Translate

środa, 21 października 2020

Nr 44/2020 Anna Mandes-Tarasov, „Moje wielkie ruskie wesele”

 

Dobrze, że sobie numeruję te książki przeczytane w 2020 roku, bo inaczej chyba nie zorientowałabym się, że tak mało czytam. Mało, zawstydzająco mało. Co się stało z moją szybkością czytania?

No, ale nie czytam czytadełek, bo robię coś innego, na czym innym się skupiam. Zabiera mi to czas i emocje! Tak, tak, emocje, bo zbieranie materiału do książki o Żuławach w niezwykły sposób angażuje mnie emocjonalnie. Nie spodziewałam się tego! Wizyty w archiwum i czytanie wpisów na temat przybycia mojej rodziny na Żuławy wywołują u mnie dziwne stany. Na razie archiwum jest zamknięte z powodu remontu, a ja próbuję zebrać do kupy to, co tam wyczytałam i napisać z tego artykuł. A wczoraj pojechałam na wycieczkę taksówką po Żuławach, byłam na cmentarzu w Zwierznie i w dziwnej, pełnej zrujnowanych domów, i praktycznie umarłej wiosce Tropy pod Elblągiem, która dzisiaj mi się śniła w nocy, pełna dziwnych białych zjaw i widm na wielu długich nogacg, jak z obrazów Beksińskiego. Brrr, strach się bać! Ciekawe, gdzie mnie te poszukiwania materiału do książki zaprowadzą?

W tej sytuacji moje ulubione zajęcie, czyli zalegania na kanapie z czytadełkiem w ręku, zeszło na dalszy plan. Ale czasem spotykam książkę, której nie mogę się oprzeć i wracam do starych nawyków.

Anna Mandes-Tarasov była mi wcześniej znana jako autorka bloga „Paris-Moskwa 3;54. O życiu pomiędzy”, który czasem podczytywałam. Kiedy więc ujrzałam w Empiku jakieś babskie pismo z jej książką „Moje wielkie ruskie wesele” – rzuciłam się na nie bez namysłu. Pismo powędrowało od razu do śmietnika, książkę zaś zostawiłam, by się nią delektować. „Ruskie, ruskie, ruskie” 😊))) Jak ja to lubię!

No, ale trochę się zawiodłam na tej lekturze. Autorka dość szczegółowo i niepotrzebnie (jak dla mnie) opisuje swoją pracę w jednym z topowych miesięczników kobiecych („Pani”?), swoją podróż do Paryża w charakterze stypendystki programu „Kopernik”, poświęcając stosunkowo niewiele miejsca faktycznemu tematowi. Romans z Rosjaninem poznanym w Paryżu i samo wesele zostały potraktowane jakoś tak bardzo skrótowo. Nie znajdziemy też tam wiele informacji o Rosji (na co też liczyłam, bo uwielbiam reportaże o tym kraju). Za to jest sporo wiedzy na temat problemów administracyjnych i różnic prawnych pomiędzy Polską a Rosją.

Książka jest napisana lekkim stylem, czyta się ją łatwo i przyjemnie, choć ja czytałam dość długo z uwagi na sprawy mojej książki, o czym pisałam na początku. Wybitnie jednorazowa lektura. Można przeczytać, jak Wam wpadnie w ręce. Ale jak nie wpadnie, to jej nie szukajcie, bo nie warto. Najfajniejsza w tej książce jest okładka.

Mandes-Tarasov Anna, „Moje wielkie ruskie wesele”, Warszawa 2017

niedziela, 4 października 2020

Nr 43/2000 Jo Jakeman, „Zemsta trzech eks”

 

Wypatrzyłam to w jakimś kiosku z gazetami. „Zemsta trzech eks” kusiła mnie czerwoną okładką z nożem i interesującą tematyką. Kryminałek? – pomyślałam. – Ale z przesłaniem obyczajowym. Biere!

Czyta się to zadziwiająco szybko i lekko, choć tematyka przemocy domowej uprawianej przez zawodowego policjanta wobec swoich kolejnych kobiet lekka przecież nie jest. Główny męski bohater bowiem jest istnym potworem: dręczy i maltretuje swoje żony i kochanki w sposób psychiczny i fizyczny. One nawet nie mogą się za bardzo bronić, bowiem skrzywdzona kobieta nie wygra przecież ze stróżem prawa, bo na przykład na interwencję do domu mogą przyjechać jego kumple. I tylko razem się pośmieją, zamiast pomóc ofierze!

Fabuła zaczyna się od końca, to jest od pogrzebu denata, a potem dopiero pomału dowiadujemy się, jak doszło do jego śmierci. Całą historię opowiada nam druga żona denata, która działała w porozumieniu z pierwszą i trzecią (ach, trzecia to właściwie kochanka była). Wszystkie przez niego udręczone i pałające żądzą zemsty! Bardzo przyjemna lektura w sumie 😉 Niejeden silny facet nie spodziewa się, w jaki sposób mogą mścić się słabe kobiety. Zwłaszcza w grupie. To jest zawsze zaskakujące!

To właściwie powieść z gatunku „przeczytać i zapomnieć”, ale dla niektórych kobiet w trudnej sytuacji życiowej może być inspirująca. Po co zaraz pisać listy do telewizji i wypłakiwać się publicznie w programie interwencyjnym Elżbiety Jaworowicz, skoro można to załatwić dyskretnie i własnymi rękami?

Jakeman Jo, „Zemsta trzech eks”, tłum. Alina Siewior-Kuś, Warszawa 2018