Dalej mam fazę czytelniczą
na lekką sensację i horrory. W tej sytuacji poszłam do biblioteki i
wypożyczyłam sobie sporą garść książek Deana Koontza, do którego lektury
wróciłam po wielu, wielu latach. Ostatnio czytałam go w latach 90. zeszłego wieku.
I jest to powrót całkiem przyjemny. To się czyta!
Nie wiem, jak to jest u
innych, ale ja w czasach niepokoju i kryzysu mam zapotrzebowanie na mocne
emocje, szybką akcję i totalny odlot fabularny. Pod takim względem dobieram czytane
lektury. Nie dla mnie teraz jakieś tam wspomnienia, łzawe romanse czy książki
naukowe. Nie, nie i nie! Mój umysł tego nie chwyta! Musi być teraz ostro,
szybko, krwawo i tajemniczo. To właśnie można znaleźć w powieściach Deana Koontza,
który napłodził ich olbrzymią ilość. Cechy wspólne jego pisarstwa to właśnie prosta,
szybka akcja, a także fabuła na granicy fantastyki i realności.
Najlepsza z tej gromadki
jest „Intensywność”, powieść kryminalno-sensacyjna z lekkim powiewem gotycyzmu,
której bohaterka zamiast stać się kolejną ofiarą seryjnego mordercy zamienia
się w myśliwego, śledzi go i nie odpuszcza aż do samego końca. To książka tego
typu, że jak się zacznie czytać, to nie można odłożyć lektury, tak niesamowicie
wciąga. Znakomicie napisane! Do tego mamy tu wspaniałe tłumaczenie Zofii
Uhrynowskiej-Hanasz, jednej z prawdziwych, wielkich dam polskiego przekładu
(sprawdźcie sobie w Wikipedii, co przełożyła na polski). Wielkie brawa i ukłony
dla autora oraz tłumaczki! Prosimy takich więcej!
„Oczy ciemności” to
powieść wydana w latach 80. XX wieku, która zyskała drugie życie wiosną tego
roku, bo czujni internauci doszukali się tam wątku związanego z niebezpiecznym
wirusem chorobowym z Wuhan. Faktycznie, jest tam taki wątek, że z Wuhan uciekł
chiński naukowiec zajmujący się wirusologią i przedostał się do Ameryki, gdzie
zaczął pracować w tajnym laboratorium prowadzącym prace nad różnymi zaraźliwymi
chorobami. Jeden z bohaterów książki stał się ofiarą pracowników amerykańskiego
laboratorium prowadzącego badania nad grypą z Wuhan. Brzmi znajomo? No właśnie!
Plus dziecko obdarzone niezwykłymi zdolnościami parapsychologicznymi. To się
też dobrze czyta! Polecam! Właśnie jest na rynku nowe wydanie. Czyżby jakieś
jasnowidztwo autora? A może ci, co nam "zrobili" tę pandemię wzorowali się na książkach Koontza i Kinga?
„Głos nocy” – znowu tajemnicze
laboratorium, tym razem w Berlinie, czasy III Rzeszy niemieckiej. Podróżnik w
czasie z tamtej epoki trafia do współczesnej Ameryki i wiele razy chroni przed
śmiercią pewną dziewczynę. Potem w ślad za nim przybywają inni hitlerowscy
podróżnicy w czasie. Odlot zupełny. Akcja błyskawiczna. Dobra rozrywka. Ostatecznie,
można przeczytać jak ktoś lubi takie klimaty.
„Grom” – opowieść o dwóch
chłopcach, dobrym i złym, rodzaj moralitetu o naturze Dobra i Zła. Bardzo
słabe. Niekoniecznie.
„Bez tchu” – kolejny wariat
motywu tajemniczego laboratorium rządowego, z którego uciekły dziwne, genetycznie
zmodyfikowane zwierzęta. Jak na Koontza to bardzo słabe. Nie polecam! Są lepsze
jego książki.
1.
Koontz Dean, „Bez tchu”, tłum. Jan
Kabat, Warszawa 2012
2.
Koontz Dean, „Głos nocy”, Jan Kabat,
Warszawa 1995
3.
Koontz Dean, „Grom”, tłum. Paweł
Korombel, Warszawa 1991
4.
Koontz Dean, „Intensywność”, tłum.
Zofia Uhrynowska-Hanasz, Warszawa 1997
5.
Koontz Dean, „Oczy ciemności”, tłum.
Artur Leszczewski, Warszawa 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz