Translate

wtorek, 5 czerwca 2018

Waplewo Wielkie – wycieczka do pałacu Sierakowskich




Niedawno byłam na wycieczce w Waplewie Wielkim w powiecie sztumskim, w dawnej polskiej rezydencji ziemiańskiej, gdzie znajduje się przepiękny staropolski dwór (niektórzy mówią pałac) oraz równie piękny stary park w stylu francusko-angielskim. 

Pierwsze wiadomości o tej miejscowości pochodzą z XIV wieku, kiedy to tamtejsze pole o nazwie Raszyn (Rassynen) otrzymał Prus imieniem Thessim. Później nazywano to miejsce Rezdinai,  a od 1323 roku – Waplewo (od imienia ówczesnego właściciela, Prusa, który nazywał się Wapil). W XV wieku znany był pruski szlachcic, niejaki Segenand (Zygmunt) z Waplewa, który najpierw popierał krzyżaków, a potem przeszedł na stronę polską. Był spowinowacony z rodem Bażyńskich. Potem w Waplewie osiadła rodzina Rabów rodem z Miśni, a po nich mieszkali tu już tylko Polacy. Były to rodziny Niemojewskich (1611-1641), Zawadzkich (1641-1710), Chełstowskich i Bagniewskich (1710-1759) i Sierakowskich (1759-1939). 

Podobno wcześniej w tym miejscu znajdował się zamek obronny, ale w czasach I Rzeczpospolitej jego miejsce zajął typowy dwór szlachecki, wielki, rozłożysty, pokryty olbrzymim spadzistym dachem. Do tego dworu z czasem dobudowywano kolejne i kolejne oficyny, tak że obecnie budynek ten przypomina istny labirynt, tyle tam salonów, pokoi i pokoiczków, z czego większość - w amfiladzie. Ogromne wrażenie zrobił na mnie wspaniały, malowniczy park w Waplewie, który został zaprojektowany zgodnie z modą XVIII wieku.






Byłam tam już po raz drugi. Pierwszy raz byłam tam w roku 2002, na uroczystościach związanych z powstaniem nowego powiatu sztumskiego. Było wesoło i dowiedziałam się wtedy trochę ploteczek o dawnym życiu dworskim od jakichś miejscowych staruszków, którzy pamiętali jeszcze hrabiego i hrabinę. A teraz pojechałam jeszcze raz, bo w międzyczasie powstało tam muzeum. Poza tym, poznanie Waplewa może mi się przydać w pisaniu mojej następnej książki o wojennych losach mojej mamy i jej rodziny. Moja babcia, mama i wujek zostali bowiem w czasie II wojny światowej wywiezieni na roboty przymusowe przez Niemców w pobliże Waplewa, do Birkenfelde (dzisiaj Grzymała). 

Najważniejszą rolę w historii Waplewa odegrał ród Sierakowskich. To oni właśnie rozbudowywali dwór, a w połowie XVIII wieku założyli wspomniany wyżej park. Po I rozbiorze Polski, kiedy tereny te zostały Polsce odebrane i przeszły we władanie Prus, Sierakowscy pozostali w swojej siedzibie rodowej, chociaż wiele polskiej szlachty z okolicy opuszczało te strony, uciekając spod niemieckiego panowania. Z czasem dwór Sierakowskich stał się najważniejszą placówką polską na całym Pomorzu Nadwiślańskim, emanującą polską kulturą ku utrapieniu pruskich władz. To dzięki Sierakowskim, którzy dbali o to, by również ich poddani czuli się Polakami, język polski i polskie obyczaje przetrwały na tych terenach aż do XX wieku. Sierakowscy walczyli również o to, by tereny te wróciły do Polski po I wojnie światowej. Niestety, nie udało się, bo Niemcy sfałszowali wyniki plebiscytu, jaki odbył się na tych terenach w 1920 roku.

A potem było już tylko gorzej. Na skutek niemieckich nacisków i prześladowań ostatni właściciele Waplewa, to jest Stanisław i Helena z Lubomirskich Sierakowscy, musieli opuścić swój dom rodzinny. Załatwiono ich podstępnie - metodą ekonomiczną. Berliński bank Zentral Boden Kredit Bank nagle wymówił im dług w wysokości 900 tysięcy marek. Władze polskie chciały pomóc Sierakowskim w ich trudnej sytuacji finansowej, znając ich zasługi dla utrzymania polskości na tym terenie. Uruchomiono w Warszawie specjalną linię kredytową dla Sierakowskich. Niestety, nic to nie pomogło. Majątek trzeba było sprzedać. Połowę dóbr ziemskich nabył Kazimierz Donimirski z Małych Ramz dla swego syna Zbigniewa, drugą połowę ziemi zabrały władze niemieckie, przeznaczając te grunty pod parcelację. W rękach Sierakowskich została tylko resztówka, to jest pałac, park i kilkanaście hektarów ziemi. W 1933 roku Sierakowscy wyjechali z Waplewa, udając się do Poznania. Potem przez jakiś czas mieszkali w Toruniu, a później osiedli w swoim drugim majątku w Osieku w powiecie rypińskim.

Koniec Sierakowskich był tragiczny. Ich nazwiska zostały umieszczone w „Sonderfahnungsbuchg Polen”, specjalnej książeczce przygotowanej przez niemiecki wywiad przed napaścią na Polskę w 1939 roku. Była to lista osób poszukiwanych listem gończym przz Niemców; ludzi uważanych za największych wrogów III Rzeszy. Mogli się uratować, uciekając we wrześniu 1939 roku z domu, ale nie zrobili tego. Pozostali w swoim majątku w Osieku do końca. Wkrótce po nich przyszli siepacze niemieckiej samoobrony, czyli Selbstschuzu, do którego należeli okoliczni Niemcy. Najpierw został aresztowany Stanisław Sierakowski. Uwięziono go w tzw. Domu Kaźni w Rypinie, gdzie był okrutnie torturowany, a potem zastrzelony. Jego żonę Helenę także zastrzelono, kiedy przyszła przynieść mężowi jedzenie. Bestialsko zamordowana, a wcześniej torturowana, była też córka Sierakowskich Teresa, która została aresztowana będąc w ciąży. Niemcy uśmiercili również jej męża Tadeusza Gniazdowskiego, ziemianina z pobliskiej wsi Łapinóżki. Przerażające okoliczności śmierci Sierakowskich zostały opisane w książce Antoniego Witkowskiego „Mordercy z Selbstschutzu”, autor zanotował tam relacje świadków tych wydarzeń z Rypina i okolicy. 

W czasie II wojny światowej majątek w Waplewie miał niemieckiego zarządcę, a po wojnie, w czasach PRL-u mieścił się tam Państwowy Ośrodek Hodowli Zarodowej. Obecnie mieści się tam Muzeum Tradycji Szlacheckich, oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku. Muzeum wyremontowało pałac i pomału go urządza. Niektóre pomieszczenia podobno już wyglądają tak, jak w czasach Sierakowskich, wnętrza odtwarzane są na podstawie starych fotografii. Pracownicy muzeum mówią, że na piętrze ma swój pokój pani Izabela Sierakowska-Tomaszewska, wnuczka Heleny i Stanisława Sierakowskich, która mieszka w Warszawie. Podobno czasem zagląda tam latem, kiedy w pałacu odbywają się koncerty szopenowskie. Nie zaginęła również pamięć o Helenie i Stanisławie Sierakowskich, ich zdjęcie ślubne znajduje się na każdym bilecie wstępu do tego muzeum:



Monografię pałacu w Waplewie napisał Andrzej Bukowski. Korzystałam z jego opracowania, pisząc ten post. Poza tym, znalazłam bardzo ciekawe relacje na temat pobytu w Waplewie, które zostawił w swoich memuarach Mieczysław Jałowiecki:

 „Hrabiego Stanisława Sierakowskiego poznałem przez Witolda Wańkowicza. Wchodząc któregoś dnia do pokoju Witolda, zastałem tam bardzo sympatycznego pana. Na końcu miłej rozmowy hrabia zaprosił mnie do swojego majątku Waplewo pod Malborkiem. Oboje państwo Sierakowscy zrobili na mnie jak najlepsze wrażenie. Rodzina Sierakowskich była jedną z nielicznych rodzin starej szlachty pomorskiej, które na Warmii nie uległy zniemczeniu, a wręcz przeciwnie, walczyły z uporem o polskość, bezinteresownie ryzykując swoim bezpieczeństwem i majątkami.
Hrabia Sierakowski był lubiany i ceniony przez ludność mazurską i Kaszubów. Sierakowscy zakładali polskie szkoły, biblioteki, a hrabina Sierakowska z całym poświęceniem niosła pomoc nie tylko moralną, ale i materialną, nawet w miejscowościach oddalonych o wiele dziesiątkow kilometrów od Waplewa. Podziwiałem jej niestrudzoną pracę i energię, z jaką walczyla i prawa polskie na Warmii i Mazurach.
Niemcy nienawidzili Sierakowskich, ale bali się ich ruszać. Stanisław Sierakowski był w swoim czasie posłem do parlamentu Rzeszy i do sejmu pruskiego. Ponadto Sierakowscy należeli do arystokracji, przed którą niemiecki urzędnik i pruski policjant odczuwali naturalny respekt, bo byli powiązani z innymi rodzinami arystokratycznymi przyjmowanymi na dworach. Hrabina Halszka Sierakowska, żona Stanisława, była córką księcia Andrzeja Lubomirskiego z Przeworska i siostrą księżnej Elżbiety Eustachowej Sapieżyny.
Byłem bardzo raz z nawiązania stosunków z Waplewem, majątkiem wzorowo prowadzonym, co jako rolnik umiałem „zawodowym okiem taksatora” z miejsca ocenić i tą miarą oceniałem również ludzi.
Staś Sierakowski okazał się bardzo miłym kompanem i wkrótce zaprzyjaźnił się z całą misją. Pani Halszka była również bardzo towarzyska, dowcipna, wesoła. Nazywaliśmy ją „grafin mama” i na to „zaszczytne” imię w pełni zasłużyła.
My również korzystaliśmy z gościnności hrabiostwa Sierakowskich i nasze rzadkie wolne dni zwykliśmy spędzać w Waplewie. (…) wieczorem po kolacji w Waplewie Witold siadł do fortepianu, a pani Halszka, bardzo lubiąca tańce, mogła wytańczyć się ze Smithem i Hanrahanem.”

Jałowiecki, wygnaniec z kresów wschodnich, znalazł w Waplewie przyjazny polski dom. Spędził w Waplewie Boże Narodzenie w 1919 roku i Wielkanoc roku 1920. Był tam również w gorącym okresie plebiscytowym:

 „Przez dłuższy czas nie widziałem Sierakowskich, byli całkowicie pochłonięci działalnością plebiscytową. Niestety, plebiscyt – pod opieką włoską z pułkownikiem Toninim na czele, nie bardzo przychylną Polakom – odbył się w chwili najmniej odpowiedniej, w chwili sukcesów bolszewickich i cofania się naszych wojsk. Mimo wytężonej działalności Sierakowskich i szeregu działaczy warmińskich strona przeciwna nie przebierała w metodach, mając za sobą dobrze zorganiazowany aparat urzędniczy, pieniadze i wiele innych środków dla zastraszenia miejscowej ludności mazurskiej. 
 Polska była przedstawiana jako „Saisonstaat”, ludność bała się opanowania tego kraju przez bolszewików, wreszcie wewnętrzne zdarzenia w Polsce, jak brak stabilizacji rządowej, sejmowładztwo i rozpasanie partyjne nie znalazły dobrego oddźwięku u ludności przyzwyczajonej od czasu rozbioru Rzeczypospolitej do „Ordnungu” i dobrobytu pod panowaniem niemieckim.
W takich warunkach plebiscyt na Warmii był dla Polski przegrany i ogromna połać kraju o ludności głównie polskiej, jak okręgi malborski i sztumski, trafiła z powrotem do Niemiec.
Biedni Sierakowscy, którzy na cel plebiscytu nadwyrężyli swoją fortunę i zadłużyli Waplewo, znaleźli się w trudnej sytuacji. Otrzymałem od nich telegram z prośbą, bym ich odwiedził. Wybrałem się do nich następnego dnia rannym pociągiem. Na stacji w Waplewie czekały na mnie konie. Gdym podjechał pod zajazd pałacu, wysypali się z sieni wszyscy domownicy, witając mnie serdecznie. Pani Halszka ze zwykłą sobie odwagą nie dawała znać po sobie, czym była dla nich plebiscytowa porażka, ale przygnębienie zawisło nad starym dworem waplewskim.”



A to fragment zabytkowego pieca, jednej z naprawdę nielicznych rzeczy, która tu pozostała nieruszona od czasów Sierakowskich (to nie mebel, Niemcy nie ukradli!). To jest piec ze starego ratusza w Elblągu, który Sierakowscy kupili w XIX wieku, w czasie remontu czy też przebudowy tego ratusza:





Wszystkie zamieszczone tu zdjęcia zrobiła swoją komórką moja koleżanka Renata, która mnie zawiozła do Wapewa swoim samochodem. Proszę nie kraść!

Bukowski Andrzej, „Waplewo Wielkie. Zapomniana placówka kultury polskiej na Pomorzu Nadwiślańskim”, Zakład Narodowy Ossolińskich – wydawnictwo Wrocław, Wrocław 1988

Jałowiecki Mieczysław, „Na skraju imperium”, wybór i układ tekstu Michał Jałowiecki, wyd. Czytelnik, Warszawa 2000







4 komentarze:

  1. Jakiś czas temu zamówiłam sobie w muzeum książkę, a w zasadzie tom z serii "Gdańskich Studiów Muzealnych" nr 8 z 2015 roku poświęcony w całości pałacowi Sierakowskich w Waplewie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nadzieję, że coś tam na miejscu kupię, to znaczy jakieś wydawnictwa. Ale oni tam w Waplewie nic nie sprzedają, dopiero zamierzają organizować sklepik. Po wszystko odsyłają do swojej centrali w Gdańsku, do Muzeum Narodowego.

      Usuń
  2. Napiszę tylko tak: Tak blisko mieszkałam, tak mało wiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chyba nie jest jeszcze za późno, by to nadrobić? Powodzenia!

      Usuń