Translate

niedziela, 31 maja 2020

Nr 31/2020 Michael Korda, „Queenie” (i wspomnienie o wydawnictwie ATLANTIS z lat 90. XX w)



No, chyba z moją percepcją jest już ździebko lepiej, bo już dałam radę przeczytać powieść obyczajową. Wprawdzie typu czytadło, ale zawsze… Czytałam dość długo, lecz dałam radę.

„Queenie” Michaela Kordy to powieść biograficzna osnuta na motywach życiorysu Merle Oberon (1911-1979), hollywoodzkiej gwiazdy filmowej, której lata kariery przypadły na okres przedwojenny, wojenny i tuż powojenny. Była niezwykle piękna, jej twarz i sylwetka nadawały styl ówczesnej modzie, kobiety na całym świecie czesały się i ubierały tak jak ona (czasem naśladowały jej styl, nie znając nawet jej nazwiska). Jej największym atutem był nieskazitelny wygląd, bo aktorką była raczej słabą. Zagrała m. in. w takich filmach jak „Prywatne życie Henryka VIII” (1933), „Kowboj i dama” (1938) i „Wichrowe wzgórza” (1939). Prowadziła burzliwe życie erotyczne i miała kilku mężów. Całe lata ukrywała swoje hinduskie pochodzenie, bo chciała uchodzić za białą kobietę. W tamtych czasach kolorowi nie mieli wstępu na salony.

Pisarz Michael Korda to bratanek jej pierwszego męża, brytyjskiego reżysera Alexandra Kordy, żydowskiego emigranta z Węgier. Opisał on życie wielkiej gwiazdy od dzieciństwa spędzonego w Indiach, poprzez początki kariery w podejrzanych nocnych klubach Londynu (pracowała tam jako striptiserka), wejście w świat filmowy w Wielkiej Brytanii i dojście na szczyt tegoż świata w Ameryce. Powieść obfituje w ciągłe zwroty akcji i przedstawia egzotyczny, niedostępny dla zwykłych śmiertelników świat angielskich i amerykańskich filmowców, kreatorów gwiazd. W drugiej części zdarzają się wprawdzie dłużyzny, które wyglądają, jakby były dopisane na siłę. Ale poza tym, czyta się to bardzo dobrze i lekko. 

Wydawnictwo Atlantis, które wydało tę książkę, wypuszczało w tamtym czasie (początki lat 90. XX wieku, okres burzliwych przemian w Polsce) niezwykle poczytne książki, o charakterystycznych okładkach przyciągających oko, drukowane dużym drukiem, przyjaznym dla oka. Wydawane były w dużych nakładach, ludzie masowo je kupowali, bo w PRL-u byli spragnieni dobrej, rozrywkowej literatury. Wydano wtedy m. in. kontynuację „Przeminęło z wiatrem” i inne książki w typie romansu przygodowego. 

Po raz pierwszy czytałam  „Queenie” właśnie wtedy, w pierwszej połowie lat 90. I zapamiętałam tę lekturę na długo. Teraz niedawno znalazłam tę książkę w antykwariacie Vivarium, kiedy kompletowałam sobie zamówienie w czasie zarazy, gdy nie działały biblioteki. Złapałam ją od razu, chcąc do niej wrócić. W mojej bibliotece publicznej były książki Michaela Kordy, była chyba też i „Queenie”, ale wszystkie zostały doszczętnie zaczytane i zostały usunięte. Pozostał po nich tylko ślad w katalogu… Widać, że ludzie czytali z przyjemnością… 

Niestety, nie widziałam wówczas, w latach 80. ubiegłego wieku, serialu telewizyjnego, który został zrobiony w 1985 roku przez amerykańską stację telewizyjną ABC (Mia Sara zagrała tytułową rolę, zaś Kirk Douglas grał rolę Alexandra Kordy). Znalazłam teraz ten serial na YT i próbowałam oglądać. No, niestety, zestarzał się jakoś brzydko i nie bardzo mnie wciągnął. Natomiast książka jest nadal wciągająca i atrakcyjna czytelniczo dla osób, które poszukują w literaturze wyłącznie rozrywki. 

A tu macie link do filmu "Wichrowe wzgórza" z Merle Oberon:

 

Korda Michael, „Queenie”, tłum. Tomasz Merta, Magda Pietrzak, Warszawa 1991


niedziela, 24 maja 2020

Nr 26, 27, 28, 29, 30/2020 Dean Koontz – HURTOWO („Intensywność”, „Głos nocy”, „Grom”, „Bez tchu”, „Oczy ciemności”)








Dalej mam fazę czytelniczą na lekką sensację i horrory. W tej sytuacji poszłam do biblioteki i wypożyczyłam sobie sporą garść książek Deana Koontza, do którego lektury wróciłam po wielu, wielu latach. Ostatnio czytałam go w latach 90. zeszłego wieku. I jest to powrót całkiem przyjemny. To się czyta!

Nie wiem, jak to jest u innych, ale ja w czasach niepokoju i kryzysu mam zapotrzebowanie na mocne emocje, szybką akcję i totalny odlot fabularny. Pod takim względem dobieram czytane lektury. Nie dla mnie teraz jakieś tam wspomnienia, łzawe romanse czy książki naukowe. Nie, nie i nie! Mój umysł tego nie chwyta! Musi być teraz ostro, szybko, krwawo i tajemniczo. To właśnie można znaleźć w powieściach Deana Koontza, który napłodził ich olbrzymią ilość. Cechy wspólne jego pisarstwa to właśnie prosta, szybka akcja, a także fabuła na granicy fantastyki i realności. 


Najlepsza z tej gromadki jest „Intensywność”, powieść kryminalno-sensacyjna z lekkim powiewem gotycyzmu, której bohaterka zamiast stać się kolejną ofiarą seryjnego mordercy zamienia się w myśliwego, śledzi go i nie odpuszcza aż do samego końca. To książka tego typu, że jak się zacznie czytać, to nie można odłożyć lektury, tak niesamowicie wciąga. Znakomicie napisane! Do tego mamy tu wspaniałe tłumaczenie Zofii Uhrynowskiej-Hanasz, jednej z prawdziwych, wielkich dam polskiego przekładu (sprawdźcie sobie w Wikipedii, co przełożyła na polski). Wielkie brawa i ukłony dla autora oraz tłumaczki! Prosimy takich więcej!

 
„Oczy ciemności” to powieść wydana w latach 80. XX wieku, która zyskała drugie życie wiosną tego roku, bo czujni internauci doszukali się tam wątku związanego z niebezpiecznym wirusem chorobowym z Wuhan. Faktycznie, jest tam taki wątek, że z Wuhan uciekł chiński naukowiec zajmujący się wirusologią i przedostał się do Ameryki, gdzie zaczął pracować w tajnym laboratorium prowadzącym prace nad różnymi zaraźliwymi chorobami. Jeden z bohaterów książki stał się ofiarą pracowników amerykańskiego laboratorium prowadzącego badania nad grypą z Wuhan. Brzmi znajomo? No właśnie! Plus dziecko obdarzone niezwykłymi zdolnościami parapsychologicznymi. To się też dobrze czyta! Polecam! Właśnie jest na rynku nowe wydanie. Czyżby jakieś jasnowidztwo autora? A może ci, co nam "zrobili" tę pandemię wzorowali się na książkach Koontza i Kinga?

„Głos nocy” – znowu tajemnicze laboratorium, tym razem w Berlinie, czasy III Rzeszy niemieckiej. Podróżnik w czasie z tamtej epoki trafia do współczesnej Ameryki i wiele razy chroni przed śmiercią pewną dziewczynę. Potem w ślad za nim przybywają inni hitlerowscy podróżnicy w czasie. Odlot zupełny. Akcja błyskawiczna. Dobra rozrywka. Ostatecznie, można przeczytać jak ktoś lubi takie klimaty. 

„Grom” – opowieść o dwóch chłopcach, dobrym i złym, rodzaj moralitetu o naturze Dobra i Zła. Bardzo słabe. Niekoniecznie. 
„Bez tchu” – kolejny wariat motywu tajemniczego laboratorium rządowego, z którego uciekły dziwne, genetycznie zmodyfikowane zwierzęta. Jak na Koontza to bardzo słabe. Nie polecam! Są lepsze jego książki.

 



1.     Koontz Dean, „Bez tchu”, tłum. Jan Kabat, Warszawa 2012
2.     Koontz Dean, „Głos nocy”, Jan Kabat, Warszawa 1995
3.     Koontz Dean, „Grom”, tłum. Paweł Korombel, Warszawa 1991
4.     Koontz Dean, „Intensywność”, tłum. Zofia Uhrynowska-Hanasz, Warszawa 1997
5.     Koontz Dean, „Oczy ciemności”, tłum. Artur Leszczewski, Warszawa 2009