Są takie książki, lektura
których przypomina jedzenie waty cukrowej. Jest przyjemnie, wesoło, a wata szybko
znika. Ale czasem coś zostaje, jakieś takie wrażenie czegoś miłego i
wprawiającego w dobry nastrój, do czego wraca się po latach.
Takie jest moje wrażenie
z czytania pamiętników Izabeli Czajki-Stachowicz, które udało mi się już
zgromadzić w domu w większej ilości. Czasy są ciężkie i człowiek potrzebuje
czegoś wesołego do odprężenia. A cóż może być weselszego niż czytanie o
przygodach lekkomyślnej panienki sprzed stu lat? Ja tu już kiedyś na blogu
pisałam o jednej z książek Czajki („Nigdy nie wyjdę za mąż”) i o jej niezwykłej
recepcji w czasach PRL-u. Czajka ze swoimi niezwykłymi opowieściami była
wówczas niczym barwny ptak, który zawitał do naszej szarej rzeczywistości z
zupełnie innego świata.
Pamiętam te wypożyczone z
biblioteki tomiki obłożone w szary papier. Nawet ich tytuły były urzekające:
„Córka czarownicy na huśtawce”, „Król węży i salamandra” i tak dalej… Potem
zostały one zaczytane doszczętnie i ubytkowane, to jest wycofane z bibliotek.
Właściwie już w latach 90. były nie do zdobycia. W tamtym czasie udało mi się
jeszcze wytropić dzieła Czajki w bibliotece Wyższej Szkoły Pedagogicznej, gdzie
wówczas pracowałam. To było moje przedostatnie spotkanie z Czajką. A ostatnie
miało miejsce teraz, kiedy udało mi się zgromadzić aż cztery tomiki, w tym trzy
wznowione przez wydawnictwo W. A. B. i jeden („Król węży i salamandra”)
wyszukany w jakimś sieciowym antykwariacie. Marzyło mi się jeszcze powtórne
przeczytanie pozostałych tomów, ale na razie nie jestem w stanie ich zdobyć,
musiałam więc zadowolić się tym, co mam w domu.
Jakaż to przyjemność
obcować z roztrzepaną Bellą, jakaż to przyjemność wejść w świat Warszawy sprzed
stu lat, zajrzeć na ulicę Nowogrodzką 36 do mieszkania Schwarzów, pójść na
zakupy z Bellą i jej elegancką mamusią, podejrzeć, jak Bella zdaje maturę na
pensji, zaczyna naukę na uniwersytecie warszawskim i poznaje pierwszą wielką
miłość swego życia, swego pierwszego męża Aleksandra Hertza, a potem coraz to
szerszy krąg znajomych, wielbicieli i adoratorów, a wśród nich takie postaci
jak Witkacy (Bela Hertz – Hela Bertz z „Pożegnania jesieni”, była jego
inspiracją!), Jarosław Iwaszkiewicz, Alfred Zamoyski, Ilia Ehrenburg i inni
ludzie z kręgu sztuki i polityki.
Podobno Bella była
mitomanką, podobno zmyślała, ile wlezie i ubarwiała swoje historyjki, przez co
wydawały się niestworzone, ale chyba jakieś ziarno prawdy było w tym, co
pisała? Bella zwariowana, Bella rozpieszczona przez rodziców, Bella flirtująca,
Bella chłonąca świat i pazerna na wiedzę o sztuce i filozofii… Wiecie, jak
nazywa się jedyna chyba do tej pory biograficzna książka o Belli? „Ta piękna
mitomanka. O Izabeli Czajce-Stachowicz”, a napisała ją Paulina Sołowianiuk.
Jeszcze nie czytałam, ale zamierzam.
Z pamiętników wyłania się
Bella-wariatka, ale trudno jej nie lubić, trudno się z nią nie utożsamiać. Może
nie we wszystkim, bo Bella – socjalistka, Bella – pochłonięta pracą społeczną
partyjna towarzyszka już nie jest mi tak bliska. Swoją drogą, jak to jest, że
panna z dobrej, zamożnej żydowskiej rodziny została komunistką? A po wojnie
nawet oficerem Urzędu Bezpieczeństwa? Jak to się stało? Jak Bella przeskoczyła
z zabawy sztuką w zabawę rewolwerem, który nosiła przytroczony do munduru w
1945 roku? Jak to pogodzić? Jeśli kogoś interesuje zjawisko żydokomuny, skąd to
się wzięło, jakie były jego podstawy to też może wiele dowiedzieć się z książek
Belli.
Ale na razie jeszcze, sto
i nieco mniej lat temu, Bella obraca się w gronie artystów światowej sławy,
krąży między Warszawą, Wiedniem, Berlinem i Paryżem i wciąż jest zabawną
córeczką swego tatusia Schwarza, przeciwko któremu co jakiś czas buntuje się i
wtedy próbuje żyć na własny rachunek, jak w Paryżu, kiedy pracowała w słynnej
później polskiej księgarni sprzedając książeczki do nabożeństwa i jarmarczne
opowiastki, bo tatuś zakręcił akurat kurek z pieniędzmi. W ogóle Bella jest
dość obrotna, bo wcześniej, kiedy nie chciał się zgodzić na jej pierwsze
małżeństwo, uciekła z domu zabierając ze sobą młodszą siostrę Ewę. Pojechały do
Nałęczowa, gdzie Bella znalazła dobrą posadę: udawała lekarkę w żydowskim
sanatorium i wszystkim swoim pacjentom zapisywała chodzie boso po trawie, za co
właściciel sanatorium zapewnił jej i siostrze całodzienne utrzymanie.
Jeśli potrzebujecie w
życiu trochę lekkości i uśmiechu – czytajcie pamiętniki zwariowanej Belli! Zabawa
gwarantowana! Momentami jest zabawna prawie jak Chmielewska!
A wydawnictwo W. A. B. proszę,
aby wydało całą kolekcję książek Izabeli Czajki-Stachowicz, całą, a nie tak
cykało po kawałku, żeby tylko narobić ludziom smaku!
Czajka-Stachowicz
Izabela, „Dubo… Dubon… Dubonet”, Warszawa 2012
Czajka-Stachowicz
Izabela, „Król węży i salamandra”, Warszawa 1968
Czajka-Stachowicz
Izabela, „Małżeństwo po raz pierwszy”, Warszawa 2012
Czajka-Stachowicz
Izabela, „Nigdy nie wyjdę za mąż”, Warszawa 2012
PS.
A tu macie to, co pisałam kiedyś na blogu o Belli, byście nie musieli szukać:
„Kiedy byłam
piękna i młoda, to miałam takie powodzenie, że wszyscy za mną szaleli, a ja i
tak najbardziej kochałam mojego tatusia – tak można by streścić zabawne i nieco
mitomańskie wspomnienia Izabeli Czajki-Stachowicz, jednej z legendarnych
postaci polskiego Dwudziestolecia.
Pamiętacie
demoniczną, nienasyconą erotycznie Helę Bertz, córkę żydowskiego przemysłowca z
„Pożegnania jesieni” Witkacego? To właśnie Izabela Czajka-Stachowicz, z domu
Izabela (Bella) Schwartz była jej prototypem. A panna Leopard ze „Wspólnego
pokoju” Zbigniewa Uniłowskiego? To także Bella Schwartz, a raczej (w tym
okresie) Bella Hertz (jej pierwszym mężem był Aleksander Hertz, znany później jako
mason i socjalista). Arkady Fiedler opisał jak w latach 1930. płynął w
towarzystwie Belli „Batorym” i wspólnie z nią oraz z Melchiorem Wańkowiczem
wybrali się na zwiedzanie dzielnicy burdeli w Maroko, bo Bella strasznie
interesowała się seksem.
Ojciec Belli
to Wilhelm Schwartz, pochodzący ze starego rabinackiego rodu. Był – jak u Witkacego – bogatym żydowskim
przemysłowcem (i prototypem Belzebuba w „Pożegnaniu jesieni”). Natomiast matka
Belli była Polką. Na początku XX wieku Bella przyjaźniła się nie tylko z
Witkacym, ale z całą ówczesną warszawską, berlińską i paryską bohemą. Znała
„wszystkich” ludzi ważnych dla sztuki, to znaczy tych, których wypadało znać.
Znała Władysława Broniewskiego, Juliana Tuwima, Jarosława Iwaszkiewicza,
Brunona Jasińskiego, Franza Fischera, Ilię Ehrenburga, Miesa van der Rohe,
Chaima Soutina. Przyjaźniła się ze skamandrytami i przedstawicielami awangardy,
a nawet z żydowskimi komunistami, z których niektórzy to byli po prostu jej
kuzyni ze strony ojca. Część jej
żydowskiej rodziny zajmowała się bowiem robieniem kapitału, a druga część –
robiła bolszewicką rewolucję.
Żywot miała
bujny, zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn. Ilość jej małżeństw i romansów jest
po prostu niepoliczalna! Z pierwszym mężem Bella rozwiodła się, potem, na
początku lat 1920. wyjechała na studia do Berlina wraz z siostrą Ewą. I właśnie
o tym, berlińskim okresie jej życia, opowiada książka „Nigdy nie wyjdę za mąż”.
Bella opisuje w niej swoje studia, romanse i
odkrycie orgazmu. Wśród jej adoratorów i kochanków są: chiński student, który
chce pojąć ją za żonę, węgierski malarz Robert Bereny, południowoamerykański
milioner i paru innych.
Bella przyjmuje męskie hołdy jako coś oczywistego, ale
jedynym mężczyzną, z którym czuje się naprawdę związana, jest jej ojciec,
Wilhelm Schwartz. Niestety, ojciec wpada na pomysł, by wydać ją kolejny raz za
mąż, za bardzo bogatego, ale brzydkiego, niskiego i łysego dziedzica jakiegoś
żydowskiego rodu (mieli 26 kamienic w samej Warszawie!). Bella zgadza się, ale
pod warunkiem, że to jej tatuś będzie z nim sypiał, a nie ona. Oczywiście,
tatuś obraża się, a Bella musi dalej radzić sobie sama – ale już bez
tatusiowych pieniędzy. Ucieka z domu i jedzie do Paryża, gdzie zaczyna nowe
życie.
Bella napisała kilka książek wspomnieniowych, w
których – mocno fantazjując - opisywała
kolejne etapy swej bujnej biografii. Pierwsza z nich „Król Węży i Salamanadra”
poświęcona jest ukochanemu ojcu, dalej jest „Córka czarownicy na huśtawce”,
„Małżeństwo po raz pierwszy”, „Lecę w świat”, „Moja wielka miłość” (o Franzu
Fiszerze) i „Dubo… dubo… dubonet”. Książki te powstały już po drugiej wojnie
światowej. Bella była wtedy kobietą po przejściach. W okresie międzywojennym
wyszła jeszcze raz za mąż za zamożnego żydowskiego adwokata Jerzege Gelbarda, w
czasie wojny była w getcie, uciekła stamtąd, w końcu uratowali ją polscy chłopi
z Lubelskiego, co opisała w książce „Ocalił mnie kowal”. Później była w
partyzantce AL, gdzie używała pseudonimu Stefania Czajka. I tak już została
przy tej Czajce (ponieważ wstąpiła wtedy do MO i chodziła w mundurze i z
pistoletem, nazywano ją CzerezwyCZAJKĄ), póki nie wyszła kolejny raz za mąż za
niejakiego Stachowicza.
Dzisiaj
nazwisko Czajki-Stachowicz niewiele już mówi komukolwiek. Kiedyś było inaczej.
Jej nieco koloryzowane wspomnienia były hitem czytelniczym w PRL-u. Pamiętam,
że książki Czajki-Stachowicz w latach 1970. były w bibliotekach NA
ZAPISY!!! Czytała je moja matka, a także
matki moich koleżanek. Jej barwna narracja wprowadzała inny, kolorowy świat, w
szarzyznę tamtej Polski. Później długo nie były wznawiane, aż w końcu wydało je
wydawnictwo W. A. B., jednak z adnotacją, że zobowiązują się do wypłacenia
honorarium ewentualnym spadkobiercom Czajki-Stachowicz, jeśli tacy się do nich
zgłoszą. Być może jest szansa na wydobycie Belli z zapomnienia, bowiem, parę
lat temu Paulina Sołowianiuk wydała książkę biograficzną poświęconą
Czajce-Stachowicz pt. „Ta piękna mitomanka”.
Piękna, inteligentna, wykształcona i bogata
mitomanka – tak zapamiętali ją współcześni. Pisała jędrnym, barwnym i dowcipnym
stylem. Nie wiadomo, co w jej wspomnieniach jest prawdą, a co zmyśleniem,
niemniej czyta się to doskonale.
A jej książki są teraz w Empiku przecenione i można je
kupić za 4 czy 5 złotych. Kupujcie, bo warto!
Czajka-Stachowicz Izabela, „Nigdy nie wyjdę za mąż”,
wyd. W. A.B., Warszawa 2012
Droga Mery, myślę, ze zainteresuje Cię mój ostatni post. Zajrzyj koniecznie http://mojepodrozeliterackie.blogspot.com/2020/08/podroz-w-czasie-plandemii.html#comment-form
OdpowiedzUsuńOk, już lecę zobaczyć!
UsuńPozdrawiam!