciała wejść na brytyjski rynek wydawniczy, więc sama przełożyła swoją powieść na angielski i wysłała do angielskiego wydawcy. Oskarżyła Daphne o to, że ta przeczytała jej maszynopis i na tej podstawie napisała „Rebekę”. Odbył się nawet proces sądowy, lecz Nabucco przegrała i musiała odwołać zarzuty. Później wyszło na jaw, że być może jej własna powieść została skopiowana z utworu dziewiętnastowiecznego pisarza brazylijskiego Jose de Alencara. 

Po latach syn Daphne du Maurier wyznał, że „Rebeka” powstała na bazie własnych przeżyć autorki związanych z małżeństwem. Wyszła bowiem za mąż za człowieka, który wcześniej był zaręczony z jakąś bardzo atrakcyjną kobietą i w pierwszych latach małżeństwa nie mogła sobie poradzić z jej kompleksem. Jak widać, ratunkiem było napisanie powieści na temat zazdrości. Mężem Daphne był sir Frederick Browning, dowódca brytyjskich wojsk spadochronowych w czasie II wojny światowej. Sama Daphne też miała tytuł arystokratyczny, na który zapracowała własną pracą literacką. W 1969 roku została Damą Komandorem Imperium Brytyjskiego. 

„Rebeka” była kiedyś niezwykle popularną powieścią, tłumaczoną na wszystkie chyba europejskie języki. W czasie II wojny  światowej egzemplarze „Rebeki” miały być książką kodów dla przedstawicieli niemieckiego wywiadu. Jeden egzemplarz znajdował się w głównej kwaterze generała Erwina Rommla w Afryce, zaś drugi był w posiadaniu agenta Abwehry. Jednak do użycia tego kodu, na szczęście, nigdy nie doszło. Bo jakby doszło, to cała Afryka znalazłaby się we władaniu III Rzeszy. O sensacyjnych perypetiach związanych z tym kodem i walce wywiadu alianckiego z niemieckim opowiada powieść wojenna Kena Folleta „Klucz do „Rebeki””.   

du Maurier Daphne, „Rebeka”, tłum. Eleonora Romanowicz, wyd. Iskry, Warszawa 1958 (okładkę projektował Jan Młodożeniec) 

Tu jest film „Rebeka” w reżyserii Alfreda Hitchcocka:

REBECA (Alfred Hitchcock) - YouTube

A tu – dla porównania - serial brazylijski „Successora” zrobiony w latach 1970. według powieści Caroliny Nabucco (w tym filmie rolę męża gra pamiętny Leoncio, prześladowca Niewolnicy Isaury, czyli Rubens de Falco):


poniedziałek, 16 lutego 2015

Małgorzata Szumska, „Zielona sukienka. Przez Rosję i Kazachstan śladami rodzinnej historii”



Małgorzata Szumska jako dziecko słuchała nie bajek, ale opowieści swoich dziadków o wywózce na Syberię i do Kazachstanu. Zawsze chciała tam pojechać. I pojechała. I o tym właśnie jest ta książka. „Zielona sukienka” składa się z dwóch przeplatających się opowieści. Jedna traktuje o dziadkach autorki pochodzących z Wileńszczyzny ze wsi Jeniańce, a druga o niej samej.

W czasie wojny dziadek Staszek był w AK, po wejściu Sowietów został aresztowany i zesłany do Workuty, gdzie był torturowany i przesłuchiwany przez NKWD,  a po jakimś czasie zwolniony i wrócił do domu.

Dziadek Staszek i babcia Janka pobrali się w 1947 r., potem urodził im się syn Janek, ale nie nacieszyli się długo szczęściem rodzinnym. Wkrótce Staszek został ponownie aresztowany, osądzony w Wilnie i zesłany do łagru w Kazachstanie na 25 lat. Janka zamieszkała u swoich rodziców, ale niedługo potem wraz z nimi i z młodszymi siostrami wywieziono ją na Syberię do Kraju Krasnojarskiego. Było to w czasie usuwania z Wileńszczyzny Polaków. Część wyjechała do Polski, a ci, którzy pozostali, byli nękani przez władzę radziecką i przymusowo przesiedlani na inne tereny.

Po latach autorka pojechała śladami swoich dziadków. Najpierw odwiedziła Wileńszczyznę, gdzie pozostała jeszcze jakaś rodzina babci. Była m. in. we wsi Koniuchy, gdzie kiedyś mieszkała Janka. W styczniu 1944 r. Koniuchy zostały spacyfikowane i spalone przez partyzantów radzieckich i żydowskich. Odwiedziła też Wilno, gdzie dziadkowie mieszkali przez krótki czas po powrocie z zesłania przed wyjazdem na Dolny Śląsk.

A potem wyprawiła się do Rosji. Była w Moskwie, Sankt Petersburgu i na Syberii. Jechała słynną koleją transsyberyjską (zdaniem autorki, mocno przereklamowana), z trudem znalazła wioskę Mokruszę pod Kańskiem w Kraju Krasnojarskim, a w tej Mokruszy stareńką i schorowaną Szurę, przyjaciółkę babci z lat 1950. Dzięki autorce, Janka i Szura nawiązały kontakt telefoniczny po 60 latach! W gardle ściska ze wzruszenia, jak się o tym czyta! Później był Kazachstan, gdzie szukała śladów dziadka w muzeum Karłagu w miejscowości Dolinka i w archiwum Karłagu w Karagandzie. I tu spotkała się ze „ścianą”, bowiem to archiwum nadal jest tajne/poufne i niewiele można się dowiedzieć o konkretnych więźniach.

Równie interesująca jest narracja współczesna, opowiadająca o samej podróży, o poszukiwaniu rodzinnych korzeni i wiedzy o sobie samej. Takiej wiedzy, jaką można poznać tylko w drodze, w zetknięciu z Nieznanym. Szumska pisze, że woli podróżować sama, tak jakby inni ludzie przeszkadzali jej w chłonięciu obcego świata. Skądś to znam :)))

Czytałam dużo książek o podróżach po Rosji, ale książka Szumskiej wydaje mi się najlepsza ze wszystkich. Nie ma tu zadęcia i patrzenia na Rosję z góry, nie ma uprzedzeń i oceniania wszystkiego z perspektywy „Europy”, jest natomiast młoda, sympatyczna i otwarta na świat dziewczyna, która nie boi się rozmawiać z obcymi i która jakoś wszędzie ma szczęście, bo spotyka prawie samych dobrych i życzliwych ludzi. Szumska podróżuje w sposób nowoczesny. Korzysta z internetowej sieci znajomych i z możliwości couchsurfingu, czyli kontaktów umożliwiających spanie w obcych mieszkaniach, w zamian za zaoferowanie łóżka u siebie.

„Zielona sukienka” napisana jest brawurowo. Autorka ma dar poruszania czytelnika do głębi. Historia dziadków Małgorzaty Szumskiej opowiedziana jest w taki sposób, że w niektórych momentach po prostu nie można powstrzymać się od płaczu. Czytamy nie tylko o historii, ale także o miłości, przyjaźni i nadziei. Przeczytałam „Zieloną sukienkę” jednym tchem i czekam na kolejne książki Małgorzaty Szumskiej! To jest debiut autorki, która już za pierwszym razem postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko.

Szumska Małgorzata, „Zielona sukienka. Przez Rosję, Kazachstan śladami rodzinnej historii”, wyd. Znak, Kraków 2014

A tu jest link do filmu, w którym autorka sama opowiada historię swoich dziadków:

 Zielona sukienka - przez Rosję i Kazachstan ... - YouTube