Translate

wtorek, 15 grudnia 2020

Nr 47/2020 Allison Pearson, „Gorzej być nie może”


 Uwaga! I znowu bardzo dobra książka! Numeruję w tym roku moje lektury, to znaczy te, które przeczytałam W CAŁOŚCI (nadgryzione książki się nie liczą!). No wychodzi na to, że …

Marnie jakoś to wychodzi. Mało czytam, mało piszę, ostatnia moja lektura ma numer 47. Nie wiem, czy do końca roku dam radę przeczytać te przysłowiowe 52 książki, tak by wypadało średnio po jednej na tydzień. Początek roku był dla mnie trudny, miałam straszną, gwizdającą grypę z przytupem (4 tygodnie leżenia w łóżku, 6 tygodni ogółem siedzenia w domu), po której czułam się tak, jakby mi ciężki radziecki czołg przejechał przez mózg. Głupia jakaś się zrobiłam i ciężko myśląca. Jak kiedyś czytałam z szybkością błyskawicy, to teraz jedną powieść potrafię memlać przez kilka dni.

A pisanie to w ogóle mi odeszło, przez pół roku nie napisałam właściwie nic, poza wpisami tu, na blogu i na mojej stronie autorskiej na FB (no, trzeba dbać o promocję, nieprawdaż?). Dopiero gdzieś tak w sierpniu zaczęłam coś tam pisać, a pierwszy prawdziwy tekst do druku podałam dopiero na jesieni. Może teraz będzie lepiej, tym bardziej, że również na jesieni zaczęłam zbierać materiały do mojej trzeciej książki. Tym razem będzie to książka o Żuławach, a na jej napisanie daję sobie dwa lata. Nie wiem, czy starczy czasu, bo to ma być reportaż historyczny, do tego potrzebne mi się spotkania z ludźmi, a ludzie ze strachu przed kowitem-srowitem spotykać się za bardzo nie chcą. No, nic, zobaczymy! Jestem jak zwykle optymistką i wierzę, że będzie dobrze. Dla mnie zawsze szklanka jest aż do połowy pełna 😉)))

No, dobra, a teraz do rzeczy. No więc, przeczytałam tę 47. książkę w tym roku. Opowiem Wam o niej. Czytałam ją chyba ze dwa tygodnie, co świadczy o stanie mojego umysłu 😉)))

To jest literatura popularna, babska, ale w tej klasie jest to majstersztyk. Allison Pearson, brytyjska autorka, rocznik 1966, napisała kiedyś taką powieść „Nie wiem, jak ona to robi”, o współczesnej kobiecie, która musi godzić dom, rodzinę i pracę zawodową. A pracuje w londyńskim City w finansach, zajmując się akcyjnymi funduszami pieniężnymi. Do tego ma męża i dwoje małych dzieci. Ta powieść cieszyła się takim powodzeniem na rynku anglojęzycznym, że nakręcono wg niej film. Główną rolę zagrała Sarah Jessica Parker, ta od „Seksu w wielkim mieście”.

„Gorzej być nie może” to jest dalszy ciąg, czyli seguel tamtej powieści. Rzecz się kilkanaście lat później. Bohaterka mieszka na wsi, w starym domu, który remontuje jej polski emigrant imieniem Piotr (i tu zwracam uwagę na pojawienie się motywu polskiego człowieka od remontów w angielskiej prozie dla kobiet, bo to nie jedyna powieść z takim motywem, mają ci Polacy pewien taki urok dla Angielek, w czasie wojny to byli polscy piloci z Bitwy o Anglię, teraz polscy malarze, murarze i hydraulicy). W tym domu mieszka nasza bohaterka z mężem (od dwóch lat bezrobotny, przekwalifikuje się na trenera psychologicznego i wciąż jeździ na rowerze), dwojgiem dorastających dzieci i psem. Dom to skarbonka bez dna, Polak ma co robić, ale na te remonty ktoś musi zarobić. 

Tak więc nasza bohaterka, nie mogąc liczyć na wsparcie męża, postanawia wrócić na rynek pracy. Co łatwe nie jest, bo ma już 49 lat! Zapisuje się więc do grupy wsparcia „kobiety powracające na rynek pracy”, przechodzi terapię i wraca. Ukrywa przy tym swój wiek, bo kto przyjmie do roboty babę koło pięćdziesiątki? Odmładza się w ankiecie personalnej, podając, że ma tylko 42 lata. Wraca do pracy w tej samej firmie, którą porzuciła i pracuje z tym samym funduszem akcyjnym, który kiedyś zakładała. W pracy jest ciężko, bo wszyscy młodsi. A ona musi zaczynać karierę znowu z samego dołu. Tak więc – w pracy nie ma lekko. W domu nie ma lekko. Poza domem także, bo w tle jest opieka nad starymi rodzicami męża (matka z Alzheimerem) i własną matką, która łamie nogę w biodrze. Do tego menopauza! I do tego – odzywa się do niej dawny ukochany, z którym przeżyła niespełniony do końca romans w Nowym Jorku. Czy można mieć jednocześnie kochanka i menopauzę? Oto jest pytanie!

Słuchajcie, czytałam to długo, ale dokładnie. Opowieść jest lekka, lecz rewelacyjnie napisana. I te problemy! No, jakbym o sobie czytała. Ja wprawdzie nie mam męża, dzieci, psa, kochanka ani domu do remontu, nie pracuję też w londyńskim City, a moja 90-letnia matka nie ma Alzheimera, ale mogłabym wiele powiedzieć o tym, jak wraca się na rynek pracy po przerwie, czy też jak zmienia się zawód w wieku koło czterdziestki i zaczyna karierę zawodową od samego dołu, za kolegów mając osoby młodsze o 10, 15 lat. Taka właśnie była moja droga zawodowa, kiedy przekwalifikowałam się z pracownika naukowego na uczelni w dużym mieście na dziennikarkę mediów lokalnych w małym miasteczku. Także inne problemy bohaterki, m. in. te zdrowotne są mi nie obce… Będąc kobietą w średnim wieku czytałam tę książkę z wstydliwymi wypiekami na twarzy. No, chyba jestem w średnim wieku, tak się postrzegam, chociaż, chociaż, mogę korzystać już z godzin handlowych dla seniorów. Ale nie korzystam!

Kochane kobitki w wieku okołomenopauzalnym, polecam Wam tę książkę!

Odnajdziecie w niej siebie!
Dobra rozrywka też gwarantowana!


 

Poza tym, u mnie dużo się zmienia, bo po raz czwarty w życiu uczę się chodzić. Masę ćwiczę, a raczej trenuję. Po czym padam na swoją otomanę i ani rączką, ani nóżką ruszyć już nie mogę!

Ale o tym zrobię inny wpis! Osobny! Napiszę też, jak można porzucić kule inwalidzkie po kilkunastu latach korzystania z nich.

Pearson Allison, „Gorzej być nie może”, tłum. Izabela Matuszewska, Warszawa 2018

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz