No i znowu udało mi się
przeczytać książkę w oryginale. Brawo ja! 😊)))
W końcu zaskoczyłam z tym czytaniem po angielsku… Wiedziałam, że kiedyś
zaskoczę i udało się! Czym to jest spowodowane? Właściwie to jest efekt potężnego efekt
kaca książkowego, jakby mnie ogarnął po lekturze wspaniałej historycznej
epopoei „Shadow of the Moon” M. M. Kaye, której akcja działa się w Indiach. To
była ogromna, 800-stronnicowa dawka angielszczyzny i jakoś potem nie mogłam się
przestawić na czytanie czegoś innego. Nic mi nie podchodziło, nic mi się nie
podobało, nie mogłam się na niczym skupić…
W międzyczasie na ratunek
przyszły zamówione książeczki z antykwariatu Tezeusz, a wśród nich powieść
angielskiej bestsellerowej pisarki Mary Stewart „The Gabriel Hounds”. Dawno,
dawno temu, na początku lat 70., kiedy jeszcze chodziłam do biblioteki
dziecięcej na Okolu w Bydgoszczy (róg Grunwaldzkiej i Kanałowej) to
wypożyczyłam stamtąd dwie powieści Mary Stewart. Były to „Prządki księżycowe”
oraz właśnie „Ogary Gabriela”, czyli „The Gabriel Hounds” przetłumaczone na
polski. Miałam wtedy jakieś 12, 13 lat, ale do dzisiaj pamiętam niezwykły czar
tych opowieści. Nie pamiętałam treści, tylko tytuły i ogólny klimat, na który
składały się romans, przygoda, orientalizm, egzotyka, mistycyzm i spora dawka
gotycyzmu. Jakby się kto pytał, to moja miłość do powieści gotyckich zaczęła
się właśnie wtedy. Potem była oczywiście klasyka, czyli „Zamczysko w Otranto”
Horacego Walpole’a, ale to już inna historia.
W każdym razie to właśnie
Mary Stewart wprowadziła mnie w niezwykły świat niezapomnianej literackiej gotyckiej
przygody. Jej powieści należą do tzw. „modern gothic novels”, bo są pisane w XX
wieku, dzieją się współcześnie, ale zawierają wszystkie elementy potrzebne do
stworzenia powieści gotyckiej: tajemniczy i trochę zrujnowany zamek, niewinną
heroinę, szlachetnego i odważnego bohatera, złego łotra i pewien element
niezwykłości graniczącej z fantastyką.
„The Gabriel Hounds” to
historia 22-letniej Angielki pochodzącej z zamożnej rodziny, Christy Mansel,
która w połowie lat 60. XX wieku wybrała się na wycieczkę na Bliski Wschód, na
zwiedzanie Syrii i Libanu. Poznajemy ją, kiedy odłączyła się od wycieczki i kupuje
jedwabie na rynku w Damaszku. Tam właśnie spotyka swego kuzyna Charles’a,
którego nie widziała od dość długiego czasu, Charles interesuje się Bliskim
Wschodem i jego kulturą. W trakcie rozmowy oboje przypominają sobie, że w
pobliżu mieszka ich wspólna ciotka, a właściwie ciocia-babcia Harriet Mansel,
która osiadła tu gdzieś w okolicy w zakupionej przez siebie posiadłości. Ciotka Harriet
to starsza, ekscentryczna Angielka, zafascynowana wschodem i postacią słynnej
podróżniczki Hester Stanhope (obrazek poniżej),
którą stara się
naśladować. Dla przypomnienia: lady Hester Stanhope przeżyła wiele lat w
Libanie, ubierała się w męskie stroje arabskie i prowadziła wolny, niezależny
żywot. Prowadziła pierwsze wykopaliska archeologiczne na terenie Ziemi Świętej,
w Aszkalonie, gdzie szukała legendarnych skarbów. Uważano ją za kobietę wyzwoloną,
skandalistkę i awanturnicę.
No więc ta ciotka Christy
i Charles’a miała być całkiem jak lady Stanhope, tylko przeniesiona do XX
wieku! Oboje poznali ją w dzieciństwie i teraz postanowili odwiedzić. Ciotka
osiadła w bardzo pięknym i malowniczym miejscu, z którym są związane prastare
legendy i wierzenia. Jej dom (pałac dawnych emirów arabskich!) stał na wzgórzu
nad przepiękną doliną rzeki Nahr Ibrahim w Libanie, niedaleko Byblos i Bejrutu.
Rzeka ta zwana jest także Rzeką Abrahama lub Rzeką Adonisa. Na jednym jej brzegu
położona jest wioska Afqa. Widoczny na obrazku mostek wiedzie do fikcyjnej siedziby lady Harriet Mansel.
Miejsce to wiąże się z greckim mitem o Afrodycie i
Adonisie. Zgodnie ze starymi opowieściami, to właśnie tam poniósł śmierć Adonis,
górski pasterz, w którym zakochała się Afrodyta, bogini piękna:
Adonis został zabity
przez dzika, który rozszarpał jego ciało, a z jego krwi wyrosły szkarłatne
kwiaty zwane adonisy (miłek wiosenny, odmiana adonis allepica, o czerwonych
płatkach, które wyglądają jak krople krwi). Na cześć Adonisa latem greckie kobiety
odprawiały specjalne rytuały zwane Adonie, w ramach których wrzucały do morza
lub rzeki doniczki z wyhodowaną wcześniej zieleniną (zboże lub sałata), zwane „ogródkami Adonisa”. Tak to podobno wyglądało:
O wiosce Afqa i panującym
tam przed wiekami kulcie Adonisa pisał religioznawca James Frazer w swojej
słynnej książce „Złota gałąż”. Książka ta jest zresztą wspomniana w powieści
Mary Stewart, studiuje ją jeden z bohaterów, który próbuje coś tam pisać o antycznej
Grecji. To jest zresztą moja ulubiona książka i z przyjemnością do niej wróciłam przy okazji:
Tak więc autorka „The
Gabriel Hounds” jako teren dziania się swej powieści wybrała jedno z
najciekawszych i najpiękniejszych miejsc w Libanie. W latach 60., kiedy
pojechała tam Christy Mansel, Liban nie kojarzył się jeszcze z wojną i
zamachami terrorystycznymi, tylko był krajem przyjaznym turystom. Podobnie jak
Syria. Christy po rozstaniu z kuzynem, który podążył swoją drogą, wynajęła w
Bejrucie taksówkę i udała się wprost do górskiej posiadłości ciotki Harriet,
licząc na ciekawe spotkanie rodzinne. Jadąc tam ujrzała wysoko na górskim
zboczu romantyczny widok: mężczyznę w stroju arabskim, jadącego na koniu w
towarzystwie dwóch arabskich psów myśliwskich zwanych saluki. To właśnie te psy
związane są z tytułem te powieści. Nawiązuje on
także do legendy o diabelskich psach, których wycie jest zapowiedzią śmierci… Tak wyglądają arabskie saluki:
Libański pałac ciotki
Harret okazał się prawdziwym labiryntem z powieści gotyckiej. Christy z trudem się
tam dostała i próbowała go penetrować. Nie mogę zdradzić, co działo się dalej,
a działo się tam wiele sensacyjnych rzeczy! Chcecie wiedzieć, kogo spotkała Christy
w tym pałacu i jak zakończyły się jej przygody? Jaki mix romansu, grozy i historii przygotowała
dla Was autorka? Spróbujcie znaleźć tę książkę i poczytać!
Czytało mi się to dość
dobrze, po pierwsze ze względu na gotycki klimat, a po drugie z uwagi na antyczne
konotacje, z których nie zdawałam sobie sprawy, gdy czytałam to po raz pierwszy
w dzieciństwie. Bardzo lubię czytać książki o odległych krajach w towarzystwie
Internetu, kiedy mogę w każdej chwili tam się przenieść, obejrzeć zdjęcia, albo
film z wyprawy jakichś turystów. A widoki z Libanu są przecudne! Źródła rzeki
Adonisa to wspaniałe wodospady wypływające ze skalnej pieczary, miejsce
naprawdę niezwykłe! Nic dziwnego, że właśnie tam już tysiące lat temu oddawano
część boginiom takim jak Wielka Macierz Bogów, Izyda, Isztar, Kybele i Afrodyta.
Zobaczcie sami jak tam pięknie:
Stewart Mary, „The Gabriel
Hounds”, London 1980
Źródła ilustracji:
1.
Wikipedida, File:Hester Stanhope.jpg
2.
Wikipedia, File:TOBIN(1863) p447 FALLS OF AFKA, LEBANON.jpg
3.
Wikipedia, File:Peter Paul Rubens - Venus and Adonis.jpg
4.
Wikipedia, File:John Reinhard Weguelin – The Gardens of Adonis
(1888).jpg
5.
Wikipedia, File:Xuande-salukis-092x0507 01lg.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz