Translate

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Magdalena z Nałęcz-Gorskich Komorowska, „Powrót do Żmudzi” (wspomnienia z Kresów)





Co za urocza książka, co za uroczy pamiętnik, co za urocza Autorka! „Powrót do Żmudzi” Magdaleny z Nałęcz-Gorskich Komorowskiej przenosi nas w utracony świat dawnej szlacheckiej Żmudzi i polskiego tam bytowania. 

Autorka tej książki urodziła się w 1900 roku w Szawkianach w powiecie Telsze (dzisiaj Litwa, Okręg szawelski, Rejon kielmski) jako córka Tomasza i Anny z Nałęcz-Gorskich (jej rodzice byli kuzynami trzeciego stopnia). Lata swego dzieciństwa i młodości spędziła w domu rodzinnym, wyjeżdżając też z rodzicami za granicę w celach turystycznych. Jej znany, przyjazny i bezpieczny świat rozpadł się wraz z wybuchem I wojny światowej, kiedy to rodzina rozdzieliła się: ojciec z babką zostali na miejscu, zaś matka z dziećmi została wyprawiona daleko od frontu, do Petersburga. Jak jednak wiadomo, stolica Rosji nie była w owym czasie miejscem bezpiecznym. Wkrótce nadszedł rok 1917, najpierw jedna rewolucja, potem druga, aż w końcu do władzy doszli bolszewicy. Rodzina Nałęcz-Gorskich przeżyła ten trudny czas częściowo w Petersburgu, czyli wtedy już Piotrogradzie, a częściowo na letnisku nad morzem w Terijokach w Finlandii, gdzie osiedliła się spora kolonia polska. A po I wojnie już nic nie było takie same jak przed wojną!

Tematem tej książki jest przede wszytskim to, co przed wojną. Autorka opisuje rodzinę bliższą i dalszą, swoich dziadków, rodziców, rodzeństwo, jakieś ciotki, wujów i kuzynów. Nie zapomina również o służbie domowej i sąsiadach. Opisuje również znane jej domy, a raczej polskie dwory: rodzinną siedzibę w Szawkianach, a także dwory w pobliskich Birżynianach (Litwa, Okręg telszański, Rejon telszański) i Dżuginianach (ten sam rejon Litwy). Ale jak opisuje! Palce lizać! Dzięki jej fenomenalnej, drobiazgowej pamięci mamy okazję namacalnie zobaczyć jak i czym żył dwór polski w początkach XX wieku. Poznajemy w szczegółach całe życie codzienne: dzień powszedni i święta, mijające pory roku, różne prace i czynności domowe, sposób spędzania wolnego czasu, zajęcia rodziców, dzieci, licznych rezydentów oraz służących. Dowiadujemy się, co pito, co jadano, jakie było wyposażenie domów i pokojów, co noszono zimą, co latem, jak wyglądało Boże Narodzenie, jak Wielkanoc, jak Dożynki, jakie zwierzęta hodowano, i tak dalej, i tak dalej… 

A do tego znajdziemy tam trochę anegdot, ale utrzymanych w tonie przyjaznym, bez dokuczania komukolwiek, wyśmiewania i zdradzania sekretów rodzinnych. No, jeden sekret to chyba Autorka zdradziła, bo wyjawiła zakazany związek jej wuja (brata matki) ze służącą, z którą dziedzic żył w konkubinacie. W tamtych czasach to  był prawdziwy skandal! 

Swoją opowieść Autorka kończy tymi słowami:

„Dwory polskie sięgały daleko na wschód. Dla własnej potrzeby wznosiły obszerne domy, zakładały ogrody, budowały klasztory i świątynie. Razem z ich cofnięciem Polska cofnęła się bezpowrotnie o setki kilometrów, a z nią kultura narodowa.”



Cała książka jest tak smakowita, że ledwo zwróciłam uwagę na fakt, że składa się ona właściwie z dwóch części, które w pewnej mierze powtarzają się, tak jakby Autorka napisała dwie wersje swoich wspomnień. Te wersje nieco różnią się między sobą w szczegółach, a trochę się uzupełniają. Czego mi w nich zabrakło? Opowieści o sobie, o własnych, osobistych przeżyciach. Autorka skupiła się bowiem głównie na domu, a nie pisała o własnych, z pewnością dramatycznych przeżyciach w ogarniętym rewolucją Piotrogradzie, a nawet o tym, gdzie i jak poznała swojego przyszłego męża. Za to znajdziemy tu zdjęcie całej rodziny zrobione z okazji jej ślubu. 

Książka opatrzona jest wstępem i zakończeniem pisanym przez różnych członków rodziny. Wstęp napisała Anna Dowgiałło, a zakończenie Bronisław Komorowski, rodzony wnuk autorki, która w latach 1920. wyszła za Juliusza Komorowskiego, także ze Żmudzi. Prezydent Komorowski dorzucił do książki także swój wiersz o Żmudzi pisany w Budzie Ruskiej. Nawet całkiem udane wierszowanie mu wyszło! Na końcu jest też drzewo genealogiczne rodziny Nałęcz-Gorskich. 

Książka Magdaleny Komorowskiej jest kolejną pozycją wspomnieniową opisującą dawną Żmudź w czasach, kiedy mieszkali tam Polacy. Można ją postawić na półce obok takich pozycji jak „Na skraju imperium” Mieczysława Jałowieckiego czy „Gawędy o czasach i ludziach” księdza Waleriana Meysztowicza. Obie te książki opisywałam na blogu tu i tu.  

Komorowska z Nałęcz-Gorskich Magdalena, „Powrót do Żmudzi”, wyd. LTW, Łomianki 2018

6 komentarzy:

  1. Też zwróciłam uwagę na wierszowanie Bronisława Komorowskiego i trzeba przyznać, że całkiem całkiem... :)
    Książka urocza, będę do niej na pewno wracać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest takie ciekawe uzupełnienie tamtych wspomnień, o których pisałam, czyli Meysztowicza i Jałowieckiego. Wspomnienia najlepiej czyta się komplementarnie, bo jedne uzupełniają drugie i można coś więcej się wywiedzieć. Np. tutaj zauważyłam, że na ślubie Komorowskiej był biskup gdański O'Rourke (jest na zdjęciu ślubnym), który był tez kolegą Jałowieckiego ze studiów w Rydze. I takie tam różne...

      Usuń
  2. Lubię takie opowieści. Chętnie je przeczytam, jak wpadną mi w ręce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto! Podobnie jak inne wydawnictwa LTW - to jest coś dla tych, co lubią stare klimaty.

      Usuń
  3. Bardzo klimatyczny blog, być może się powtarzam, ale lubię tutaj bardzo powracać. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie i zapraszam więcej! Też pozdrawiam!

      Usuń