Najlepiej lubimy
piosenki, które już znamy! To wiadomo! Ja w dobie rzekomej epidemii i mojej
heroicznej walki z tym całym przebrzydłym medialnym ściekiem – mam jakiś dziwny
problem z percepcją, bo nie mogę za bardzo skupić się na czytaniu i pisaniu. To
znaczy w ogóle nie piszę, a czytam z trudem i bardzo powoli. Dlatego sięgam po stare, wypróbowane
lektury, o których wiem, że mnie złapią i poniosą w swój świat. Taki eskapizm
mnie dopadł. Aktualnie mam fazę na horrory Koontza, które czytałam ćwierć wieku
temu.
To chyba najlepsza z powieści
Koontza, jakie czytałam. Horror/thriller/science fiction i trochę romansu. I
znowu motyw tajnego laboratorium w Ameryce i związanych z nim złych ludzi. Tym
razem zrobili w ramach eksperymentów dwie niezwykłe istoty: psa równie mądrego
jak człowiek i Obcego równie złego jak sam Szatan. Cała akcja to właściwie
rozgrywka pomiędzy tymi dwoma istotami. Plus wątek kryminalno-przygodowo-romantyczny.
To się czyta! Akcja jak
złoto! Można uciec w świat Koontza!
Koontz Dean, „Opiekunowie”,
tłum. Mirosław Kościuk, Warszawa 1994
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz