Translate

piątek, 1 grudnia 2017

Wasilij Aksjonow, „Moskiewska saga” („Pokolenie zimy”, „Wojna i więzienie”, „Więzienie i pokój”)



Я в восторге! Czyli po naszemu: jestem zachwycona! Oczarowana! Mam książkowego kaca! Na razie nic nie mogę czytać! Żadna książka mi nie smakuje! Dlaczego? Bo przeczytałam „Moskiewską sagę” Wasilija Aksjonowa. Właśnie ją skończyłam. Czytałam już po raz trzeci czy czwarty, ale miałam wrażenie, jakby to było pierwszy raz. Za każdym razem, jak czytam tę powieść, odkrywam w niej coraz to nowego. Im więcej wiem o historii Związku Radzieckiego, tym lepiej odczytuję „Moskiewską sagę”. 

Jeszcze do niedawna powieść ta należała do legendarnych białych kruków, za którymi uganiali się zdyszani polscy czytelnicy. Jeszcze parę miesięcy temu jej cena dochodziła w antykwariatach i na Allegro do 400 złotych. Wydana na początku lat 1990. w Rosji – miała wcześniej jedno tylko wydanie polskie, w 1999 roku. I cieszyła się  takim powodzeniem, że była praktycznie nie do kupienia. Najwyżej można ją było zdobyć w bibliotekach. To się zmieniło w tym roku, bowiem jej wznawianie rozpoczęło wydawnictwo Prószyński i S-ka. Szkoda tylko, że wydawnictwo nie wypuściło tego tekstu w całości, jak Pan Bóg przykazał, tylko „cyka” po jednym tomie co parę miesięcy. A trudno to tak czytać. „Moskiewska saga” to jest książka, którą należy czytać w całości, jednym ciurkiem, najlepiej wziąć urlop i zamknąć się z tą powieścią w domu. Jest to przecież tak wciągające czytadło, jak np. „Nędznicy”, „Hrabia Monte Christo”  czy „Przeminęło z wiatrem”.  Porównują to też do "Wojny i pokoju", ale mam wrażenie, że "Moskiewska saga" jest ciekawsza i bardziej trzyma w napięciu niż powieść Tołstoja.

Ja czytałam egzemplarz biblioteczny, do którego mam stały dostęp, bo to biblioteka niewielka i specjalistyczna, mało kto tam chodzi po czytadła. Zastanawiam się nad kupnem, gdyż jest to taka powieść do której się wraca i którą za każdym razem odczytuje się na nowo. 





„Moskiewska saga” to z jednej strony historia Związku Radzieckiego w pigułce, a z drugiej strony, prawdziwa, olbrzymia saga rodzinna mocno rozciągnięta w czasie. Jej akcja rozpoczyna się w połowie lat 1920., a kończy wraz ze śmiercią Stalina. Bohaterem zbiorowym tej powieści jest bardzo liczna rodzina Gradowów (klasyczna rosyjska inteligencja, jak z Czechowa) posiadająca dom w Srebrnym Borze pod Moskwą. Najstarszy członek tej rodziny to słynny chirurg Borys Gradow. Jego żona to pochodząca z Tyflisu Gruzinka Mery Wachtangowna Gradowa. A dzieci to: wojskowy Nikita Borysowicz Gradow, partyjny ideolog Cyryl Borysowicz Gradow i Nina Borysowna Gradowa (poetka, tłumaczka i dziennikarka). Dalej idzie młodsze pokolenie Gradowów, czyli wnuki Mery i Borysa Gradowów. Poza tym,  mamy tam szeroki krąg rodziny Gradowów (także z Gruzji), ich przyjaciele i znajomi. Prócz postaci fikcyjnych występują także postaci realne jak np. Stalin czy Beria.  

Burzliwe losy rodziny Gradowów przedstawione są na tle skomplikowanej i okrutnej historii ZSRR. Akcja powieści rozgrywa się w głównie w Srebrnym Borze, w Moskwie, w Tyflisie (Tbilisi), w łagrach na Kołymie i Uralu, a także na frontach II wojny światowej. Fabuła przerywana jest mistyczno-filozofującymi rozdziałkami, których bohaterami są zwierzęta. Narrator opowiada nam, jak to kręci się koło reinkarnacji i dawni bohaterowie historii wcielają się w różne zwierzęta. Bardzo to pouczająca lekcja, wiedzieć, że wielki dyktator Stalin może wcielić się np. w żuka gnojnika. 

Powieść aż kipi od emocji, a fabuła wiruje niczym rollercoaster. Ważne jest to, że akcja nie zwalnia aż do końca, że od pierwszej do ostatniej strony czyta się tę powieść z zapartym tchem. Autorowi „Moskiewskiej sagi” udało się to, co często nie wychodzi autorom innych sag rodzinnych, w których początek jest arcyciekawy, a potem całość zaczyna się jakoś tak rozłazić, albo grzeznąć w niepotrzebnych i nudnych wywodach i rozważaniach (jak np. dzieje się to w „Buddenbrookach” Tomasza Manna, „Nocach i dniach” Marii Dąbrowskiej czy „Sławie i chwale” Jarosława Iwaszkiewicza).    

Wielką zaletą tej powieści jest wspaniały język. Powie ktoś, że trudny. A i owszem, jest trudny. Ale za to - jaki ciekawy! To jest język gęsty, mieniący się znaczeniami, język ostry jak brzytwa, miejscami ironiczny, miejscami wręcz tkliwy jak poezja. Dla mnie spotkanie z tym językiem było ogromną przyjemnością. Właśnie jego kunsztowność sprawiła, że nie mam teraz apetytu na żadną inną prozę, że wszystko, co wezmę do ręki, wydaje mi się zbyt proste i banalne. Podkreślam, że czytałam ten tekst w polskim tłumaczeniu, nie wiem, jak Aksjonow brzmi w oryginale. Ale z pewnością – równie cudownie! Z pewnością przekład tej powieści był wielkim wyzwaniem dla tłumaczki. Więc – niskie ukłony dla pani Marii Putrament, która dokonała tego dzieła. 

W 2004 roku powstał serial telewizyjny według „Moskiewskiej sagi” w reżyserii Dmitrija Barszczewskiego. Serial jest długi, ma przeszło dwadzieścia odcinków, właśnie jestem w trakcie oglądania go na YT. Nie jest to dokładna, literalna adaptacja tekstu literackiego. Niektóre wątki i sceny powieściowe zostały tam złagodzone, wręcz spłaszczone. Nie znajdziemy więc w serialu wspaniałej sceny, kiedy to doktor Gradow zostaje wezwany na Kreml do Stalina cierpiącego na zaparcie z powodu obżarstwa. Gradow owszem, jeszcze na Kreml, bo Stalina boli… gardło. Jest jakaś różnica między podaniem Stalinowi lewatywy, po której zesrał się okrutnie, a podaniem mu leku na gardło, prawda?  Złagodzone zostały również liczne momenty erotyczne, a także niektóre polityczne. Np. w powieści syn Gradowa, Borys Czwarty jest radzieckim dywersantem w Polsce okupowanej przez Niemców, a potem instruktorem GRU w tajnej szkole w Poznaniu. Tych ciekawych losów Borysa, pokazujących mechanizmy, według których Sowieci działali w Polsce, nie znajdziemy w serialu. 

Trochę się czepiam, ale poza tym, serial naprawdę mi się podoba. Jest on robiony po staremu, to jest tak jak film kinowy, kręcony we wspaniałych wnętrzach i dekoracjach, a zagrał w nim sam kwiat rosyjskiego aktorstwa. Wielką zaletą serialu są piękne melodie i piosnki wykonywane przez bohaterów (żeby ktoś nie myślał, że to operetka, bohaterowie śpiewają, jak naprawdę jest ku temu okazja!).



 Muzycznym hitem serialu jest wojenna piosenka „Tuczi w gołubom” („Chmury na błękicie”), którą przepięknie i stylowo wykonuje Kristina Orbakajte, córka Ałły Pugaczowej. Przyznam się, że z tą piosenką dałam się nabrać. Jest ona tak charakterystyczna, że myślałam, iż to prawdziwy utwór z okresu wojny. Ale nie! Został napisany na potrzeby serialu przez zupełnie współczesnego kompozytora. 

A teraz - posłuchajcie i popatrzcie: 



Aksjonow Wasilij, „Moskiewska saga” („Pokolenie zimy”, „Wojna i więzienie”, „Więzienie i pokój”), tłum. Maria Putrament, wyd. Amber, Warszawa 1999

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Prószyński i S-ka na razie wydali 2 tomy, 3 w przygotowaniu. Weź zajrzyj na ich stronę internetową. Może coś piszą?

      Usuń
    2. Zaciekawiła Pani mojego znajomego tą książką.

      Usuń
    3. To super! Cieszę się bardzo! Naprawdę warto przeczytać.

      Usuń
    4. Mówił, że będzie szukał po rosyjsku.

      Usuń