Translate

poniedziałek, 21 czerwca 2021

Nr 16/2021 Alka Joshi, „Malowane henną”

Kupiłam tę książkę, bo nadal mam fazę eskapistycznych ciągot do egzotycznych krajów. Mam taką świadomość, że sama już pewnie nigdzie tak daleko nie pojadę, bo nie pozwala mi na to stan zdrowia, no i plandemiczne obostrzenia. Ale stale podróżuję w wyobraźni. Dzięki lekturom książek przenoszę się daleko w czasie i przestrzeni. Leżę, czytam i wyobrażam sobie...

Autorka tej książki, Alka Joshi, urodziła się w Indiach, w Radżastanie. W wieku 9 lat wyjechała wraz z rodzicami do USA. Pracowała jako copy writer, doradca marketingowy, ilustrowała książki. Uczęszczała na kursy pisania kreatywnego. „Malowane henną” to jej debiut literacki. Pomysł na tę feministyczną powieść zrodził się w jej głowie podczas podróży z wiekową już matką do Indii, ich ojczyzny. Pomyślała wtedy, że jej matka, gdyby mogła sama wybrać sobie drogę życiową (została pod przymusem wydana za mąż w bardzo młodym wieku), to by została hennistką.

Akcja tego utworu rozgrywa się w połowie lat 50. ubiegłego wieku w Dżajpurze, stolicy Radżastanu. 30-letnia Lakszmi pracuje tam jako hennistka. Jest takim skrzyżowaniem kosmetyczki, zielarki i uzdrowicielki z artystką. Leczy ziołami, potajemnie spędza płody (za pomocą korzenia bawełny indyjskiej), no i jest zapraszana do bogatych domów z okazji ślubów i innych uroczystości, podczas których młode kobiety chcą ozdobić swe ciało pięknymi wzorami malowanymi henną. Takie wzory (nazywa się to mehendi) malowane są w celach dekoracyjnych oraz magicznych (uwodzenie, rytuały płodności, takie tam babskie gusła 😉) utrzymują się przez kilka dni, tak to mniej więcej wygląda:



 

Lakszmi, niczym indyjski Cyrulik Sewilski, odwiedza różne domy, poznaje sekrety wielu rodzin. Sama ma wiele do ukrycia, bo uciekła od swego męża, który źle ją traktował, bo nie urodziła mu dziecka. A urodzenie dziecka (syna!) to największy obowiązek i życiowy cel każdej indyjskiej mężatki. Lakszmi była córką biednego wiejskiego nauczyciela, który wydał ją za mąż pod przymusem. A ona uciekła ze wsi do miasta. Najpierw mieszkała w Agrze, w dzielnicy prostytutek, gdzie jednak nie handlowała swoim ciałem, tylko malowała henną. Potem przeniosła się do Dżajpuru, gdzie stanęła finansowo na nogi, a nawet zaczęła budować sobie dom. Jednak kiedy już go prawie zbudowała, jej los się odmienił, bo na jej progu stanęła nieznana młodsza siostra, która urodziła się, kiedy Lakszmi opuściła już rodzinny dom. Nigdy wcześniej się nie widziały. A teraz starsza siostra musiała zająć się młodszą…

Dobrze się to czyta. Historia z początku wydaje się tylko egzotyczna, prosta i raczej banalna, dopiero później okazuje się, że zwykła hennistka może być wplątana w sieć intryg i plotek, którymi żyją kobiece pokoje w całym Dżajpurze… Jak zaczęłam tę książkę, to nie mogłam jej odłożyć, aż skończyłam. No, a teraz czeka mnie długie szukanie i czytanie w sieci o hennie, Indiach, Dżajpurze ("Różowym Mieście") i Indiach w ogóle. Strasznie to barwne i ekscytujące!

Muszę jeszcze dodać, że książkę tę poleca do czytania Reese Winterspoon, amerykańska aktorka („Legalna blondynka” itp.), która prowadzi swój autorski wirtualny klub książki na Instagramie i wybiera bardzo ciekawe tytuły. Podoba mi się jej gust. Czytałam już kilka książek polecanych przez tę panią i były to trafione polecanki.

Joshi Alka, „Malowane henną”, tłum. Agnieszka Jacewicz, Poznań 2020

Źródło ilustracji:

1.     Wikipedia, File:Mehndi 02.JPG

2.     Wikipedia, File:Mehndi front.JPG