Translate

piątek, 18 czerwca 2021

Nr 13, 14, 15/2021 Charlotte Link, „Czas burz” (niemiecka saga rodzinna)

 

Mam znowu pewne przejściowe kłopoty ze zdrowiem, ergo jest wiele czasu na leżenie i czytanie, więc machnęłam sobie w tym tygodniu trzytomową sagę niemieckiej autorki Charlotte Link, znanej bardziej z kryminałów. „Czas burz” był jej pierwszą książką, którą napisała i wydała zanim skończyła 30 lat. I był to swego czasu wielki bestseller w Niemczech. 


 

Jest to wielkich rozmiarów dzieło (trzy raz po 600 czy 700 stron) opowiadające o losach arystokratycznej rodziny niemieckiej z Prus Wschodnich. Ich siedzibą rodową był fikcyjny Lullin pod Insterburgiem (dzisiejszy Czerniachowsk), gdzie mieszkają od kilku wieków w otoczeniu idyllicznej przyrody i wiernych polskich służących (Polacy występują w tej powieści wyłącznie w charakterze służących). Akcja obejmuje okres od początku XX wieku, poprzez I wojnę światową, okres międzywojenny, II wojnę światową i okres powojenny do czasu zjednoczenia Niemiec i początek lat 90. Główna bohaterka Felicja do złudzenia przypomina Scarlett O’Hara z „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell. W ogóle cała ta powieść jest chyba taką niemiecką wersją „Przeminęło z wiatrem”. Miłość i wojna na tle najważniejszych wydarzeń w Europie w XX wieku… 


 
Całość jest bardzo nierówna, pierwszy tom zupełnie mi się nie spodobał; już, już miałam go przeznaczyć na wyniesienie do biblioteki w darze (bo ja naprawdę wolę oryginalne „Przeminęło z wiatrem” niż różne podróbki), ale jak z nudów wzięłam się za drugi tom (w wydaniu kieszonkowym, zdobycz z Biedronki za 9.99 zł), to okazało się, że jest to naprawdę dobry literacko obraz rozkwitu i upadku III Rzeszy. Autorka zrobiła naprawdę dobry research historyczny, a może korzystała z opowieści rodzinnych, więc to wszystko o czym pisze, wydaje się bardzo wiarygodne i prawdopodobne, zwłaszcza ucieczka Niemców przed Armią Czerwoną zimą 1945 roku. A ten temat akurat jest mi bardzo bliski, bo moja mama jako dziecko była robotnicą przymusową u Niemców w Prusach i z konieczności musiała brać udział w tej ucieczce, dopóki nie przyszli Sowieci i nie wyzwolili jej z niemieckiej niewoli. Jej losy opisałyśmy razem w naszej wspólnej książce „Córka organisty. Wspomnienia mieszkanki Pomorza”. 


 
Tak więc – pierwszy tom nie bardzo, drugi – bardzo, a trzeci? Przyznam, że tylko przekartkowałam! Trochę mylili mi się bohaterowie, trochę za wielu było tych bohaterów, gubiłam się w ich powiązaniach i mało interesujących romansach. A i ranga opisanych wydarzeń historycznych (niemieccy terroryści z Rote Armee Fraktion, ucieczki Niemców z NRD do NRF i zjednoczenie Niemiec) nie miała takiego znaczenia jak I i II wojna światowa.

Może zresztą, pewien wpływ na moją percepcję tego trzeciego tomu było to, że czytałam go pod wpływem bardzo silnych środków przeciwbólowych? We wtorek byłam bowiem na nastawianiu karku i kręgosłupa szyjnego (mają mi zlikwidować tzw. wdowi garb) i ćwiczeniach szyi i karku. I co za efekty po tym nastawianiu! Nie dość, że boli, to jeszcze wszystko mi wokół wiruje, mam zaburzenia percepcji jak Alicja w Krainie Czarów, źle widzę, źle słyszę, mam problemy z chodzeniem po schodach, a wczoraj jak na chwilę wyszłam z domu, to zgubiłam się prawie na swojej ulicy. Ale szyja mi się jakby wydłuża! Luźniej nią poruszam. Skoro boli, to jem tabletki przeciwbólowe, kładę się i czekam, aż mi przejdzie. Podobno ten wdowi garb można wyprostować i ja to przeżyję do końca. No, ale trochę jakby od tego nastawiania zgłupiałam. Więc może dlatego mi się ten trzeci tom tak źle czytało?
Ale, w sumie warto. To kolejna ciekawa saga rodzinna, którą poznałam. A ja jestem straszny pies na sagi! Z literatury niemieckiej to akurat najbardziej lubię „Buddenbrooków” Thomas Manna, do której wracam tak mniej więcej co 2, 3 lata. I co ciekawe, Mann też napisał swoją powieść w bardzo młodym wieku, mając zaledwie 24 lata.

A teraz jeszcze Wam pokażę moje ostatnie nabytki książkowe. Kupuję ostatnio sporo książek w księgarniach i antykwariatach internetowych, żeby nie zostać z ręką w nocniku, jak znowu ogłoszą lockdown i nagle zamkną biblioteki. Już to przeżyłam i więcej nie dam się zaskoczyć. Kupuję sobie głównie lekkie czytadełka, które mogę sobie poczytać wieczorem przed snem. Takie właśnie jak tu pokazuję! Nie zwracajcie uwagi na to, że zdjęcia są bokiem albo do góry nogami. Nie wiem, co się dzieje. Ja je przekręcam normalnie, a Blogger tak publikuje. No, rozumiem, że mnie się w głowie kręci, ale żeby też Bloggerowi? :))) Jakieś żarty? Przepraszam Was za to! Nie moja to wina!



 


Link Charlotte, „Czas burz” (t. 1), tłum. Anna Markowiecka-Siudut, Kraków 2020

Link Charlotte, „Dziki łubin” (t. 2), tłum. Anna Markowiecka-Siudut, Kraków 2020

Link Charlotte, „Niespokojne niebo” (t. 3), tłum. Anna Markowiecka-Siudut, Kraków 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz