Niektórych książek nie
należy czytać za wcześnie, kiedy człowiek jest niedoświadczony życiowo, lub w
ogóle za mało wie o świecie. To dotyczy właśnie „Fantomów” Marii Kuncewiczowej,
które zaczęłam czytać mniej więcej 40. lat temu i porzuciłam, bo mnie znudziły,
a teraz, kiedy jestem już po 60. roku życia przeczytałam z łatwością.
„Fantomy” pisane przez Kuncewiczową, kiedy miała
koło 70., to rodzaj literatury wspominkowej, jakiś taki mocno chaotyczny i
fragmentaryczny pamiętnik podsumowujący życie autorki. Znalazłam to w zeszłym
tygodniu na półce z bookcrossingiem w naszym Urzędzie Miasta; obok drzwi do biblioteki
stoi tam taka półka, przeważnie jest tam straszny badziew, ale to mnie
zainteresowało. Mało zniszczone wydanie sprzed 40 lat, wątpię, by ktoś to w
ogóle czytał przede mną. Kupił chyba, postawił na półkę, a teraz – nie chcąc
wyrzucać książki do śmietnika – wyniósł do bookcrossingu, by ktoś może wziął.
No i ja się skusiłam, bo miałam
do tej pory pozytywne skojarzenia z Kuncewiczową ze względu na genialną (też autobiograficzną)
powieść „Cudzoziemka”, którą po raz pierwszy przeczytałam w liceum i potem
wiele razy do niej wracałam. Dzięki „Fantomom” dowiedziałam się, jak to z „Cudzoziemką”
było, skąd się wziął pomysł na jej napisanie itd. Poznałam także nieco ogólne
poglądy Kuncewiczowej na życie, świat i ludzi, a także mocno poszarpany jej życiorys.
Takie to wszystko jakieś proustowskie, tak się pisało w 1969 czy 1970 roku,
kiedy powstały „Fantomy”… Nowa fala w literaturze? Chodziło o to, by wbrew
zdrowemu rozsądkowi pisać nie po kolei, ale w sposób bałaganiarski. Im bardziej
zamieszasz koniec z początkiem, tym większy artysta z Ciebie! Vide – „Gra w klasy” Julio Cortazara
i inne takie tam. Wtedy modne i nowoczesne! Dzisiaj – kiepskie starocie.
Ramotki takie, które starzeją się bez wdzięku.
Jak to czytałam, to tylko
myślałam, co bym skreśliła, co przestawiła, i w ogóle, jak to uporządkować, by
przedstawić czytelnikom w sposób logiczny i uporządkowany. Nie dziwię się, że
nikt tego nie czytał od 40 lat! No bo ktoś kupił i nie przeczytał do tej pory! Nie
wiem, jakie ta Kuncewiczowa miała układy polityczne w PRL-u, że ją tak
trzaskali w ogromnych nakładach. Może była agentką? No bo chyba nie z uwagi na jakieś
walory literackie jej prozy? Przecież poza „Cudzoziemką” ta całą jej twórczość
jest niewiele warta pod względem artystycznym. No, może coś znaczące pod
względem poznawczym? Jakieś plotki, jakieś informacje o tym i owym? Dużo jeździła
po świecie, dużo widziała, znała wielu ludzi, to i owo ujawniła…
Z tej książki dowiedziałam
się pewnych faktów o autorce, które pozwalają mi uplasować ją we wrogim mi pod
względem ideologicznym, współczesnym obozie politycznym. Jakby żyła dziś, to na
pewno by głosowała na Trzaskowskiego i publikowała w „Wyborczej”. Tyle Wam
powiem. Brrrr!
Kuncewiczowa Maria, „Fantomy”,
Lublin 1989
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz